Rozdział 30

86 15 131
                                    

Pov Naomi

Nie mogłam się pozbierać.
Tak było mi szkoda Ashley.

Była za młoda!
Za młoda, by umierać!

Jakie życie potrafi być zaskakujące...
Przez ostatnie miesiące organizowałam im ślub, a zakończyło się pogrzebem...

Pogrzeb odbył się na najbliższym cmentarzu. Pojawiliśmy się wszyscy z naszej paczki, kątem oka dostrzegłam nawet rodziców Colina i jego siostrę.

Colin stał blady przed grobem swojej ukochanej. Nie wiedziałam, czy w ogóle płakał, bo na dworze cały czas padało. Każdy z nas stał pod parasolem. Oczywiście, gdyby nie Resse, na pewno całą bym zmokła, ponieważ nie zabrałam ze sobą nic na deszcz. Przecież, kiedy wychodziłam, pogoda wydawała się ładna.

"Trochę, jakby tam na górze również płakali z powodu śmierci Ashley."

Nie zostałam na stypie. Nie mogłabym. I tak czułam się źle na pogrzebie. Nie tylko dlatego, iż umarła młoda, pełni życia kobieta, która mogła być wreszcie naprawdę szczęśliwa, ale dlatego, że czułam się tam jak intruz. Colin i ja nie mieliśmy dobrych stosunków, a po mojej ostatniej wizycie u blondynki, między nami zrobiło się jakoś gorzej.

Dlatego wróciłam do mieszkania.

- Naomi, jesteś cała mokra - usłyszałam zmartwiony głos mężczyzny, gdy stałam przed drzwiami i szukałam klucza. - Jeszcze będziesz chora.

Thomas w dłoniach trzymał siatkę z zakupami. Logo wskazywało, iż kupił je w najbliższym supermarkecie.

Odkluczyłam drzwi i zaprosiłam go do środka. Chociaż tak naprawdę nie miałam ochoty na gości. Jeszcze kilka minut temu zamierzałam siedzieć w całkowitej ciszy, przykryta kocem na kanapie.

- Nic mi nie jest - wypowiedziałam te słowa tak cicho, że pewnie DJ mnie nie usłyszał.

Nie miałam ochoty rozmawiać, a już w ogóle się uśmiechać czy nawet śmiać. Po prostu ten dzień był dniem pożegnania Ashley, więc nie było mi na rękę, że Tommy tu był.

- Pomyślałem, że posiedzę z tobą. Dzisiaj był... - urwał, widząc mój wyraz twarzy. - Nie chciałem, byś była sama, ale powiedz słowo, a już się zbieram.

Chciałam.
Naprawdę chciałam zostać sama, lecz nie potrafiłam go wyrzucić. Szczególnie, że przyszedł (albo przyjechał) do mnie w tym deszczu specjalnie dla mnie.

- Zostań.

Wcale nie patrzyłam się na niego. Od razu skierowałam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę, poszukując czegoś ciekawego, jednak niestety niczego nie znalazłam.

Mężczyzna szedł za mną. Postawił siatkę z zakupami na blacie i zaczął ją wypakowywać. Dostrzegłam jakieś ciasteczka, chipsy, paczkę z cukierkami i trzy paczki różnych żelek, a nawet czekoladowe kulki oraz orzeszki.

- Kupiłem trochę słodkości i paczkę chipsów, w razie czego jakbyś miała ochotę coś pochrupać.

- Naprawdę, specjalnie to wszystko kupiłeś? - Spojrzałam na niego z niedowierzeniem.

- Wolałabyś McDonalda? - Posmutniał.

- Nie. Dziękuję, że o tym pomyślałeś. - Rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam. - Skąd wiedziałeś, że uwielbiam kwaśne żelki? - zapytałam, nie czekając na jego odpowiedź. - Jesteś cudowny. - Powstrzymywałam się przed płaczem.

Nie tylko z powodu pogrzebu Ash.
Ale także z powodu Colina.

Było mi go bardzo szkoda. Lecz jednocześnie przeżywałam naszą przeszłość. To, co się kiedyś wydarzyło, to, jak zakończył się nasz związek.

Pomóż mi przetrwać - Seria: Pomóż mi #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz