Karma... Ona nie jest suką, nie jest też zemstą. Jest sprawiedliwością, od której nie uciekniemy. Spotyka nas w przeróżnych postaciach; w ludziach, wydarzeniach, nawet w niespodziewanym deszczu, kiedy liczymy na ładną pogodę. Jednak najokrutniejszą...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Alex
Z trudem zachowałem opanowanie, a chętnie bym zgniótł tego patałacha jak karalucha. Kiedy stracił zainteresowanie, bo rozdzwonił się jego telefon, stanąłem tuż za kobietą i przyłożyłem dłoń do jej lędźwi. Wzdrygnęła się i spojrzała na mnie przez ramię.
– Krzycz – szepnąłem. – Kocham twój krzyk.
Nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo winda się zatrzymała i weszło do niej jeszcze kilka osób, przez co była zmuszona stanąć jeszcze bliżej mnie. Frajer, który przedstawił się jako jej narzeczony, stanął w odległym kącie i w dalszym ciągu dyskutował z kimś po hiszpańsku.
Los zdawał się mi sprzyjać, a jednocześnie rzucać mi pod nogi kolejne kłody. Jeśli nie przyjechała tu w odwiedziny, a walizki, które stały przy jej nogach, świadczyły o tym, że wróciła z urlopu, to oznaczało również, że właśnie wprowadziłem się do apartamentowca, w którym mieszka.
Przeszkodą jednak był gość, z którym wsiadła do windy. Przyszły mąż... To mogło oznaczać, że przypadkowe zamieszkanie w tym samym budynku, wcale nie było sprzyjaniem losu, a przekleństwem. Miałem każdego dnia patrzeć na nią w towarzystwie kogoś innego?
Winda zatrzymała się kolejny raz, teraz na dwunastym piętrze. Gość złapał za jedną walizkę i wysiadł, nie oglądając się za siebie, a Harper westchnęła i chciała chwycić drugą, znacznie większą, lecz ją powstrzymałem.
– Przepraszam – mruknąłem, żeby przecisnąć się pomiędzy ludźmi, którzy wypełnili tę małą przestrzeń, chwyciłem za rączkę jej walizy, a drugą ręką ująłem jej dłoń, żeby i jej pomóc wyjść z windy.
Wyszarpnęła ją gwałtownie, przez co zawadziła pierścionkiem o moje palce, i zgromiła mnie wzrokiem. Pierścionek zaręczynowy. Dlaczego wcześniej nie zwróciłem na niego uwagi?
– Prześladujesz mnie? Mam wezwać gliny? – wycedziła.
– Aktualnie odprowadzam cię do drzwi, kochanie, bo ten wieśniak najwidoczniej nie ma pojęcia, czym jest kultura. Nie wspominając o tym, że zwyczajnie zapomniał o swojej kobiecie – odparłem spokojnie i spojrzałem na oddalające się plecy tego kretyna.
– Co ty tutaj robisz? – syknęła i wyrwała z mojej ręki uchwyt walizki. – To nie jest zabawne. Przestań za mną łazić.
– Tak się składa, że mieszkam, Harper – odpowiedziałem i zrobiłem krok w jej stronę.
Nie wycofała się, tylko zadarła wysoko brodę i spojrzała mi zaciekle w oczy.
– Harp? Idziesz? – z końca korytarza zawołał ją ten dupek.
– Do zobaczenia, pani doktor – pożegnałem ją z pewnym siebie uśmiechem i skinąłem delikatnie głową.
– W twoich snach – prychnęła i puściła się niemal biegiem w stronę swojego gogusia.