Rozdział 11

1.3K 418 64
                                    

Harper

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Harper

Czułam się nieswojo, siedząc w jego mieszkaniu. Obawiałam się nawet ruszyć. Niespodziewanie znalazłam się na jego terenie, na jego łasce, całkowicie zależna od jego pomocy. Największy niepokój jednak nie wzbudzała we mnie właśnie ta zależność, a to, że z taką łatwością przyjęłam jego pomoc.

Zjadłam kolację, którą dla mnie zostawił i schowałam naczynia do zmywarki. Nie chciałam nadużywać jego gościnności, ani tym bardziej rozglądać się po kątach. W końcu nie wytrzymałam i wyszłam na balkon. Nie bałam się, że Rowan mógłby mnie zobaczyć, bo byłam pewna, że znów nie wróci na noc.

Usiadłam w wiszącym fotelu, oparłam głowę o miękką poduszkę i zamknęłam oczy. Czułam się nieświeżo, w dalszym ciągu byłam zmęczona, ale nie chciałam znów zasypiać. Mój organizm jednak wiedział lepiej i moja walka była zbyteczna.

Pogrążyłam się we śnie i zbudził mnie delikatny pocałunek w czoło. Otworzyłam oczy i ujrzałam uśmiechniętą twarz Alexa.

– Jestem – szepnął. – Mogłaś położyć się do łóżka.

– Zaraz to zrobię – wymamrotałam i się podniosłam. – Dziękuję ci, jestem twoją dłużniczką – dodałam i weszłam do środka. W salonie leżała moja torebka, klucze, pilot od samochodu i telefon.

Zaczęłam zbierać wszystkie swoje rzeczy, a wtedy Alex stanął za mną i położył dłoń na moim ramieniu. Ręce drżały mi ze zdenerwowania i napięcia, które znów zaczęło się pojawiać.

– Zostań – powiedział cicho.

Odwróciłam się do niego przodem, ale nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Przesunął dłonią po mojej ręce i zatrzymał ją na moim nadgarstku, pogładził kciukiem skórę, a drugą ręką ujął moją brodę i skłonił mnie, żebym na niego spojrzała.

– Pozwól o siebie zadbać, kochanie. Położysz się spać, a ja będę o ciebie spokojniejszy. Nie zbliżę się, nie dotknę cię, chcę tylko... Tylko trochę czasu z tobą.

– To nie jest dobry pomysł. Przecież będę za ścianą. – Pokręciłam głową.

– Zostań – powtórzył i niespodziewanie zamknął mnie w ramionach.

Nie było w tym geście natarczywości ani nachalności, a czysta opiekuńczość.

– Dobrze – zgodziłam się, zaskakując tym nawet siebie. – Ale wezmę u siebie kąpiel i wrócę.

– Naprawdę? – zadziwił się i odsunął ode mnie. Jego ręce jednak nadal spoczywały na moich biodrach.

– Pomogłeś mi, chcesz mojego towarzystwa, więc... Chętnie spędzę z tobą trochę czasu – odparłam niepewnie, a on uśmiechnął się promiennie i pocałował mnie w czoło.

– Zatem będę czekał – wymruczał tak, że moje ciało pokryło się gęsią skórką.

Weszłam do swojego mieszkania i nagle poczułam, jak bardzo jest mi obce. Rowan, kiedy wprowadził się do mnie, zaczął zmieniać wystrój, uważał że mam za dużo bibelotów, uczynił mój dom sterylnym pudełkiem. Dlaczego się nie sprzeciwiłam? Dlaczego pozwalałam, żeby zmieniał mnie na siłę? I dlaczego, do cholery, dopiero teraz zaczęłam to zauważać?

The moon screams Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz