Karma... Ona nie jest suką, nie jest też zemstą. Jest sprawiedliwością, od której nie uciekniemy. Spotyka nas w przeróżnych postaciach; w ludziach, wydarzeniach, nawet w niespodziewanym deszczu, kiedy liczymy na ładną pogodę. Jednak najokrutniejszą...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Alex
Siedziałem na balkonie i opierałem nogi o barierkę. Noc była wyjątkowo gorąca, ale nie to było powodem, dlaczego od kilku godzin tkwiłem w tym miejscu. Nie mogłem zapukać do jej drzwi, bo ten frajer był w domu, ale miałem nadzieję, że w końcu i ona wyjdzie na cholerny balkon i będę mógł zamienić z nią chociaż kilka słów.
Po jej ucieczce z knajpy, kilka dni temu, nie widziałem jej ani razu. Z pewnością unikała mnie celowo, choć to w gruncie rzeczy nie było trudne, bacząc na to, że wróciłem do swoich codziennych obowiązków i w mieszkaniu byłem tylko wieczorami i w nocy.
W końcu usłyszałem upragniony dźwięk. Drzwi balkonowe po jej stronie się otworzyły, a delikatne kroki wyraźnie mówiły, że to ona. Uśmiechnąłem się pod nosem i odwróciłem głowę w jej kierunku. Nie widziała mnie, bo było całkowicie ciemno, ona z kolei była widoczna przez światło, wypływające z jej salonu.
Usłyszałem jak postawiła coś szklanego na płytkach, a później sama usiadła.
– Podzielisz się? – mruknąłem cicho.
– Kurwa! – krzyknęła. – Wystraszyłeś mnie!
Podniosłem się i podszedłem do dzielącej nas ścianki. Podniosła na mnie zmęczony wzrok i westchnęła.
– Przepraszam – szepnąłem.
– Przynieś sobie kieliszek – burknęła i podniosła butelkę. Sięgnąłem po nią i obróciłem tak, by móc dostrzec etykietę, po czym napiłem się wprost z butelki.
– Jaskiniowiec – prychnęła.
– Wszystko gra? – zapytałem, ignorując jej przytyk i oddałem jej butelkę. – Gdzie ten imbecyl?
– Przestań go wciąż obrażać. Rowan jest moim narzeczonym, więc to tak, jakbyś obrażał mnie – wysyczała i wbiła we mnie wściekłe spojrzenie.
– Nie obrażam ciebie, tylko twój niedorzeczny wybór. Brałaś, co akurat się napatoczyło? Stać cię na więcej, Harper. Chcesz być nieszczęśliwa przez resztę życia? Jesteś młodą, inteligentną i piękną kobietą, a marnujesz czas na kogoś, kto...
– Dość – przerwała mi. – Jesteś ekspertem? Przez dziesięć lat nie związałeś się z nikim na stałe. Przez całe swoje życie tego nie zrobiłeś, a mnie próbujesz pouczać.
– Skąd o tym wiesz? – zapytałem, choć doskonale wiedziałem, że musiała rozmawiać o mnie z matką Livii.
– Samo to, że zabierasz swojego syna do siebie raz w tygodniu, zamawiasz pizzę i udajesz wtedy przykładnego ojca, świadczy o tym, że nie byłeś w poważnym związku – wyburczała pod nosem, a ja zacząłem się głośno śmiać.
– Syna? – wykrztusiłem, nie mogąc się uspokoić.
Harper tak rozwścieczyło moje rozbawienie, że poderwała się na nogi i stanęła tuż przede mną. Gdyby nie ta cholerna ścianka, mógłbym przyciągnąć ją do siebie tak, żeby przylgnęła do mnie całym ciałem.