33

346 18 19
                                    

Michael pakował się do wycieczki do piekła.

Trip życia.

Z każdym dniem coraz gorzej się czuł z perspektywą misji w piekle. Ale nie miał wyboru gdy już miał spakowaną torbę pomniejszył ją i wyszedł za bramy i otworzył portal.

Pojawił się przed drzwiami hotelu nikt nie otworzył gdy zapukał więc wszedł bez zaproszenia w hotelu było pusto, a on w takim wypadku nie miał pojęcia co zrobić.

Wyjął telefon z kieszeni garnituru i zadzwonił do brata.

-Lucyfer możesz z łaski zejść na dół?- Warknął czarno włosy. Król tylko wymruczał coś, po dwóch minutach pojawił się tylko w spodenkach od piżamy i za dużym czerwonym płaszczu który sięgał do ziemi.

Tak w płaszczu Alastora.

-Co ty tu robisz?- Zapytał blondyn unosząc wzrok na brata.

-Nie wkurwiaj mnie- Warknął czarno włosy a w jego dłoni pojawiła się torba.

-AAAA dobra to dam ci klucze i pójdziesz spać jeszcze ten hotel budzi się do życia o jakiejś dziesiątej- Lucyfer dopiero zrozumiał czemu widzi starszego brata wszedł za recepcje i sięgnął po klucz do jednego z wielu wolnych pokoji.

Rzucił przedmiot i wszedł na schody.

-Pozwól że pójde do mojego jelonka przytulanki- Mruknął blondyn który w kilku krokach znalazł się w sypialni radiowego demona.

-Czemu poszedłeś?- Wymruczał pytanie cicho uszasty, kuląc się pod kołdrą.

-Mike przyjechał- Odpowiedział blondyn i wziął do ręki telefon napisał szybko do córki pod którym numerem jest obecnie jego brat.

-Chyba ci wygodnie w moim płaszczu co?- Zaśmiał się Al wyłaniając pół twarzy spod kołdry.

-Zamknij się- Odburknął Lucyfer ściągając płaszcz i chowając się pod kołdrę w celu przespania jeszcze trzech godzin.

***

Ostatecznie wstał ostatni z całego hotelu.

Ubrał się i wyszedł, jego córka złapała go w środku korytarza.

-BOŻE TATOO- piszczała podekscytowana jak dziecko.

-Wszystko dobrze?- Zapytał z lekkim śmiechem.

-Wręcz lepiej niż dobrze! Twój brat jest cudowny- Wyjaśniła przytulając ojca.

-Zbyt mi schlebiasz Charlie- Na korytarzu usłyszał głos swojego brata dopiero teraz mu się przyjrzał i stwierdził że nic się nie zmienił.

Te same roztrzepane czarne włosy.

Te same niebieskie oczy.

Ta sama biała cera z czerwonymi plamkami na policzkach.

Ten sam.

-Wyłoniłeś się z pokoju gratulacje Luci- Powiedział z znanym królowi piekła uśmiechem.

Irytujący prowkoujący uśmiech. Droczy się ze mną.

To zdanie wywołało taki sam uśmiech na ustach blondyna i rozpoczęło to braterską kłótnie.

-W ogóle nie miałem wychodzić bo nie mam ochoty cię oglądać- Odpowiedział Lucyfer krzyżując ramiona na piersi.

-Widzę że nic się nie zmieniłeś nadal jesteś tak samo niski- Oddał pałczke archanioł tym sprawiając że powieka upadłego zadragała.

-A ty zaraz dostaniesz- Warknął niższy podchodząc do niego i grożąc mu laską.

Michael wyjął mu ją z ręki i odrzucił.

Charlie przyglądała się temu z lekkim śmiechem.

-No już nie zachowuj się jak dziecko Luci- Powiedział Czarno włosy schylił się na poziom brata tylko po to aby poczochrać jego włosy.

-Michael naprawdę zaraz wrócisz do domu!- krzyknął Lucyfer śmiejąc się i odpychając brata.

Cała trójka zeszła na dół Lucyfer usiadł na kanapie i zaczął obmyślać plan dość głupi.

Co głupie, a działa nie jest głupie!

"Niezauważalnie" wyszedł z hotelu popędził w stronę jaskini Eve aby ją znaleźć i siłą odebrać moc. Choć wcześniej nie miał nadzei na odzyskanie to teraz miał powód.

Potrzebował jej do życia bez niej nie czuł się jak król tylko jak śmieć pomimo, że jedna osoba cały czas dawała mu znać jak bardzo jest potrzebny i jak bardzo wartościowy to on bez tej mocy się taki nie czuł.

Eve znalazł na miejscu siedziała bazgrząc na kartce jakieś dziwne kreatury Lucyfer zakradł się do jaskini ale po chwili Eve się odwróciła i mruknęła: 

-Widzę że się zakradasz

-Oddaj mi moc a odejdę- Rozkazał blondyn.

-Ha, chyba śnisz- parsknęła brunetka.

-Dziecko krzywdę sobie zrobisz- Odpowiedział król wyciągając w jej stronę dłoń wystarczyło dotknąć jej nadgarstka i tyle.

-Pokonaj mnie, a się przekonamy- Powiedziała Eve, a Lucyfer od razu się na nią rzucił.

Przez podobny wzrost bo Eve w swojej normalnej postaci do najwyższych nie należała walka była wyrównana ale były archanioł ją przegrał bo Eve wyjęła anielską obroń znalezioną ukrytą w hotelu i wbiła mu prosto w brzuch odrzucając pod ściane.

-Dobranoc kochanie- Powiedziała mrugnęła do niego i wyszła zostawiając wykrwawiającego się Lucyfera samego.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ajm sori

Też was kocham🥰

serce nie sługa- RadioappleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz