Dawno, dawno temu, w odległej krainie żyły dwie potężne istoty – Życie, którego przeznaczeniem była Śmierci oraz Śmierć, której Życie nadało sens istnienia.
Choć były swoim przeciwieństwem, ich drogi ciągle się krzyżowały, a im częściej się spotykały, tym bardziej pragnęły swojego towarzystwa.
Jednak kiedy w końcu narodziło się między nimi uczucie, Wszechświat postanowił je rozdzielić, zabierając ze sobą Śmierć. Na pamiątkę ich miłości zostawił jedynie Stary Dąb, który był świadkiem końca życia.
Kolejne wieki mijały, a drzewo pozostawało niewzruszone, opowiadając kolejnym pokoleniom o Życiu, które, choć pełne radości i światła, nie mogło istnieć bez cienia Śmierci przypominającej, że każde serce bijące z miłością, musi kiedyś przestać bić.
⋯♬⋯
Destiny
Siedzę zrezygnowana na łóżku, beznamiętnie wpatrując się w pustą ścianę, kiedy do moich uszu dobiega ciche pukanie w okno. Odwracam głowę i spoglądam w jego stronę, a na moje usta wpełza delikatny uśmiech, kiedy za szybą dostrzegam kołyszące się na wietrze gałęzie Starego Dębu.
Brakowało mi ciebie, zdaje się szeptać.
– Ja też za tobą tęskniłam – odpowiadam mu bezgłośnie.
Opowiedz mi historię, której nie mogłem być świadkiem, prosi.
Nie muszę zastanawiać się na tym, co zrobić, bo wiem, że nie ma na świecie osoby, która znałaby mnie tak dobrze, jak drzewo, znajdujące się na podwórku moich dziadków. Drzewo, które było świadkiem tak wielu pięknych i trudnych momentów w moim życiu, że nie mam serca mieć przed nim żadnych tajemnic.
Spokojnym krokiem podchodzę więc do pianina znajdującego się pod białą okiennicą, którą szeroko uchylam, żeby mój stary przyjaciel na pewno dobrze mnie słyszał. Czuję, jak letnie powietrze wpada do pokoju, otulając mnie swoją słodycz i przez chwilę rozkoszuję się tym uczuciem, a potem siadam na skórzanej ławeczce, delikatnie unosząc pokrywę instrumentu.
Przymykam powieki, kiedy nieśmiało zbliżam swoje palce do wytartych klawiszy. Witam się z nimi, przepraszając, że tak dawno ich nie odwiedzałam.
Boję się, że po takim czasie nie będziemy się pamiętać.
Moje wątpliwości znikają jednak wraz z pierwszymi dźwiękami melodii, którą zaczynam wygrywać. Z jej pomocą opowiadam historię dziewczyny, która zgrzeszyła tak wiele razy, że w końcu spotkała ją kara. Słone łzy zaczynają płynąć po moich policzkach, a ja ich nie zatrzymuję.
Od lat mam do odegrania w tym cyrku rolę, do której przypisana jest maska obojętności, ale to właśnie pod osłoną nocy, z dala od ludzkich spojrzeń, w końcu mogę być sobą. Mogę być słaba i chociaż wiem, że płacz nie przyniesie rozwiązania moich problemów, przynajmniej na chwilę staje się lżejsza.
Wylewam z siebie morze łez, śpiewając o całym bólu, jaki w sobie noszę, bo wiem, że nikt mnie nie usłyszy.
⋯♬⋯
Noe
Tillamook w stanie Oregon, położone około sto dwadzieścia kilometrów na zachód od Portland słynie z pięknych krajobrazów, sera i tego, że najprawdopodobniej nikt w promieniu pięciu kilometrów, nie będzie w stanie mnie rozpoznać.
Co ja tu właściwie robię?
Po ostatnim skandalu Will uznał, że najlepiej będzie, jak na jakiś czas zniknę z przestrzeni publicznej, więc postanowił wysłać mnie na wieś do swoich rodziców.
Niestety urlop w posiadłości moich rodziców odpadał z oczywistych względów. Nie wyobrażałem sobie stanąć nagle na ich ganku po tym, jak w wieku siedemnastu lat zostawili mnie zdanego samego na siebie. Gdyby Will nie dostrzegł we mnie potencjału, gdy grałem na ulicy Los Angeles, próbując uzbierać na chleb, to prawdopodobnie nadal koczowałbym na ulicach tego miasta wschodzących gwiazd, razem z innymi bezdomnymi.
Od tamtego czasu został nie tylko moim menadżerem, ale również namiastką ojca. Dlatego, kiedy powiedział, że mam do wyboru, albo spędzenie kilku tygodniu w Tillamook, albo będziemy musieli się pożegnać, wiedziałem, że czekają mnie wakacje pełne wrażeń w tej dziurze zabitej dechami, gdzie jedyną rozrywką jest pobliska farma i jeden McDonald's.
Byłem tu dopiero tydzień, a miałem wrażenie, że od mojego przyjazdu minęła wieczność. Nic wskazywało na to, że cokolwiek ma się zmienić, więc kolejną noc spędzałem leżąc na niewygodnym łóżku i wgapiając się w sufit.
Zasięg tutaj był tak beznadziejny, że nie byłem w stanie nawet scrollować social mediów.
Kiedy tak użalam się nad swoim losem, do moich uszu dobiegają pierwsze akordy Lovely Billie Eilish, mojej dobrej koleżanki z branży. Z początku wydawało mi się, że odbija mi od tej samotności i mam już po prostu urojenia, ale kiedy do pianina dołącza wokal, gwałtownie zeskakuje z łóżka i podbiegłem do okna.
Nie zrozumcie mnie źle, wielokrotnie słyszałem B. na żywo i jest naprawdę wybitną piosenkarką, ale dziewczyna, którą właśnie dostrzegam w domu naprzeciwko, ma tak niesamowity głos, że nie znam chyba wystarczającej ilości przymiotników, które mogłyby opisać jego piękno. Jest w nim tyle bólu i emocji, że sam zaczynam odczuwać ich ciężar.
Widok na dziewczynę odrobinę przysłania mi wielkie drzewo, którego gałęzie sięga jej okna, jednak udaje mi się dostrzec, że rude włosy opadają jej kaskadami na ramiona, a oczy ma zamknięte przez cały swój występ. Głos nie drży jej nawet przez ułamek sekundy, więc chociaż wydaje mi się, że po jej twarzy płyną łzy, to nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić czy płacze.
Ktoś musiał ją potwornie zranić, myślę i łapię się na tym, że chociaż nie znam nawet jej imienia, to mam ochotę zrobić krzywdę temu, kto doprowadził ją do tego stanu.
Po skończeniu Lovely dziewczyna śpiewa jeszcze kilka utworów i mam wrażenie, że kilka z nich jest autorskich, bo nigdy wcześniej ich nie słyszałem. Przez cały ten czas nawet na moment nie otwiera oczu, dzięki czemu mogę się w nią bezwstydnie wpatrywać.
Nie mam pojęcia, ile czasu mija, ale kiedy w końcu jej palce przestają płynąć po klawiszach, odsuwam się gwałtownie od okna, zanim rozchyli powieki i zdąży mnie dojrzeć.
– Kim jesteś, Syrenko i czemu jeszcze nie podbiłaś świata muzyki? – szepczę, opierając się o ścianę i właśnie wtedy zaczynam rozumieć, że muszę ją poznać.
Bez względu na konsekwencje.
⸻
#tsotears
CZYTASZ
The Sea of Tears
RomanceNazywam się Destiny Sullivan i przez całe życie popełniłam dziewięć zbrodni. Jednak ta, której zamierzam dokonać, będzie moim największym przewinieniem i kiedy nadejdzie dzień sądu ostatecznego, nie będzie dla mnie zbawienia, bo chociaż za dnia koch...