Destiny
– Wiesz, że nie musisz się bać – mówi Noe łagodnie, przesuwając kciukiem po moim policzku.
Nie mam pojęcia, jak on to robi, ale jego słowa zawsze potrafią uspokoić mój wewnętrzny chaos. Uśmiecham się do niego lekko, choć w środku wciąż czuję to delikatne napięcie. To, co jest między mną a Hartwellem jest przerażająco intensywne, a jednocześnie tak naturalne, jakby zawsze miało być właśnie w ten sposób. Nie jestem przyzwyczajona do takiej bliskości, do kogoś, kto patrzy na mnie z taką czułością, bez potrzeby udowadniania czegokolwiek.
– Noe... – zaczynam, ale on tylko kręci głową i przysuwa się bliżej, jakby chciał mnie ochronić przed moimi własnymi myślami.
– Nie musisz nic mówić – szepcze, a jego głos otula mnie niczym ciepły kocyk.
Przez chwilę milczymy, otoczeni harmidrem festiwalu, po prostu wpatrując się w siebie. Tak, jakbyś nie potrzebowali słów, żeby zrozumieć się nawzajem.
– Pójdziemy na wesołe miasteczko? – proponuję w końcu, próbując rozładować wiszące w powietrzu napięcie w powietrzu.
– Prowadź, Syrenko – uśmiecha się szeroko, jakby doskonale wiedział, co robię.
Razem ruszamy w stronę atrakcji, gdzie gromadzą się już ludzie i chociaż otacza nas gwar, w środku czuję ciszę – taką, która wypełnia serce spokojem. Spoglądam na Noego, który w tej swojej prowizorycznej charakteryzacji wygląda komicznie, ale mimo tego uśmiecha się, jakby był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i po prostu wiem, że jestem tam, gdzie powinnam być.
– To od czego zaczynamy? – pyta chłopak, gdy po chwili marszu docieramy do celu.
– Od tańczących filiżanek – stwierdzam.
Festyn tętni życiem – wokół biegają dzieci z balonikami, dorośli piją piwo, a gdzieś z oddali słychać wiwaty prawdopodobnie spowodowane wygraną na jednym ze stoisk.
– O, to tam! – Wskazuję ręką w stronę konstrukcji, gdzie kolorowe filiżanki kręcą się w zawrotnym tempie wokół własnych osi.
– Jesteś pewna? – Noe spogląda na mnie z udawaną troską. – Jeszcze możemy się wycofać.
– Jak się boisz, to możesz tu na mnie poczekać – odpowiadam, krzyżując ręce.
– Nie ma mowy – prycha w odpowiedzi.
Wkrótce stajemy w kolejce do karuzeli. Oboje czujemy dreszczyk emocji, nawet jeśli to tylko niewinna zabawa. Coś w atmosferze sprawia, że każdy staje się trochę bardziej beztroski, gotowy na odrobinę szaleństwa. Gdy w końcu wskakujemy do jednej z filiżanek, Noe od razu chwyta za koło na środku, które umożliwia kręcenie nią jeszcze szybciej.
– Gotowa? – pyta, a w jego oczy aż się błyszczą z ekscytacji.
– Zawsze – potwierdzam.
Karuzela zaczyna się obracać. Najpierw powoli, delikatnie, ale z każdą sekundą nabiera tempa. Nasza filiżanka wiruje coraz szybciej, a Noe, śmiejąc się jak dziecko, kręci nią jeszcze mocniej. Wszystko wokół nas to tylko wirujące rozmyte kształty i kolory. Uśmiecham się, czując jak moje ciało przepełnia adrenalina. Kocham to uczucie wolności i beztroski.
Kręcę głową, próbując złapać równowagę po zejściu z filiżanki. Nogi lekko mi się plączą, ale szybko łapię Noego za ramię, co powoduje, że oboje prawie się przewracamy, znowu wybuchając śmiechem.
– No dobra, przyznaję. Może trochę przesadziłem – mówi, gdy w końcu udaje nam się stanąć na prostych nogach. – Ale chyba przyznasz mi rację, że dobrze się bawiłaś.
CZYTASZ
The Sea of Tears
RomanceNazywam się Destiny Sullivan i przez całe życie popełniłam dziewięć zbrodni. Jednak ta, której zamierzam dokonać, będzie moim największym przewinieniem i kiedy nadejdzie dzień sądu ostatecznego, nie będzie dla mnie zbawienia, bo chociaż za dnia koch...