Noe
Budzi mnie potworna migrena.
Nie, stop. To nie migrena.
To kara za wszystkie moje dotychczasowe grzechy, objawiająca się w postaci przeszywającego bólu, rozchodzącego się właśnie po mojej czaszce.
Normalnie stwierdziłbym, że wczorajsza degustacja mojego ulubionego alkoholu, to był najgorszy pomysł, na jaki kiedykolwiek wpadłem (aż do czasu kolejnej konsumpcji cholernie drogiego whiskey), ale tym razem z czystym sumieniem muszę przyznać, że nie żałuję absolutnie niczego, co wydarzyło się poprzedniej nocy. Po raz pierwszy od naszego spotkania Destiny przyznała na głos, że nie jestem osamotniony i ona też to poczuła. Poczuła, że jesteśmy sobie przeznaczeni i nie obchodzi mnie, czy w dalszym ciągu będzie się tego wypierać, bo teraz wiem, że ten nieśmiały płomień się w niej tli, a ja muszę znaleźć sposób na to, żeby go rozpalić.
Wiem, że mam o co walczyć i to sprawia, że na moją twarz wkrada się nieśmiały uśmiech, który dosyć szybko zastępuje grymas, wywołany niemiłosiernie głośną muzyką, wydobywającą się z mojego telefonu, leżącego tuż przy mojej głowie.
Will.
– No dzień dobry, śpiąca królewno – słyszę w słuchawce, po tym jak odbieram połączenie.
– Czego chcesz, Will?
– Zapytać jak się czujesz.
– A co, stęskniłeś się?
– Za pilnowaniem cię na każdym kroku? – oczyma wyobraźni niemal widzę jak masuje sobie skroń. – Oczywiście.
– A tak poważnie, coś się stało?
– Nie, ale właśnie w tym problem. Nie dzieje się absolutnie nic, bo nie zrobiliśmy absolutnie żadnych postępów w sprawie z Kirą. Zarówno ona, jak i jej menadżerka są nieugięte, twierdząc, że jesteś ojcem jej wyimaginowanego dziecka.
– Jeżeli miałbym być ojcem jej bękarta, to musiałoby być niepokalane poczęcie, bo jestem pewien, że nie tknąłbym jej nawet pijany – mruczę. – Nie można zrobić jakiś testów na ojcostwo?
– Jest zdecydowanie za wcześnie.
– Rozmawiasz z naszym tatuśkiem? – w tle przebija się głos Hayesa.
– Powiedz mu, że jest idiotą – prosze Willa.
– Sam dobrze sobie zdaje z tego sprawę, nie trzeba mu powtarzać – wzdycha. – Wracając do tematu, to wiem, że obiecałem wyciągnąć cię z Tillamook jak najszybciej, ale obawiam się, że może to jednak trochę potrwać. Sprawa jest zbyt delikatna, żebyś teraz wracał.
– W porządku – udaję zawiedzionego, ale prawdę mówiąc całkowicie o tym zapomniałem, skupiając swoją uwagę na Destiny.
– Jesteś pewny, że naprawdę nic między Wami nie zaszło tamtej nocy? – pyta.
– Powtarzałem ci to już milion razy, ale tak, jestem pewien. Ludzie mogą mnie uważać za najgorszy sort człowieka, ale nie jestem potworem, który dotknąłby kogoś bez jego zgody.
– Wiem, ale...
– Nie ma żadnego ale, Will. Muszę kończyć – rzucam jeszcze krótkie pa, po czym się rozłączam.
Przecieram twarz dłońmi i głośno wzdycham. Zrobiłem wiele niewybaczalnych rzeczy w swoim życiu, ale zgwałcenie Kiry do nich nie należy. Mimo, że niewiele pamiętam z tamtej nocy, a uwieczniające ją fotografie nie przemawiają na moją korzyść, to jestem pewien, że nic nie zrobiłem dziewczynie, która oskarża mnie o swoją prywatną tragedię.
CZYTASZ
The Sea of Tears
RomanceNazywam się Destiny Sullivan i przez całe życie popełniłam dziewięć zbrodni. Jednak ta, której zamierzam dokonać, będzie moim największym przewinieniem i kiedy nadejdzie dzień sądu ostatecznego, nie będzie dla mnie zbawienia, bo chociaż za dnia koch...