IV. Rewrite the Stars

121 16 14
                                    

Destiny

Kiedy babcia uchyla drzwi mojego pokoju i pyta, czy pomogę jej lepić pierogi na obiad, zgadzam się od razu, bo mimo podłego nastroju, nie potrafiłabym jej odmówić.

Kobieta chyba wyczuwa, że nie czuję się najlepiej, bo gdy po skończeniu dziesięciu etapowej pielęgnacji twarzy, przekraczam w końcu próg kuchni, czeka na mnie z kubkiem gorącego kakao i kawałkiem świeżej chałki, posmarowanej domowym dżemem truskawkowym.

Uśmiecham się na ten widok i podchodzę do babci, pozwalając żeby zamknęła mnie w swoich ramionach, tak jak wtedy, gdy byłam małą dziewczynką. Wtulam twarz w jej klatkę piersiową jakbym chciała, żeby cała jej miłość otuliła moją zranioną duszę, a ona mi na to pozwala.

Chwile trwamy tak w uścisku, aż moment naszej nostalgii przerywa dzwonek do drzwi.

– Otworzę – oferuję i kieruję się w wejścia, które znajdują się niedaleko kuchni.

Gdy tylko drewniane drzwi uchylają się ze skrzypnięciem, a ja dostrzegam, kto czeka po drugiej stronie, całe moje życie przelatuje mi przed oczami. Mam wrażenie, że po raz pierwszy od dziewięciu lat stoję twarzą w twarz ze swoją przeszłością.

– Elaine – szepczę, ale blondynka niemal od razu po zobaczeniu mnie gwałtownie zawraca, gotowa do ucieczki.

– Elaine, poczekaj – proszę.

– Nie wierzę – dziewczyna stojąca do mnie tyłem, kręci głową. – Nie wierzę, że wróciłaś do Tillamook i nie przyszłaś nawet tylko po to, żeby się przywitać. Tak, jakby jedenaście lat naszej przyjaźni nigdy nic dla ciebie nie znaczyło, jakbyś wraz ze swoim wyjazdem wymazała z pamięci całe nasze dzieciństwo – mówi łamiącym się głosem.

– To nie tak... – próbuję się bronić, ale Elaine mi przerywa.

– A jak? – pyta spokojnie, odwracając się do mnie przodem. – Przez niemal dekadę czekałam na ciebie każdego lata, wyobrażając sobie moment, w którym w końcu rzucamy się sobie w ramiona, a potem nadrabiamy każdą osobno spędzoną chwilę i kiedy życie w końcu wysłuchało moje modły, okazuje się, że nie zasługuje nawet na ułamek sekundy twojego czasu.

Jestem w zbyt wielkim szoku, żeby cokolwiek powiedzieć, więc milczę, wpatrując się w nią z niedowierzaniem, że naprawdę tu jest.

– Tak myślałam – wzdycha zrezygnowana, a pojedyncza łza spływa po jej zaróżowionym policzku.

– Nie jestem tą samą osobą, którą byłam, kiedy widziałyśmy się po raz ostatni – odzywam się w końcu cicho. – Moje życie odkąd wyjechałam... bardzo się pokomplikowało. Dlatego obiecałam sobie, że będę się trzymać z dala od wszystkich, których mogłabym nieumyślnie skrzywdzić. Elaine, uwierz mi, że myślałam o tobie każdego dnia odkąd pożegnałyśmy się ponad dekadę temu, ale jestem chodzącym bałaganem, a ty prowadzisz spokojne, szczęśliwe życie i nie chciałam ci tego odbierać. Nie miałam do tego prawa.

– Jesteś kretynką – oświadcza, a ja przyjmuję to z pokorą, bo wiem, że zasłużyłam na te słowa. – Jesteś kretynką, jeżeli myślałaś, że nie przyjęłabym cię z otwartymi ramionami bez względu na to, co wydarzyło się w twoim życiu i jakie brzemię za sobą niesiesz – uśmiecha się przez łzy.

– Przepraszam. Naprawdę za tobą tęskniłam – mówię szczerze i ze skruchą.

– Mhm – lustruje mnie wzrokiem, zakładając ręka na rękę. – Właśnie widzę jak tęskniłaś. Tak bardzo nie mogłaś się doczekać, aż mnie zobaczysz, że już o brzasku dobijałaś się do moich drzwi – odpowiada niby urażona, ale potem robi krok do przodu i po prostu mnie obejmuje. – Ja też za tobą tęskniłam, Des, nawet nie wiesz jak bardzo.

The Sea of TearsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz