Destiny
Dzisiejszy wieczór w Tillamook jest jednym z tych, które przypominają mi, dlaczego tak bardzo kocham tę małą mieścinę. Słońce ledwo wschodzi, a ja siedzę na ganku, wdychając świeże, chłodne powietrze. Wydaje się, że wszystko jest na swoim miejscu.
Od czasu ostatniej rozmowy z Hartwellem czuję, że nasze relacje zaczęły się zacieśniać. Odnoszę wrażenie, że z każdym dniem zaczynam coraz bardziej wierzyć w to, że naprawdę nam się uda. Tak, jakby wszystkie kawałki układanki, w końcu wskoczyły na swoje miejsce.
Siedząc na schodach ganku, z filiżanką herbaty w ręku, spoglądam w stronę wzniesień, które otaczają Tillamook. Spokój tej miejscowości jest teraz czymś, czego potrzebowałam, szczególnie po chaosie, jaki towarzyszył mi w ostatnich miesiącach przed przyjazdem tutaj.
Jednak w tej chwili, gdy wszystko wydaje się zbyt piękne, czuję lekkie ukłucie niepokoju. Może to tylko przeczucie, a może cień nadchodzących wydarzeń, których nie potrafię jeszcze przewidzieć.
Kiedy spoglądam przed siebie dostrzegam jak Noe, ubrany w luźny sweter i dżinsy, z gitarą przewieszoną przez ramię, podbiega w moją stronę. Uśmiecha się do mnie ciepło, a potem siada obok i wyciągając dłoń po kubek gorącego napoju.
– Cześć – mówi, przyciągając filiżankę do ust.
– Cześć – odpowiadam, przesuwając się lekko, by zrobić mu więcej miejsca.
Blondyn upija łyk herbaty i patrzy na mnie z tą swoją charakterystyczną, pełną ciepła iskrą w oczach. Siedzimy tak, w ciszy, która jest dziwnie przyjemna. Może nawet więcej mówi niż nasze ostatnie rozmowy. Bez słów rozumiemy, że ten moment, ten poranek, jest tylko dla nas.
– Mam coś dla ciebie – mówi nagle, jego głos łagodny, a jednak w jego oczach widzę nutkę tajemnicy.
Spoglądam na niego pytająco, a on bierze gitarę do rąk, obracając ją w dłoniach, jakby szukał odpowiednich akordów. Widzę, jak jego palce delikatnie przesuwają się po strunach, testując dźwięki, które wkrótce zamienią się w melodię. Siedzę obok, zerkając raz na jego dłonie, raz na twarz, próbując zgadnąć, co zaraz usłyszę
– Napisałem ci piosenkę – mówi cicho, przerywając ciszę poranka, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.
Zaczyna grać, a pierwsze dźwięki gitary są delikatne, niemal szeptane. Jego palce poruszają się po strunach z taką precyzją i uczuciem, że każdy akord wydaje się mieć swoje znaczenie. A potem zaczyna śpiewać. Jego głos jest cichy, miękki, jakby śpiewał tylko dla mnie.
Chciałbym napisać ci piosenkę
Słodką i piękną jak ty
Z delikatną nutą bólu
Który gdy nie ma cię obok
Wciąż towarzyszy mi
Chciałbym napisać ci piosenkę
Słucham, jak słowa płyną z jego ust, każde z nich delikatnie tkane na tle prostych akordów.
W tej samej chwili, gdy kończy, zza rogu, jeden po drugim, wyłaniają się ogromne, terenowe auta.
– Kurwa mać – Hartwell momentalnie zrywa się z miejsca. – Nie, to się nie dzieje...
Patrzę na niego zdezorientowana i zanim dociera do mnie, co się dzieje, sznur samochodów zaczyna niebezpiecznie zbliżać się do domu moich dziadków. Pojazdy z logo lokalnych i ogólnokrajowych stacji telewizyjnych zajeżdżają pod naszą posesję, a z nich wyskakują kolejne osoby – reporterzy, kamerzyści, fotografowie. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie dążę zebrać myśli.
CZYTASZ
The Sea of Tears
RomanceNazywam się Destiny Sullivan i przez całe życie popełniłam dziewięć zbrodni. Jednak ta, której zamierzam dokonać, będzie moim największym przewinieniem i kiedy nadejdzie dzień sądu ostatecznego, nie będzie dla mnie zbawienia, bo chociaż za dnia koch...