III. Daylight

128 16 12
                                    

Noe

Powinienem był się trzymać od niej z daleka, a nie proponować jej podwózkę. Dobrze wiedziałem, że nawet jeżeli odwzajemniała by moją fascynację, to ta relacja nie miałabym szans na przetrwanie w moim świecie. Świecie pełnym kłamstw i paparazzi śledzących mój każdy mój ruch.

A mimo wszystko to zrobiłem.

Kiedy wsiada do mojego samochodu, otula mnie jej słodka, liliowa woń.

Destiny pachnie jednocześnie jak najpiękniejszy dzień w moim życiu, obietnica przygody i coś, co chciałbym zatrzymać na zawsze, mimo że znajduje się to poza moim zasięgiem. Przez chwilę zapominam o wszystkim co mnie otacza, skupiając się tylko na jej obecności, bo ma w sobie coś magicznego, co mnie przyciąga.

– Gdzie jedziemy? – Z zamyślenia wyrwa mnie jej melodyjny głos.

– Do domu, a gdzie mamy jechać?

– A skąd wiesz, gdzie jechać? Nawet nie zapytałeś mnie o adres – odpowiada, krzyżując ręce na piersi.

Tak się skupiłem na tym, że siedzi w moim aucie, że całkowicie wypadło mi to z głowy.

– Mieszkam w okolicy, widziałem jak wychodziłaś do sklepu – próbuję wybrnąć, nie zdradzając za dużo szczegółów mojego pobytu.

– Jak to mieszkasz w okolicy?

– To skomplikowane.

– W porządku – nie wypytuje o dokładny adres, za co jestem jej wdzięczny. – Na jak długo przyjechałeś do Tillamook? Nie musisz odpowiadać, jeżeli to tajemnica.

– Jesteś moją fanką i liczysz, że jeszcze na mnie wpadniesz? – wypalam i od razu besztam się w myślach za bycie idiotą.

Mam wrażenie, że zachowuję się jak zauroczony gówniarz, który nagle stracił podstawową umiejętność komunikacji i plecie, co mu ślina na język przyniesie.

– Dokładnie – dziewczyna świergota ironicznie. – Mam nadzieję, że będę wtedy lepiej wyglądać i zrobisz sobie ze mną zdjęcie, którym będę mogła się pochwalić na swoich social mediach.

– Teraz też wyglądasz pięknie – mówię, zaskakując samego siebie.

– Dziękuję – odpowiada tak pewnie, jakby dobrze zdawała sobie z tego sprawę, ale kątem oka zauważam, że nieśmiały rumieniec wkrada się na jej policzki.

– A wracając do twojego wcześniejszego pytania, to przyznam szczerze, że sam nie mam pojęcia ile tu zostanę. Może miesiąc, a może dłużej. Wszystko zależy od tego jak szybko... uda się wyjaśnić pewną sprawę.

– Współczuję – brzmi, jakby wiedziała co mam na myśli i wcale nie dziwi mnie, że słyszała o dramie, o której przez ostatnie tygodnie trąbiły wszystkie portale plotkarskie. – To musi być trudne, musieć tłumaczyć się z każdego potknięcia, kiedy wszyscy tylko czekają na to, aż podwinie Ci się noga – dodaje.

– Widzisz, a nie powinnaś – prycham. – Przecież według mediów i tak jestem potworem, więc to przede mną powinno się chronić innych, a nie mi współczuć.

Najwyraźniej nie spodziewała się takiej reakcji, bo dostrzegam jak wbija we mnie zdziwione spojrzenie.

Chyba przyjąłem zbyt ofensywną postawę.

– Przepraszam – mówię już spokojniej. – Nie chciałem na ciebie naskoczyć.

– Nie, w porządku, rozumiem. Nie powinnam wtrącać się w twoje sprawy i zachowywać jak kolejna napalona fanka. Nie chciałam cię denerwować.

The Sea of TearsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz