Noe
Po wyjściu Willa, czuję jak fala ulgi powoli rozchodzi się po moim ciele. Być może powinienem to lepiej przemyśleć, ale w głębi czuję, że decyzja zapadła już dawno – nie jestem gotowy jeszcze zostawić Destiny. Nie, kiedy w końcu zaczęła się na mnie otwierać. Jednak zamiast uczucia pewności, towarzyszy mi dziwny niepokój, jakby coś wisiało w powietrzu. Spoglądam przez okno salonu na opustoszały podjazd, gdzie jeszcze chwilę temu stał mój menadżer. Jego słowa odbijają się echem w mojej głowie: Los Angeles może jeszcze poczekać, ale tego czasu nie ma za wiele.
Pogrążony w myślach, idę do kuchni, a w mojej głowie układa się plan na resztę dnia. Wiem, że muszę porozmawiać z moją Syrenką. Ona musi wiedzieć, że nie jestem tutaj tylko na chwilę, że to nie jest chwilowy kaprys ani ucieczka od obowiązków. Jestem tu dla niej. Czuję potrzebę, żeby to powiedzieć na głos, zanim niepewność zburzy wszystko, co zbudowaliśmy przez ostatnie tygodnie.
Gdy przekraczam próg kuchni, mój wzrok pada na telefon leżący na blacie. Normalnie czułbym presję, żeby najpierw przegadać to z chłopakami, ale teraz jedyne, co mnie interesuje, to przyszłość tutaj, w Tillamook, z Destiny.
Nie mogę jednak udawać, że to będzie łatwe. Prędzej czy później Los Angeles, media i wszystko inne wróci, a ja wiem, czy jest gotowa na to, by stanąć w centrum medialnego szaleństwa.
Zaciskam dłoń w pięść, wpatrując się w widok za oknem. Czas na szczerą rozmowę.
⋯♬⋯
Kiedy po południu staję na ganku należącym do domu dziadków Destiny, czuję dziwną mieszankę ekscytacji i lęku. Ostatnie tygodnie zbliżyły nas do siebie bardziej, niż mógłbym się spodziewać, a jednak wciąż mam wrażenie, że dzieli nas mur. Dessie jest bardzo skryta, a każda jej emocja wydaje się owiana tajemnicą. I choć często sprawia wrażenie radosnej, widzę w jej oczach ten smutek, którego powodu jeszcze mi nie zdradziła.
Drzwi otwierają się szybko, zanim jeszcze zdążę zapukać. Najpiękniejsza kobieta na świecie stoi właśnie przede mną w białym swetrze, lekko zaskoczona, ale uśmiecha się na mój widok.
– Hej – mówi cicho, wpuszczając mnie do środka.
– Hej – odpowiadam, lekko niepewny.
Kiedy zbliżam się do niej, delikatnie obejmuję ją w talii i przyciągam do siebie. Czuję, jak napięcie w moich barkach powoli ustępuje, gdy nasze ciała stykają się, a Destiny wtula się w moje ramiona. To właśnie ten spokój, którego potrzebuję.
– Co się dzieje? – pyta, spoglądając mi w oczy.
Widzę w nich troskę, ale także delikatny cień wątpliwości. Zaciskam usta, zastanawiając się, od czego zacząć.
– Musimy porozmawiać – oznajmiam ostrożnie, nie spuszczając z niej wzroku.
Jej twarz momentalnie tężeje, a ja widzę, jak jej ciało napina się, jakby przygotowywała się na złe wiadomości.
– O czym? – pyta cicho.
– O wszystkim – odpowiadam, chwytając ją za rękę i prowadząc na kanapę w salonie. Siadamy obok siebie, a ja staram się zebrać myśli, by nie wylać na nią wszystkiego naraz.
– Noe, przestań mnie straszyć. Coś się stało? – jej głos jest pełen niepokoju, ale wciąż trzyma się dzielnie.
Biorę głęboki oddech i patrzę jej w oczy. Nie mogę się wycofać.
– Will, mój menadżer, przyjechał dzisiaj do Tillamok – mówię i czuję jak Destiny spina się jeszcze bardziej. – Powiedział mi, że mogę wrócić do Los Angeles.
CZYTASZ
The Sea of Tears
RomanceNazywam się Destiny Sullivan i przez całe życie popełniłam dziewięć zbrodni. Jednak ta, której zamierzam dokonać, będzie moim największym przewinieniem i kiedy nadejdzie dzień sądu ostatecznego, nie będzie dla mnie zbawienia, bo chociaż za dnia koch...