Prolog

30 1 0
                                    


To był męczący dzień.

Ostatnie dni wcale lepsze nie były, ale ten dzisiejszy dał mu ostro w kość. Wciąż miał przed oczami zwłoki młodej kobiety zamordowanej w bestialski sposób, nage i porzucone przy śmietnikach w centrum miasta. Takie porzucenie było jak środkowy palec dla ofiary, pokazywał, jak mało ona znaczyła dla sprawcy.

Nowa sprawa przyszła z samego ranka i zabrała mu cały spokój ducha, który miał od niecałych dwóch dni, czyli od kiedy zakończył ostatnie śledztwo.

A do tego jeszcze bolała go głowa

Jęknął, ściskając palcami nasadę nosa i skrzywił się, gdy przez otwartą szybę auta wpadł warkot silnika. Uchylił powieki, zerkając w bok i patrząc na motocyklistę. On w tym samym czasie odwrócił głowę, spoglądając na detektywa, ale kask zakrywał jego twarz.

Czarny motor wydał pomruk, a detektyw nie był w stanie oderwać od niego wzroku. Mężczyzna siedzący na nim był wysoki i umięśniony, na ramionach zarzucił zapiętą białą koszulę na krótki rękaw, jasne jeansy opinały nogi, a dłonie skrywał za rękawiczkami. Podniósł jedną z nich i zamachał, pewnie przyjaźnie, ale jedyne co dostał w zamian to chłodne spojrzenie mężczyzny w samochodzie.

Machanie przyjazne zamieniło się na środkowy palec, a detektyw podał mu swoją wizytówkę i uśmiechnął się. Było to minimalne wygięcie warg na jakie pozwolił mu stan zmęczenia, pozbawione wszelkiej wesołości i dobroci; miał ten uśmiech przeznaczony dla specjalnych osób, które irytowały go bardziej, niż kultura pozwalała przyznać. Motocyklista wziął kartkę i bez patrzenia na nią schował do kieszeni.

- A chciałem powiedzieć, że ma fajny samochód - mruknął do siebie motocyklista, a gdy światło zmieniło się na zielone ruszył z pełną mocą. Detektyw jedynie pokręcił głową mając nadzieję, że nieznajomy nie zostanie dawcą w najbliższej przyszłości. Brak stroju uznawał za zbytnią brawurę i widział nie raz czym kończy się tak szybka jazda. 

W domu zamknął drzwi na kilka zamków, uzbroił alarm i ruszył do gabinetu, gdzie odłożył kaburę z bronią do sejfu. Portfel rzucił na biurko i rozbierając się po drodze ruszył do łazienki, gdzie przystanął przy lustrze na całą długość ściany.

Harry Fontaine miał 33 lata i zaczynało to być widać; w czarnych włosach pojawiły się siwe nitki, a zmarszczki pogłębiły się, zwłaszcza te przy oczach i na czole. Brązowe oczy miały zacięty wyraz, ale sińce pod nimi wręcz krzyczały o osiem godzin nieprzerwanego snu. Nie miał tatuażów, kolczyków czy innych znaków szczególnych, a jedynie metr osiemdziesiąt, umięśnione ciało i wprawne oko snajpera. Od dekady służył w FBI, najpierw jako zwykły szeregowiec, aż awansował na detektywa. Razem ze swoim zespołem złożonym z jeszcze czterech osób starał się ratować ludzi i znaleźć sprawców ich morderstw czy zaginięć.

Po prysznicu zjadł szybką kolację, przejrzał media społecznościowe, a gdy kładł się do łóżka, dostał wiadomość SMS. Jej treść wskazywała, że motocklista w końcu przeczytał wizytówkę.

Od: Nieznany:

Yo, ziom, nie wiedziałem, że masz taki sposób na podryw.

Jestem Isak, tak w sumie.

I tak w sumie to ja nie chciałem

Że z tym fakiem

Wymskło mi się


Harry jak przeczytał ostatnią wiadomość, przewrócił oczami. Wymsknąć się to może kot z domu, a nie środkowy palec, czy morderca. Potrząsnął głową. Za dużo miał myśli związanych z pracą, a teraz czas był, by poszedł spać. By mógł się wyspać i wrócić do pracy następnego ranka.

Boże. Kiedy w końcu odpocznie?

Odpisał i zablokował telefon, czując cichą, ale mściwą satysfakcję. Chłopak nie mógł mieć więcej niż 25 lat i Harry czuł się usatysfakcjonowany, jak następnego ranka się zobaczą i ujrzy jego przerażoną minę.

Do: Isak, fakers:

Bądź jutro o 8:00 rano w holu budynku Centralnego Biura Śledczego, blok A. Musisz odebrać mandat. 

Travel To The Void /mmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz