Koło dwudziestej drugiej telefon Harry'ego rozświetlił się od nowej wiadomości.
Był jeszcze w garniturze. Niedawno wrócił z pracy, odstawił broń i zajął się kolacją. Chciał zjeść jajecznicę z boczkiem, wypić herbatę i położyć się spać. Tylko i aż tyle, ponieważ wiedział, że nie będzie mu dane.
Nikt do niego nie pisał oprócz pracy. No, z jednym wyjątkiem i jak okazało się – z drugim także.
Od: Isak:
Przyjedź na parking przy Cosco.
Tego obok stacji benzynowej
Ja jestem tym na motorze
lol
To za ile będziesz?
Boże. Święty. Czy ten chłopak nie mógł napisać tylko jednej wiadomości? Mógł poprzestać na tej pierwszej i nie atakować Harry'ego SMS'ami. Detektyw spojrzał tęsknię w stronę jajek, jeszcze surowych i skorupkach, które minęły mu koło ust.
Do: Isak
Daj mi dziesięć minut. Czy to bardzo pilne?
Od: Isak:
Tak
Mam kogoś kto ma przy sobie trawkę
Więc to pilne
Harry zjawił się w pięć minut, wyprzedzając tyle aut, ile się dało i łamiąc z kilka przepisów drogowych. Miał szczęście, że policja zna już jego samochód i blachy, dlatego w świętym spokoju mógł dojechać na miejsce.
Chociaż on sam w świętym spokoju nie był. Ściskał i szarpał kierownicą, klnął na wyprzedzane samochody i czerwone światła, wciskając pedał w podłogę. Zagryzał szczęki tak mocno, że groziła mu wizyta u dentysty. Upewnił się kilkakrotnie, czy nie zapomniał kabury z pistoletem, przezywając Isaka w myślach.
Czy on nie wiedział, że to jest niebezpieczne?! Jak mógł pisać do niego, trzymając na ciemnym, pustym parkingu dealera?! Czy ten dzieciak nie myślał?! Może mu się stać krzywda, do cholery!
Żałował, że wziął sobie Isaka jako informatora. Teraz narażał go na niebezpieczeństwo.
Jednak, gdy z piskiem opon dojechał na parking, zastał tam tylko jedną osobę. Trzasnął drzwiami tak mocno, że aż sam się wzdrygnął i w trzech krokach dopadł do Isaka. Ten leżał na motorze, ubrany w szary dres; nogi ułożył na kierownicy, a dłonie pod głową. Ubrany wciął miał kask i rękawiczki, ale Harry zauważył ruch głowy, sugerujący, że ten go widzi. Uchylił osłonę i ich spojrzenia się skrzyżowały.
- Podjebałeś samego siebie? – Prycha Harry. Obchodzi motor dookoła, nie zauważając na nim rys. Był głodny i wściekły i głodny i zaraz trzepnie temu chłopakowi.
- Nie ma towaru, nie ma zbrodni – Isak rozkłada dłonie i siada powoli. Zdejmuje kask i kominiarkę termoaktywną, strzela palcami, na co Harry się krzywi. – I nie podjebałem. Nie pisałem z oficjalną skargą.
- Bo mnie testowałeś – Mówi pewnie Harry i Isak wzrusza ramionami. Zeskakuje z motoru i staje naprzeciwko detektywa. Są w tym samym wzrośnie, ich czubki butów się stykają, a oddechy mieszają. Młodszy jest teraz pewny siebie i widocznie także zły, po sposobie w jaki mruży na starszego oczy. W tych ciemnościach rozświetlaną światłami ich pojazdów, nie było widać jakiego są koloru.
- Tak.
- Mam ochotę ci trzepnąć!
Isak śmieje się tak nagle i głośno, że aż się cofa. Przykłada dłoń w czarnej rękawiczce do brzucha, a jego głos niesie się w ciemności. Wygląda na beztroskiego, na policzkach ma rumieńce, a Harry wzdycha.
- Strzepać mi? – Śmiech zmienia się w kokieteryjny uśmiech i Isak znowu jest blisko. Czują perfumy drugiego, świeże, męskie, mocne. Przyciągające. – Och, panie detektywie, nie robiłem tego od kiedy wróciłem od ciebie do domu.
I znowu te cholerne pani detektywie i Harry wie, że nie ma tak silnej woli, by siebie samego kontrolować. Isak musi przestać używać do niego tego sformułowania. Patrzy na niego wściekle, ale chłopak nie robi sobie nic z tego spojrzenie, uśmiechając się niewinnie.
- Jesteś problematyczny.
- Moja mama też tak mówi, ale nie proponuje mi orgazmu na ciemnym i pustym parkingu.
Wychyla dłoń i trzepie młodszego z otwartej ręki w potylice. Isak syczy i odchodzi od niego na bezpieczną odległość.
- Nie masz odsuniętej tablicy rejestracyjnej – Harry mówi. Isak schował tablicę pod siedzenie na końcu motocykla – Za to jest mandat, a w twoim przypadku brak motoru na następny sezon.
Isak patrzy na niego z takim bólem, że Harry ma ochotę pogryźć sobie język.
- Masz szczęście, że jestem na to za głodny – Reflektuje się zbyt szybko – I wybacz, że ciebie w końcu trzepnąłem. Dawałeś mi powody od wczorajszego wieczoru.
- Przestań mówić jak moja mama – Isak się śmieje, ale jego oczy są poważne. – Ja też jestem głodny. Oo! – Krzyczy, masując się po brzuchu. Podwija bluzę, ukazując mięśnie, opaloną skórę i tatuaż sztyletu. Harry z bólem patrzy w bok – Mam ochotę na Maka! Jedziesz ze mną?
- Nie. - Harry wzdycha, a jego pusty żołądek protestuje głośno. Zaczyna kierować się w stronę swojego samochodu - Bezpiecznie na drodze. I nie pokazuj nieznajomym faków!
- Dawaj ze mną na kebaba! – Nie odpuszcza młodszy – Co innego masz do roboty?
- Robotę – Rzucha sucho Harry i kiwa głową, żegnając się z Isakiem. Zostawia go na parkingu, a Isak nie rusza się dopóki nie odjeżdża. Dopiero na drodze wyprzedza detektywa i mknie po pustych ulicach miasta. – Uważaj, dzieciaku – Prosi Harry. Isak znowu nie ubrał kombinezonu.
Będzie musiał mu natłuc do tej głowy, że musi się ubierać, pomyślał i nagle zahamował.
Co. Jest. Kurwa.
Jakie będzie musiał?
- Halo, znasz tego dzieciaka od wczoraj! – Krzyczy sam do siebie, włączając się z powrotem do ruchu – Muszę sobie psa kupić. Albo kota. Albo złotą rybkę. Robię się samotny i zaczynam mieć plany z dzieciakiem, który ma niezdiagnozowane ADHD, niebezpieczne hobby i który jest dla mnie za młody. Stop. Nawet nie bierz pod uwagę, że coś mogłoby być.
Musiał przemówić samemu sobie do rozsądku. Inaczej przepadnie, a razem z nim Isak.
CZYTASZ
Travel To The Void /mm
RomanceTo był męczący dzień i ostatnie, czego potrzebował, to butny motocyklista pokazujący mu środkowego palca. motocyklista x detektyw fbi