Tygrysku.

22 3 0
                                    


Jeszcze nie otworzył oczu, ale nie spał już od kilku minut. Rozkoszował się ciepłą, dużą dłonią na jego własnej, odciskami i szorstkim kciukiem, który kręcił kółka na jego skórze. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw; kiedyś sądził, że zabije go motor lub matka, a nie najlepszy przyjaciel. Na samą myśl chciało mu się płakać.

A do tego Harry był obok. Cały czas od kiedy otworzył oczy, będąc na sali szpitalnej. Nie opuszczał go na dłużej niż kilka minut i Isak nie powinien być taki egoistyczny; powinien wysłać detektywa do domu, by ten umył się i zjadł porządny posiłek, ale cieszył się, że nie jest w tym miejscu sam i nie musi zmagać się z samotnością i własnymi myślami. Nie potrafił zmusić się, by kazać Harry'emu odejść.

Uratował mu życie. Ta myśl była jak olśnienie, jak ciepła woda wypełniającą wannę w mroźny poranek, jak zimne piwo w lato, jak... jak świadomość, że się zakochał. To właśnie tak się objawiało? Jako coś przyjemnego? Najwidoczniej.

Nigdy wcześniej nie był zakochany, mimo że miał dwadzieścia trzy lata. Ale ten o dekadę starszy mężczyzna zawładnął całym jego światem, o sercu nie wspominając.

Detektyw zaczął śpiewać, pierwsze słowa były ciche, ale z każdym kolejnym jego głos przybierał na sile i głośności; jego śpiew był czysty, jakby robił to od niemowlęcia, jakby nigdy nie wrzeszczał, a jedynie śpiewał i Isak cieszył się, że wciąż udaje, że śpi, bo mógł tego posłuchać. Słyszał ten dźwięk tylko raz, ale ten... ten teraz był specjalnie dla niego.

- Icould love youwith my eyesclosed
Kiss you with a blindfold
Figure you out (mm mmh)
I might hold you with my hands tied
Show you I'm the right guy
To figure you out nah

- Cofam swoje słowa – Mówi Isak, uśmiechając sie lekko, gdy uchyla powieki. Harry mruży na niego oczy, widząc, że ten już nie spał od kilku minut – Miałbyś cholerne stado psychofanek.

- A ty byłbyś największą z nich – pewnie odpowiada detektyw.

- Uważasz, że jestem gruby? – Prycha Isak, a Harry kręci w ciszy głową.

Szatyn czuł się już nieco lepiej. Nawet pielęgniarka pozwoliła mu zjeść galaretkę i upić kilka łyków wody, których nie zwymiotował. Nie miał zawrotów głowy i nie potrzebował sobie ciągle przypominać, dlaczego znajduje się w szpitalu. Czuł jednak, jak cały się lepi, jak jego zęby potrzebują szczoteczki, a włosy szamponu, a koszula szpitalna jest rozpięta, przez co jego nagi tyłek miał zbyt bliski kontakt z szorstką pościelą.

Bolało go do tego całe ciało. Lewa noga była dziwnie odrętwiała od kolana w dół, ale może to i lepiej? Już wcześniej miał jego kontuzję, a teraz bał się myśleć, do jakiego stanu doprowadził go Louis. Żebra bolały przy każdym głębszym oddechu, rwąc i zabierając mu dech, a głowa często tak bolała, że myślał, że nie wytrzyma. Wtedy przychodziła miła pielęgniarka, dawała mu leki lub podłączała kolejną kroplówkę.

- Twoja rodzina zażądała się z tobą zobaczyć – Harry poważnieje, a Isak markotnieje, ale kiwa sztywno głową, by weszli. Matka wygląda blado, ale widać po niej, że jest krok od wścieklizny. Za to ojciec i Jonas wyglądali na przemęczonych, mieli kręgi pod oczami i szare twarze. Na jego widok lekko się uśmiechnęli, ale tato jak zwykle pozostał milczący. Isak niekiedy nie pamiętał, jak brzmi jego głos.

Jonas postawił dwie pełne torby z jego ubraniami, ręcznikami, kapcami pod prysznic i kosmetykami. Kobieta stanęła w nogach łóżka syna i patrzyła na niego, jakby ten nie leżał w szpitalu, a w domu pogrzebowym.

- Przeżyłeś.

Jej ton ciężki był od zawodu i Harry poczuł wzbierając się w nim wściekłość. A smutek wypełniający zielone oczy Isaka sprawił, że nie potrafił się kontrolować.

- Pani Jara, czy pani zdaje sobie sprawę, że to cud? – Grzmi detektyw, a kobieta rzuca mu chłodne, oceniające spojrzenie – Gdybyśmy spóźnili się chociażby pięć minut, pani syn leżałby teraz w trumnie! Na pani miejscu bym cię cieszył albo chociaż udawał, bo to, co pani teraz sobą prezentuje, to znęcanie się nad ofiarą. Jak zmieni pani nastawienie, niech pani odwiedzi syna, a teraz proszę wyjść zanim postawię pani zarzuty.

Blondynka mruży na niego oczy.

- Więc to z tobą spotyka się mój syn? – Bardziej stwierdza niż pyta. Teraz śmie nazywać Isaka swoim synem? Harry zacisnął pięści.

- To, z kim spotyka się pani syn jest tylko jego sprawą. A pani powinna już wyjść stąd trzy sekundy temu.

Ojciec chłopaków odciąga kobietę delikatnie, posyłając detektywowi spłoszone, przepraszające spojrzenie i reszta rodziny Jara wychodzi. Isak wzdycha głośno, aż bolą go żebra.

- Ona będzie próbowała cię zniszczyć. Twoją karierę może szlag trafić, Harry. Moja matka jest szalona i-

- Ogarnij się, Isak – Harry mu przerywa – Przestań się nią stresować, a zacznij swoim zdrowiem.

Wtedy Isak blednie, aż detektyw czuje się źle, że postawił się kobiecie. Ale wtedy młodszy szepcze:

- Co z moim motorem?

- Jest na parkingu biura.

- A co z moim kolanem?

- Strzaskane – Wzdycha Harry – Miałeś operację, ale nie wykluczają kolejnej. Czeka cię długa rehabilitacja, ale wrócisz na motor. Kiedyś.

Isak czuje się, jakby gasła w nim nadzieja. Matka nie dobiła go tak, jak informacje od Harry'ego. Ten ściska go za dłoń, ale nie jest w stanie odwzajemnić uścisku.

- Jak długo?

- Pół roku.

Isak bierze drżący wdech, a łza spływa w dół bladego policzka. Nie jest w stanie powstrzymać kolejnych, a nie może też szlochać, bo Louis połamał mu żebra i ten płacz bardziej bo boli niż ukaja.

- Isak, jesteś dzielny i odważny – Harry'ego ton jest miękki i troskliwy, a gdy scałowuje łzy szatyna, ten rozkleja się bardziej – Masz prawo płakać i wyszlochać wszystkie traumy i to, co się wydarzyło z Louisem. Będę tutaj cały czas. Przy tobie i dla ciebie. 

Tu już nie chodziło tylko o jego traumy, które kolekcjonował od dwudziestu parę lat, a o dojmujące uczucie samotności i pustki. Jego zespół, w którym kiedyś tańczył, już go pewnie nie pamiętał, a i tak mama postarała się zniszczyć jego relację z tańcem. W rodzinie też nie miał nikogo, kto by się nim naprawdę przejmował, a dziadkowie mieszkali na innym kontynencie. Louis był jego jedynym przyjacielem, z którym trzymał się od kiedy pamiętał. Znali się od tylu lat i razem przeszli przez wiele bagien, by rozstać się w taki sposób. Kilka znajomych motocyklistów było tylko znajomymi na zlotach czy na nocnych jazdach. 

Prócz Harry'ego nie miał nikogo. A strzaskane kolano było znakiem, że w życiu już nie pozostało mu nic, co go uszczęśliwi i da poczucie wolności. 

- Chciałbym, ale bolą mnie żebra.

Harry całuje jego usta. Pocałunek smakuje słono, a wargi ma spierzchnięte.

- Wszystko się ułoży, tygrysku. 

Travel To The Void /mmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz