Chciał zrobić z nim to samo, co z resztą tych bezimiennych twarzy, które były już wyblakłe w jego pamięci. Twarz Isaka będzie tam jednak żywa i będzie mógł odtwarzać ten moment w nieskończoność. Jego przyjaciel w końcu dostanie to, o czym tak marzył. Sam nie miał siły tego wziąć, dlatego Louis podaruje mu śmierć.
Ściąga kask, który kładzie na jednym ze zlewów i zmienia rękawiczki z tych na motor na lateksowe. Włosy chowa pod czepkiem, a do uszu wkłada słuchawki, puszczając na maksa specjalną playlistę na zbrodnie. Tanecznym krokiem podchodzi do stołu, by wszystko sobie przygotować i zastanawia się nad skalpelami.
To wszystko przez słuchawki, pomyślał, gdy drzwi rozsunęły się za jego plecami. Bardziej poczuł niż zobaczył, że nie jest już sam w magazynie, w którym w sekundę zaroiło się od ludzi ubranych w kamizelki kuloodporne. Jego kij leżał przy nieprzytomnym Isaku, co sprawiło, że krzyknął z frustracji i wściekłości.
Miał dwa wyjście: poddać się lub spróbować napaść na jednego z policjantów i przy tym zginąć. Nie było tutaj mowy o jego śmierci. To Isak miał się z nią poznać, a nie on, Louis Lordman!
- Odsuń się, Harry – Warczy Matt, który wychodzi na prowadzenie. Ma nogi lekko ugięte w kolanach, broń wycelowaną w sprawcę, a oczy zmrużone. Harry słucha się go tylko dlatego, że w ten sposób znajduje się szybciej przy Isaku.
Zauważa, że drżą mu dłonie, gdy przyciska palce do szyi młodszego. Puls jest wyczuwalny, a detektywa zalewa tak wielka fala ulgi, że musi złapać kilka głębokich oddechów. Jego mózg jakby na chwilę się zawiesił, potrzebował sekund, by przetworzyć, że Isak żyje. Nie jest za późno na pomoc.
Wezwał karetkę z taką furią, że kobieta w centrali zaczęła się jąkać.
- Ma vie* - Mruczy, oglądając ciało Isaka. Jego kolano jest wygięte pod takim kątem, że detektywowi robi się niedobrze. Wciąż ma kask na głowie i wiedział, że nie może go teraz ruszać, dopóki nie przyjadą sanitariusze - Mon beau, tout ira bien**.
Matt zakuwa w kajdanki Louisa, który klęczał przy stole z dłońmi na tyle głowy. Był tak wściekły, że dolną wargę pogryzł sobie do krwi; spływała teraz w dół jego podbródka. Wyprowadzili go najszerszym kołem zdala od leżącego Isaka i Harry zaklął, gdy po kolejnych kilku sekundach nie usłyszał dźwięków karetki.
- Gdzie ta cholerna karetka?! – Krzyczy, a Louis śmieje się mocno. Dostaje kopniaka w tył uda od jednego z policjantów i prawie pada na kolana. Jednak ta metoda skutecznie uciszyła blondyna.
Weszło do magazynu więcej policjantów, którzy zaczęli zabezpieczać teren. Harry siedział przy Isaku, nie zdając sobie sprawy, że ściska jego dłonie i mamrocze coś po francusku. Dopiero dłoń Andrew, która ścisnęła jego ramię, przywróciła go do rzeczywistości.
- Karetka już jest – Andrew mówi spokojnie. Nigdy nie widział Harry'ego w takim stanie – Wszystko będzie dobrze. Isak wyjdzie z tego.
- Jego kolano...
- Będzie dobrze – Andrew mówi dobitnie, a Harry kiwa sztywno głową.
Karetka zabrała Isaka do szpitala, a Harry jechał razem z nimi, nie potrafiąc się rozstać z młodszym. Matt kiwnął mu jedynie głową, wzdychając z widoczną ulgą; najwidoczniej i tak detektyw byłby oddelegowany od sprawy, która zrobiła się dla niego zbyt osobista. Już nie chodziło o to, kim był morderca, ale kim była ofiara.
Przydzielili Isakowi osobny pokój zanim wzięli go na badania. Była w nim prywatna łazienka, a drzwi miało pilnować dwóch funkcjonariuszy. Pielęgniarka sprawdziła w bazie numer jego ubezpieczenia, zadzwoniła do rodziców i Jonasa, po czym kazała Harry'emu czekać, co sprawiło, że kręcił się w kółko po korytarzu.
Isak miał wstrząs mózgu, krwawił z nosa, ale tomografia komputerowa nie wykazała, by doznał poważniejszych urazów. Do tego połamane trzy żebra oraz strzaskane kolano, wymagające operacji. Tak więc Harry czekał i czekał, aż nadeszła noc, a on zasnął na niewygodnym krzesełku. Cały czas dzwoniła do niego siostra, ale nie zamierzał teraz odebrać. Jedynie odczytał wiadomość od Matta, który kazał mu zostać w szpitalu i nie zbliżać się bez pozwolenia do pokoju przesłuchań. Przełożony za bardzo obawiał się, że detektyw zabije Louisa, a ten czuł, że mógłby być do tego zdolny.
Dlatego czuwał. Gdy po drugiej w nocy skończyła się operacja, zmienił miejsce snu na salę Isaka.
Isak przebudził się i zamrugał powiekami, mrucząc coś niewyraźnego pod nosem, gdy dochodziła piąta rano. Harry nie mógł oderwać od niego wzroku, wstrzymując oddech aż ten w pełni się nie obudził. Wyglądał blado, miał sucho w ustach i zdezorientowanym spojrzeniem owiał salę, a później mężczyznę. Dookoła było ciemno, ale głośno przez pipczenie maszyn, które kontrolowały akcje jego serca. Powoli wracały do niego wspomnienia.
Brązowe spojrzenie pełne było niepokoju. Dłoń detektywa ścinęła mocno palce młodszego i Isak uśmiechnął się niemrawo.
- To znaczy, że mi nic nie włożysz - chrypie Isak i Harry nie rozumie - Musimy przesunąć nasz seks.
- Masz szczęście, że już leżysz w szpitalnym łóżku inaczej bym cię trzepnął - warczy Harry wściekły. Jest zły ze strachu o młodszego i czuje ogromną ulgę, że udało im się tak szybko dojechać i powstrzymać Louisa. Isak odniósł obrażenia , ale będzie żył i będzie sprawny w pełni jak tylko zrosną mu się żebra, a kolano do końca się wyleczy, wspomożone rehabilitacją - Cieszę się, że nic ci nie jest – Dodaje już miękko.
- To twoja zasługa.
Krótko kiwa głową Harry.
- Twoja rodzina jest na zewnątrz – Mówi. Rodzina Jara dojechała godzinę temu, ale policjant przy drzwiach od sali ich nie wpuścił. Póki Isak odpoczywał i nie wyraził zgody, nie mieli wstępu wejść.
- Ikke. Tylko ty – Harry czuje się, jakby został wyróżniony, jakby został jedynym człowiekiem na świecie, w którym chciał zakochał się młodszy; nic innego nie ma już znaczenia. Jest tylko ta drobna, pokiereszowana istota na szpitalnym łóżku i ulga, że żyje.
Więc Harry zostaje, a gdy Isak zasypia ponownie, wychodzi, by w końcu odebrać telefon. Od ranka dobijała się do niego jego siostra i skoro dalej nie przestała, musiało to być coś ważnego. I jak się szybko okazało - tak było.
- Mama nie żyje - mówi siostra, a Harry wzdycha z ulgą - Dzisiaj byliśmy na pogrzebie. Dostała wylewu.
- Jak to dobrze się składa, ponieważ zacząłem się z kimś spotykać.
Mówi o tym Isakowi, gdy się wybudził ponownie a ten uśmiecha się kokieteryjnie, aż twarz nabiera mu w końcu kolorów.
- Więc teraz możesz zapytać, czy zostanę twoją randką – Jego głos jest zachrypnięty, ale ton pewny siebie i Harry kręci głową, uśmiechając się lekko.
- Nie muszę cię pytać, skoro znam odpowiedź. Skup się na wyzdrowieniu, a wtedy pomyślę by coś w ciebie włożyć.
- Muszę się umyć – Jęczy Isak nagle, patrząc się błagalnie na detektywa.
- Rano. Idź dalej spać.
- Jest rano.
- Jest piąta rano, Isak.
- Och.
Isak zamyka oczy i sekundy później chrapie, jakby nic złego mu się nie przydarzyło.
*Moje życie
** Mój piękny. Wszystko będzie dobrze.
CZYTASZ
Travel To The Void /mm
RomanceTo był męczący dzień i ostatnie, czego potrzebował, to butny motocyklista pokazujący mu środkowego palca. motocyklista x detektyw fbi