*Pov.Stark*
Od trzech minut stałem na środku korytarza a Pepper wciąż opierdalała mnie za ten wyjazd do Hiszpanii.
- Jak wy w ogóle wyglądacie?! Co wyście robili na tych wakacjach?! - kontynuowała i najwidoczniej nie zamierzała skończyć - I wiesz co?! Nawet chyba nie chcę wiedzieć!
W tym momencie jakieś złote coś śmignęło mi przed oczami a ja znalazłem się w kompletnie innym miejscu.
Rozejrzałem się i dostrzegłem, że obok mnie stoi doktorek.
- Strange, co ty odpierdalasz?! - wkurzyłem się.
- Nazywam się Stephen - uśmiechnął się czarodziej a mi na chwilę odjęło mowę.
Spojrzałem na niego zapewne z tępą miną ale szybko się opanowałem.
- WIEM PRZECIEŻ - odparłem.
- Poważnie?
On se kurwa ze mnie jaja robi?!
Z czego on się teraz cieszy?!- Ugh... Więc co ty odpierdalasz Stephen? - zapytałem.
Brunet udawał przez chwilę, że się nad czymś zastanawia a później wzruszył ramionami i odpowiedział jakby nigdy nic:
- Uratowałem cię od Pepper.
Kurwa, rzeczywiście...
Teraz już kompletnie wyszedłem na debila.
- Przejdziemy się? - zaproponował Str- znaczy Stephen a ja wyczułem, że kryje się za tym drugie dno.
- W porządku - odparłem, mrugnąłem i już byliśmy w innym miejscu.
Rozejrzałem się.
- Las? Jest wieczór i zaraz zrobi się ciemno. Chcesz mnie zabić i zakopać? - zmrużyłem oczy.
- Jak się domyśliłeś? - uśmiechnął się rozbawiony brunet.
Odwzajemniłem uśmiech.
Czarodziej ruszył powoli jakąś ścieżką a ja obok niego.
- Jesteś czarodziejem - mruknąłem zastanawiając się nad czymś.
- Serio? Nie wiedziałem.
Przewróciłem oczami.
- Wspomniałeś jakiś czas temu o tym, że wyczytałeś zaklęcia w książkach - ciągnąłem.
- Wspomniałem - potwierdził brunet.
- Masz może jakieś zaklęcia lecznicze? - zapytałem mrużąc oczy.
- Zaklęć nie ale trochę ziół tak - odpowiedział po chwili - ale z góry mówię, że nie można ich nadużywać, więc ci ich nie dam.
- Aha - prychnąłem.
- Mogę ci dodawać raz na jakiś czas do herbat - zaproponował Stephen.
- Jeżeli jest szansa, że to mi jakoś pomoże, to mogę się zgodzić.
•Kilka minut później•
- Dobra ale do brzegu Stephen. Czuję, że chcesz mi coś powiedzieć a wiedz, że nie mam na ciebie tyle czasu a z resztą ciemno się robi a przebywanie w środku lasu po ciemku nie brzmi jak dobry pomysł.
- Cierpliwości Tony. Ale skoro nalegasz... Mam pewien pomysł jak ogarnąć Pepper żeby przestała się zachować tak jak robiła to przez ostatni czas.
- CO?! STEPHEN GADAJ JAKI TO POMYSŁ BŁAGAM! PRZECIEŻ JEJ SIĘ NIE DA ZNIEŚĆ OD JAKIEGOŚ CZASU! - krzyknąłem łapiąc go za ramiona i potrząsając nim niczym zaciętym automatem.
- Hej... Spokojnie Tony. Jeszcze nie wszytko dopracowałem. Zaklęcia rzucane na osoby są trudniejsze niż te rzucane na przedmioty - wyjaśnił - Herbaty ci zaparzyć?
- Jesteśmy w jakimś lesie...
- To przecież nie problem - odparł i wyczarował portal po czym błyskawicznie przygotował herbatę.
- Ile czasu potrzebujesz żeby douczyć się zaklęć? - zapytałem podczas gdy czarodziej wręczył mi do ręki kubek z herbatą.
- Ze trzy dni a po tym powinienem już dać radę - odrzekł.
- Nie możesz szybciej?
- Nie narzekaj bo ci nie pomogę - uśmiechnął się brunet.
Zmarszczyłem brwi ale nic nie powiedziałem.
Zerknąłem na Stephena a ten wydawał się być zamyślony.
- O czym myślisz? - zapytałem.
- O cmentarzu - odparł.
- CO?! Czyli jednak chcesz mnie zabić?! - krzyknąłem zatrzymując się i zwróciłem uwagę, że w lesie było już całkowicie ciemno.
Doktorek również się zatrzymał, uniósł jedną brew a później powoli się uśmiechnął.
- A co gdybym powiedział, że chcę? - powiedział nieco przerażającym głosem zbliżając się do mnie.
Przez chwilę stałem w bezruchu aż Stephen nie wybuchnął śmiechem.
- Żartuję! Tam jest cmentarz - zaśmiał się wskazując na coś za mną.
Odwróciłem się i rzeczywiście był tam cmentarz.
- HA HA NO BARDZO ŚMIESZNE - warknąłem.
- Uroczo się denerwujesz - powiedział cicho czarodziej.
- Co powiedziałeś? - zmrużyłem oczy.
- Nic. Ciemno się zrobiło i lepiej żeby nas jakieś zwierzęta nie zaatakowały.
- Jesteś czarodziejem typie, jakby cię nawet wilk zaatakował to pokonasz go w trzy sekundy - zauważyłem.
- Racja. Ale nikt nie powiedział, że ciebie bym uratował - uśmiechnął się wrednie brunet.
W tym momencie gdzieś w krzakach strzeliła gałązka.
- Dobra kurwa spadamy stąd - rzekłem rozglądając się niespokojnie.
- Magiczne słowo?
- ZABIERZ MNIE Z TEGO LASU!
Doktor Strange nie ruszył się z miejsca a drzewa zaczęły rzucać niepokojące cienie.
- Proszę? - szepnąłem.
Czarodziej bez słowa otworzył portal do Stark Tower a ja przez niego przeszedłem.
- Dzięki - mruknąłem odwracając się w stronę bruneta.
- Do zobaczenia - odpowiedział z ciepłym uśmiechem na ustach, machnął ręką a portal się zamknął.
Dobra... Co ja teraz-
- Tony! - usłyszałem wkurzony głos asystentki.
- O Pepper! Wiesz, która godzina? - uśmiechnąłem się.
- Co? - zdziwiła się kobieta.
- Jest późna godzina - oświeciłem ją - Idę spać.
- Co?!
- Co co? - zmrużyłem oczy.
- Ty i chodzenie spać szybciej niż 3 w nocy? - zapytała zszokowana - Coś ci się stało?
- Co niby miałoby mi się stać? - spytałem zakładając rękę na rękę i znów się uśmiechnąłem.
- Nie wiem, dlatego pytam. Zakochałeś się czy co?
Przez chwilę milczałem.
- Idę spać - powtórzyłem i szybko odszedłem w stronę swojego pokoju.
Zakochałem się?
~~~
775 słówKluczowe pytanie zostało zadane 🤔 Szczerze to sama się ciekawię co będzie dalej bo w zapasie mam dosłownie już tylko 2 rozdziały 🙈
Zostawcie gwiazdkę jak wam się spodobało i chcecie żebym miała wenę na napisanie jak najszybciej nowego rozdziału ❤️
Miłego czytania!
CZYTASZ
Rany się goją | Strange Family | W trakcie
ФанфикFragment na zachętę (wybrałam jakiś z pova Starka): "(...)Po chwili byłem już pod odpowiednią salą i chwyciłem klamkę z zamiarem zobaczenia się z Peterem ale obok mnie pojawił się nie kto inny jak Doktor Strange. Mężczyzna chwycił moją rękę, odciąga...