AKT 3: ★5

33 5 0
                                    

Miałem tego nie publikować.
Nie mam co innego wstawić ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯
_______________________________________

—To tragiczny pomysł.
—ZAJEBISTY, STARY, ZAJEBISTY. JEBNIEMY IMPREZE, TY I SZYMON BĘDZIECIE MIELI SWOJE GEJOWSKIE PRIDE WHOLSOME MOMENTS I...—
—CZY MOŻESZ SIĘ NIE WYDZIERAĆ?
Ja i Daniel rozmawialiśmy z sobą już pełną godzinę. Ciągle próbował mnie przekonać, że uchlanie się u niego na chacie to prześwietny plan, że on i Weza przyniosą cały alkohol a my zajmiemy się darmozjadztwem. Normalnie pewnie bym się zgodził, gdyby nie fakt że zacząłem oglądać właśnie kolejny fascynujący serial o tym samym temacie co każdy inny. Oglądałem je przez ostatni czas nałogowo, potrafiłem opchnąć trzy jednego dnia i żaden nie znudzał mnie do tego stopnia że musiałem go wyłączyć. To była moja strategia by przetrwać tydzień, oglądać seriale.
Mimo tego że dzisiaj o dziwo zająłem się czymś innym. Sprzątałem pokój (pierwszy raz od miesiąca, gratuluję Mateusz), nagrałem demo odcinka które końcowo wyjebalem do kosza i pobawiłem się muzyką. Dodatkowo ani razu nie odpaliłem Netflixa, po za tym że zrobiłem to dosłownie przed chwilą.
Czy to jest ten moment, w którym powinienem skakać z szczęścia bo moje życie wraca do tej farsowej rzeczywistości? Czy wracam do punktu startu?
Definitywnie nie. Ale przynajmniej nie marnuje się w łóżku.
—Can you hear me out please?
Przewróciłem oczami z lekkim uśmieszkiem na ustach. Jak ja się cieszę że go tu nie ma, bo pewnie by mnie znokałtował. Coś tak czuje że w sumie przydałaby mi się taka lepa na ryj, może wreszcie ogarnął bym dupę i przestałbym się użalać nad moją wlasną egzystencją.
—No okej. Go on.
—A więc— zapowietrzył się głęboko, brzmiąc trochę jakby mu miała żyłka pęknąć— moja kobieta i kobieta Wezy wspólnie stwierdziły że chcą się spotkać na winko. Miałem się początkowo nie zgodzić, ale jak zaproponowała że dostaniemy pokój i wódkę, powiedziałem że okej, i w sumie to lipa by była gdybym...
—Okej... Okej. Zrozumiałem— westchnąłem jak samica w ciąży, żeby podkreślić mu jak ciężka i okrutna jest to dla mnie decyzja. Tak naprawdę wiedziałem, że jest to napewno lepszy pomysł niż zostanie w domu na następny tydzień, więc stwierdziłem, że dla własnego dobra się zgodzę—idziemy na wielkie chlańsko u wujka, skończymy najebani w rowie w Katowicach i overall któryś z nas skończy martwy. To kiedy?
Przez chwilę słyszalna była tylko cisza, przerywana stukaniem łyżeczki o szklankę. Piłem już siódmą herbatę jednego dnia, musiałem specjalnie iść do sklepu bo miałem craving. Jak ja się kurwa cieszę że powstało coś takiego jak zioła w worku...
—So... Wezowski przyjdzie like... W środę? Ale Szymon będzie wcześniej, chyba już jutro. Bo like... Chyba Maks go wygonił, nie wiem. Też podobno robią jakąś imprezę i...
—Jego własny team go wygonił?— zmarszczyłem brwi, niepewny czy Zeron przypadkiem nie ściemnia. Może po prostu chciał spotkać się z Szymonem wcześniej? Jeśli faktycznie ktokolwiek wygonił szatyna z jego (nie do końca) własnego mieszkania... I'll be damn mad. W sensie na jego miejscu, nie będę w to ingerował, to raczej ich prywatna sprawa.
—Tsa, spytałem się o co chodzi. Nic nie wywnioskowałem z tej konwersacji, so i figured out że ty z nim pogadasz skoro już z sobą spaliście.
Herbata wyleciała z moich ust jak torpeda, a ja zacząłem niekontrolowanie kasłać. Słyszałem śmiech po drugiej stronie telefonu, co podkręciło moje zdezorientowanie i lekko rzecz mówiąc zdziwienie. Zeron jednak brzmiał jakby to enjoyował. Excuse mua? What now?
—Numero uno proszę pana, skąd ty to wiesz? A numero dos, DO NICZEGO KURWA NIE DOSZŁO. NICZEGO.
—AJAJ, CHŁOPIE...— zacząłem ścierać wylaną herbatę z blatu, rzucając ręczniki papierowe na bok. Później je posprzątam, bo teraz osobiście mi się nie chce — MOGŁEŚ TO LEPIEJ UGRAĆ, JAK TO TATA POWIADAŁ...
—SKOŃCZ.
Skierowałem swój wzrok na drzwi od pokoju, upewniając się, że są zamknięte. Jeśli ktoś tu zaraz wejdzie, to mnie pokurwi.
Tym bardziej mnie pokurwi jeśli ktoś to usłyszał. Choć szczerze? Podejrzewam, że Zeron zaspamił już tym discorda każdemu chodzącemu po tej planecie znajomemu którego kiedykolwiek miał.
Am i cooked?

Nachyliłem się nad telefonem, ściszając mój ton.
—Odpowiedz na moje pytanie— próbowałem z niego wydusić, choć znałem odpowiedź. Chciałem po prostu mieć takie ostateczne zdanie świadka, które w mojej następnej kłótni z Chuckenem napewno się przyda —kto ci powiedział?
—No Szymon, a kto.
—Jak do tego doszło?
—Rozmaliśmy, zapytałem się jakie dzierży do ciebie uczucia, powiedział że w sumie to cię lubi mimo że nie ma do ciebie zaufania za grosza, dodatkowo ostatnio obok siebie spaliście i no.
Mrugnąłem kilka razy, a moje oczy rozszerzyły się lekko z niedowierzania. Czy ja dobrze usłyszałem?
—Lubi mnie?
Daniel ucichł na chwilę, jakby zastanawiał się nad słowami. To on myśli? Wow... To mi nowina.
—Oczywiście że cię lubi. Uważa cię za lekko mówiąc zjeba, ale sam stwierdził, że podoba mu się twoja próba zmiany. Nie zapomniał co prawda, ale to chyba oczywiste, co nie?

Uśmiechnęłem się lekko pod nosem, głęboko w myślach ciesząc się że nikt tego nie widział. Mimo że spodziewałem się, że jego sympatia powróciła przynajmniej w jakimś stopniu...
No. Ya know, huggies.
To nadal nie ujął bym tego w słowa że mnie... Lubi.
Well, that's cute.

—Myslisz że się domyśla?— zapytałem niepewnie, nadal ciesząc się jak małe dziecko w środku. Daniel zaśmiał się cicho.
—Nahh, ur good. Następnym razem może jednak zabierz go na randkę, a nie proponuj sex w jego domu na kanapie.
Zmarszczyłem brwi.
—Do niczego nie doszło.
—Ta, jasne. Bawcie się dobrze na tym swoim gejowskim rodeo, widzimy się jutro. Nie zapomnij przynieść z sobą Kitsu. Pozdro!

Daniel rozłączył się, a ja rzuciłem swój telefon daleko w róg łóżka. No cóż, czeka mnie jutro długi dzień, ig.

[CHUCKELEK]PyrkonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz