—Jak bardzo mam być szczera?— spytała niepewnie kobieta o stłumionych, połyskujących blond włosach. Nie wyglądała na złą, zmartwioną czy smutną. Nie była taka jak wcześniej.
Ludzie się zmieniają, i Colin coraz częściej to zauważał. Najczęściej zmieniali się na lepsze, jak jego brat, który od dłuższego czasu nie zażywa już narkotyków.
Nie zawsze jednak ta zmiana była tak dobra.
On też się zmienił, znacząco, zwłaszcza przez ostatnie tygodnie. Miał cel do spełnienia, pieniądze do zarobienia i ludzi do zadowolenia. Nie chciał jednak wciąż być zależny.
Zawsze był zależny. To była jego rola, bycie zależnym. Robienie tego, co chcieli od niego ludzie było dla niego w pełni normalne.
Nikt jednak nigdy nie odwdzięczał się tym samym.—Tak— odpowiada niechętnie, wsadzając kosmyk głęboko brązowych włosów za swoje ucho. Kobieta patrzy na kartkę, a następnie na samego Colina. Lecz ten nie odwzajemnia kontaktu wzrokowego, przygląda się natomiast ścianą i całemu pomieszczeniu.
Były świeżo pomalowane, w kolorach wyblakłego beżu i koloru pastelowo zielonego. Wcześniej farba ścierała się w niektórych miejscach, odsłaniając zimny, szary żelbeton, oraz watę która znajdowała się pod jego cienką warstwą. Teraz wszystko było nowe, obce, niekomfortowe. Nie było już jasnego stołu, ubrudzonego starymi odbiciami po kubku z kawą. Zawsze stał na nim miś pacjenta, który popełnił samobójstwo jakiś czas temu przez przemoc której doświadczał na codzien. Colin prawdopodobnie skończyłby tak samo, gdyby nie fakt, że ma dla kogo aktualnie żyć.—Musisz przejść diagnozę, na cito. Mam podejrzenia, które muszę skreślić lub potwierdzić za nim będzie za późno— przesuwa do przodu kartkę, która skrzeczy pod jej smukłą ręką. Ciemnoskóry bierze ją i przygląda się, w jego wzroku widoczne było niedowierzanie.
—Zaburzenie dysoc... Dysocja...
—Zaburzenie dysocjacyjne tożsamości— powtarza, a jej wzrok łączy się z wzrokiem młodszego mężczyzny. Przez chwilę po prostu siedzą w niekomfortowej ciszy, a Colinowi przychodzi na myśl jedno. Czy jest to wyleczalne? Jak może z tym walczyć? Jakie są objawy? —w języku potocznym osobowość wieloraka, rozdwojenie jaźni. Podejrzewam je u ciebie już dłuższy czas. Tak jak mówiłeś, często zmienia ci się ciśnienie, twoja osoba zaczyna być bardziej agresywna, zmienia ci się głos, charakter, postura...
—Bzdura! Totalna bzdura!— porusza szybko głową w prawo i w lewo, na co kobieta wręcz odsuwa swoje krzesło w o krok w tył —przecież choruje już na BPD, mówiła pani że moje wachania nastroju to jeden z objawów a nie zupełnie inna choroba! Przeczy pani własnym przekonaniom!
—BPD i DID często się na siebie nakładają, panie Tueur. Mówiłam również, że twój skok w ciśnieniu i zmiana w poglądach nie jest czymś naturalnym i musimy w to zajrzeć, prawda?— bierze do ręki zeszyt, i zaczyna coś w nim notować. Co jakiś czas zerka zza niego, a pomiędzy nimi następuje nagła cisza.
Jeśli to prawda, Colin wiedział, że sobie nie poradzi. Wszystko co działo się ostatnimi czasy w jego życiu było dla niego niewyjaśnione, niejasne i sprawiało że czuł się nieporadny. Co on powie Strzygomskiemu? Oczekiwał on od niego w ostatnim czasie zdecydowanie zbyt wiele, co było oczywiste. Przecież Colin jest najstarszy z całej organizacji. Lepsze pytanie: co będzie sądzić o nim jego matka? Czy ojciec wyrzuci go z pracy?
To za dużo do dzierżenia, przynajmniej dla niego.—Moge wracać już do domu?
Kobieta patrzy na niego przez chwilę, stukając czarnym długopisem o stare biurko.
—Jeszcze godzinka. Przeżyje pan.___________________________