AKT 3: ★3★

52 8 10
                                    

Jego nos wtulił się w zagłębienie mojej szyji, przez co ja zmuszony zostałem trzymać moją głowe w jego włosach. Leżeliśmy wtuleni w siebie już godzinę, on spał spokojnie, wtopiony w ramienia Morfeusza, a ja po prostu się mu przyglądałem.
Czemu to wszystko mija tak szybko? Jeszcze wczoraj prawdopodobie nieznosił mnie, a teraz zachowuje się tak... Swobodnie, życiowo i naturalnie. Prawie, jakby wszystko co złe między nami po prostu zniknęło, rozpadło się. Słyszałem jak jego telefon wibruje zaraz obok mojej głowy, lecz nie miałem siły by po niego ruszyć. Albo po prostu chciałem by ta chwila trwała wiecznie?
Nie jestem w stanie tego stwierdzić.
Jego oddech był spokojny, równy i rytmiczny. Gdy poczułem, że trzęsie się prawdopodobnie z zimna, złapałem go za talię i przybliżyłem do siebie.
Nie chciałem żeby się obudził. Bolała mnie ta myśl, że następnego dnia wszystko wróci do normy, ja wsiądę w najbliższy pociąg który prowadzi do mojego mieszkania i nie zobacze go przez następne dwa lata.
Tak bardzo chciałem żebyśmy oboje po prostu kurwa zdechli, tam gdzie leżymy i gnili obok siebie. Dziwna myśl, pewnie dla większości ochydna... Dla mnie była specjalna. Uwielbiam tego człowieka, sposób w jaki się śmieje, patrzy na mnie czasem, rozmawia, je, chodzi... Po prostu egzystuje. Rzuciłbym dla niego karierę, usunąłbym kanał i wszystkie inne media tylko po to by mieć go dla siebie.
Na wyłączność.
Obrzydza mnie to jaki jestem. Lecz czy mam zamiar być inny?
Nie. Przynajmniej nie narazie.

Moja ręka przesunęła się z jego pleców na jego włosy i zacząłem się nimi bawić. Chciałbym móc robić to codziennie, bez strachu że obudzi się i spojrzy na mnie z wyrzutem. Nienawidze gdy się zawodzi. Nie chcę dać mu kolejnej Red flagi, chce by znał mnie z najlepszej strony z jakiej może, i chcę by kochał zdrowego Mateusza, nie obsesyjnego mentally illa.
Czy jednak ktoś taki w ogóle istnieje? Ten quote on quote "Zdrowy Mateusz"?
Nie znam go. Nikt go nie zna, i nigdy nie pozna. Bo nigdy nie będę taki jak inni, nie ważne jak emo to brzmi. Mam jednak nadzieję, że kiedyś nauczę się chociaż sprawiać pozory.

Gdy jego telefon ponownie zawibrował, zmarszczyłem zirytowany brwi. Uniosłem lekko głowę do góry, a moja ręka wpełzała pod poduszkę by złapać za telefon szatyna. Nie będę go przeglądał, aż tak mnie jeszcze nie pojebało... Chciałem po prostu go wyciszyć, i wrócić do mojego całodobowego rozmyślania nad życiem. Gdy jednak urządzenie znalazło się w mojej ręce, odruchowo spojrzałem kto pisał do mojego jeszcze-nie-chłopaka.

Jak zwykle niepotrzebnie się wkurwiłem.

____________________

Chodziłem po pokoju, przyglądając się różnym akcesorią na półkach. Mój wzrok wylądował na figurce nieznanej mi postaci, którą wziąłem niepewnie do ręki i przetarłem ją palcem. Uśmiech sam wpłynął na moje usta. Pojawił się tam jak zjawa, nie zatrzymany i nie ustraszony. Wyglądałem jak kura która patrzy na jajko.
W końcu po prostu odłożyłem ją na miejsce.

-Przepraszam jeśli... Wiesz- Szymon odchrząknął, niepewność słyszalna w jego głosie. Uniosłem brwi, nie pewny o czym mówi -to co wydarzyło się w nocy jakkolwiek ci przeszkadza.
Zamrugałem kilkukrotnie, patrząc się na niego jak na debila. Jeśli mam być szczery, trochę tak zabrzmiał, ale... That's besides the point. Zaśmiałem się, co wytrąciło go wyraźnie z transu, i sprawiło że cała negatywna energia którą miał na mordzie sekundowo zniknęła.
-Zachowujesz się jakbyśmy się razem przespali. Głupku, przecież to nic...- machnąłem do niego ręką, na co on skinął głową lekko zamieszany. Definitywnie nie był zawstydzony tho, co szczególnie cieszyło mnie zwracając uwagę na jego wcześniejsze wachania emocji.
-Jeśli tak sądzisz.

Byłem aktualnie w połowie bookowania biletu. Jak się okazało, zostanę jeszcze do 16, później Szymek odprowadzi mnie na stację i wrócę bezpiecznie do domu. Zapowiadał się naprawdę miły dzionek jak na to, że Maks egzystował w mieszkaniu i często zerkał nieufnie czy przypadkiem nie zaczynam nikogo napierdalać. Lecz czego się dziwić?
Chuck on the other hand pracował aktualnie nad tym, by wysłać Bartkowi film. Ręce mu się trzęsły bardziej niż mi na maturze, zwracając uwagę na te pierdolone szyny lekarskie które nosił.
Żal mi go. Wiecie, że musiał to przeżyć.
Nie cofnę jednak czasu.

Gdy jego współlokator znowu zerknął czy żyjemy, ku mojemu zdziwieniu odezwał się. Początkowo nie usłyszałem co mówi, przeboćcowany tym co dzieje się dookoła mnie, jednak w pewnym momencie powtórzył niepewnie.
-Zamawiam żarcie, co chcecie?
Wpatrywałem się w niego chwilę, po czym zetknąłem na Szymona porozumiewawczo by odezwał się pierwszy. Szczerze, nie jestem jakoś zbytnio głodny, bardziej zmęczony przez nijaki czas snu. Chciałem położyć się, zamknąć oczy i odlecieć, najlepiej na kolejne parę dni by ludzkość po prostu dała mi spokój.
Szymon wreszcie otworzył usta, gotowy by coś powiedzieć.
-Cokolwiek byłoby great-mruknął pod nosem -Mateusz? Ty co chcesz?
Spojrzałem na niego, po czym uśmiechnęłem się jak jebany bezbek.
-Whatever you want ig.
Skinął głową, wyganiając Maksa z pokoju.

Cieszyło mnie to że znowu zostaliśmy sami. Nie lubię obecności innych ludzi gdy spędzam czas z Szymkiem.
Muszę się leczyć.
Ale czy to by pomogło?

Przez ostatnie parę tygodni zdałem sobie sprawę jak bardzo obecność szatyna jest dla mnie ważna. Początkowo myślałem, że po prostu zakochałem się do bólu i teraz pragnę od niego jakiejkolwiek atencji. Że chce z nim zamieszkać, wejść w związek i go kochać. Były to tylko głupie marzenia, cel nie do spełnienia, magiczny sen po którym zmuszam się by znowu zasnąć.
Sytuacja robi się jednak coraz bardziej gówniana. Nie wiem jak przeżyje do jutra bez możliwości powiedzenia mu tego co się dzieje. Zaczyna drażnić mnie każda osoba która jest bliżej jego niż ja. Nie znoszę patrzeć na to, jak inne osoby sprawiają mu szczęście, jak uśmiecha się do kogoś innego i jak z kimkolwiek innym rozmawia. To chore, niewyobrażalnie, do bólu wręcz.
Nie wyobrażałem sobie że kiedykolwiek będę się BAŁ że zrobię komuś krzywdę.
Nigdy nie pragnąłem niczego bardziej, niż by znowu być normalnym. Kurwa. Ja po prostu znowu chce funkcjonować. Bez ciągłych ataków agresji, bez użalania się nad sobą w pamiętnikach i innych notesach, bez przymusu dzielenia się tym z wami.
Nie chcę z tego wyjść, bo wiem że mi się nie uda. Jeśli on jednak choćby postara się mnie pokochać...
To ja postaram się zmienić. Dla niego.

_____________________
A.N:
Ktoś to jeszcze czyta???
Tutaj taki niedługi rozdzial. Miał być 3k słów ale podzieliłem go na trzy z estetycznych powodów.

[CHUCKELEK]PyrkonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz