VII

2.7K 238 4
                                        

Obserwowałam wszystko,jak mi się wydawało z bezpiecznej odległości. Nic nie zauważył. Nadal zdenerwowany chodził w tę i z powrotem. Nagle z tylnej kieszeni spodni wyciągnął scyzoryk. Spojrzał na niego i zdecydowany ruszył do swojego pokoju. Podążyłam za nim,zatrzymując się przy drzwiach i nasłuchując co tam się dzieję. Usłyszałam tylko niewyraźne słowa wypowiedziane z załamanym głosem.

-Już czas. - wypowiedział prawie,że płacząc. Sparaliżowało mnie. Nie wiedziałam czy wejść tam,czy biec po opiekunów. Ale jeśli on sobie jednak nic nie zrobi, a ja tam pobiegnę? Moje zawahanie przerwał jęk wydobywający się z głębi pomieszczenia. Już nie czekałam. Szarpnęłam za klamkę i wparowałam jak poparzona do jego lokum. W pół siedział pod ścianą, powoli zsuwając się na podłogę. W jednej ręce trzymał zakrwawiony scyzoryk,a drugą formował w pięść. Syczał i płakał. Nawet mnie nie zauważył. Jego pokaleczona ręka drżała tak jak ja gdy go zobaczyłam. Natychmiast chwyciłam pierwszą lepszą rzeczy i mocno zawiązałam na jego ręce.

-Nie chcę! - Krzyczał. - Zostaw mnie!

-Nie. to co zrobiłeś jest głupie. - Mówiłam prawie płacząc z nerwów.

- Musiałem! - Jęknął kiedy bardziej ścisnęłam jego zakrwawioną rękę.

-Nic nie musiałeś. - Odparłam wyrywając mu z ręki scyzoryk. - Nie rób już głupstw i poczekaj.

- Nie! Nie idź nigdzie. - szarpnął mnie za rękaw mojej bluzy.

- Muszą Ci opatrzeć tą rękę przecież. - Powiedziałam stanowczo.

-Wezmą mnie za wariata, dziewczyno! Ja tego nie chcę. - Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.

-Sprowadzę zaufaną osobę. Obiecuję. - Wyrwałam się i wybiegłam na korytarz. Nie wiedziałam kogo mam sprowadzić, jedyną osobą byłaby moja terapeutka. Ona czasem pomagała pielęgniarce, widziałam. Czułam,że mogłam jej zaufać. Szybko pobiegłam do sali, w której zazwyczaj jest. Nie myliłam się, była tam. Szybko sprowadziłam ją do pokoju. Po drodze wyjaśniłam sytuacje. Nie chętnie się zgodziła.. Byłam jej za to wdzięczna. Opatrzyła Max'a i rozmawiała z nim bardzo długo. Ja stałam zdenerwowana przed drzwiami jego pokoju. Byłam nadal zdezorientowana. Nie wierzyłam,że byłam w takim miejscu i w takiej sytuacji. To było straszne. Po jakimś czasie wyszła opiekunka.

-Dziękuję,że mi powiedziałaś Emilly. Jednak ja muszę to zgłosić.

-Obiecała Pani!

- Wybacz, to mój obowiązek. - Odparła smutno i odeszła,a ja bałam się jak zareaguje na to Max. Tak się o niego martwiłam, chociaż wcale go nie znałam. To pewnie przez wspomnienia z jego imieniem. Stałam przed dylematem,czy wejść do niego, czy nie. Trochę się obawiałam,czy będzie chciał mnie widzieć. Bardzo chciałam go jakoś wesprzeć, jakoś z nim porozmawiać. To głupie.

Powoli i cichutko otworzyłam drzwi. Max leżał przykryty kocem z bandażem na ręce. Powoli otwierał powieki.

-Spałeś? Przepraszam.. - wycofywałam się z powrotem do drzwi.

-Jak masz na imię? - spytał się zaspany.

-Emilly. -Odwróciłam się i posłałam mu blady uśmiech.

- Dziękuję Emilly.. - odwzajemnił uśmiech. - Ja jestem..

-Max - przerwałam i spuściłam głowę. - Słyszałam.

- ym.. Mam prośbę.

- Tak?

- Odwiedzisz mnie jutro? Muszę z tobą porozmawiać o tym dzisiejszym zdarzeniu. - wyszeptał nieśmiało.

- Tak..Jasne, pewnie.. - Zaśmiałam się pod nosem. - A teraz odpocznij. - rzuciłam i wyszłam.

Na korytarzu spotkałam Valerie. Wyglądała coraz lepiej. Rzuciłam jej nieszczery uśmiech i nie zamieniając z nią ani jednego słowa, wróciłam do siebie. Za dużo wrażeń jak na dzisiejszy dzień.

Za oknem świecił tylko księżyc, a ja nie mogłam usnąć. Rozmyślałam o tym całym zajściu. O tym co przeczytałam. To jest takie przerażające. To całe miejsce, coraz odważniej pokazuje swoje wady.. Nawet we własnym pokoju nie czuje się bezpiecznie.

,,Ponad Wszystko" (Above All) 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz