Niestety to co najlepsze,szybko się kończy. Moja rozmowa z Dianą nie trwała długo,ponieważ musiała iść na terapię. Dlatego więc cały czas pałętałam się po korytarzach. Nie mogłam zebrać myśli i nie miałam odwagi by iść do Max'a. Bałam się,że nie będzie z tego zadowolony,że go odwiedziłam. Dlaczego? Bo się do niego nie odzywałam. Nie miałam do tego głowy, tyle się działo.. Po chwili zebrałam się w sobie i zacisnęłam pięści. Mocnym krokiem ruszyłam w stronę pokoju Max'a. Stanęłam pod drzwiami i wzięłam głęboki oddech.
3...
2..
1.
Zapukałam do drzwi. Stałam chwilę i biłam się z myślami w głowię.
- Szukasz Max'a? - Odwróciłam głowę. Zobaczyłam Amy opierającą się o ścianę. -Nie ma go tu.
- A gdzie jest? - Podeszłam do niej bliżej, chodź rozsądek kazał inaczej. Ona uśmiechnęła się złośliwie . - Amy!- dziewczyna powoli odchodziła nie reagując na brzmiące w moich ustach imię.
-No Amy! - szarpnęłam ją za jej bordową bluzę. Ona odwróciła się i popatrzyła na mnie śmiejąc się pod nosem. - Ty wiesz, gdzie on jest. Powiedz mi. - prosiłam.
- A kto powiedział,że on jeszcze jest. - dała nacisk na słowo ,jeszcze'. Wybałuszyłam oczy.
- Co ty mówisz Amy!
-Połącz fakty Emi. - odeszła bez słowa, a ja stałam bez ruchu. Analizowałam wszystko co ludzie tutaj starali mi się przekazać. Opiekunka omijała temat Max'a, Diana nic się na jego temat nie odezwała, a Amy dała mi do zrozumienia,że jego tutaj nie ma. Czy to znaczy,że..
Pobiegłam zapłakana do opiekunki. Żądałam wyjaśnień. Dlaczego nic mi nie powiedziała,że go już tu nie ma. To nie jest w stosunku do mnie fair. Powinnam wiedzieć, co u niego. A może to ja popełniłam błąd. Może mogłam się sama odezwać? To wszystko przez moją sytuację.
,,Nie kłam i tak wiesz,że to twoja wina.''
-Zamknij się! - wydarłam się na korytarzu.
,,To twoja wina''
,,Nie zadzwoniłaś''
Oparłam się o ścianę, ponieważ ledwo co trzymałam się na nogach. Kolejny raz nie tknęłam śniadania. W nocy znów potajemnie ćwiczyłam. Nie umiem się powstrzymać. To silniejsze ode mnie. Ten głos ma racje,to moja wina,że on nie żyje. Jestem winna. Nie mogłam maskować mojego płaczu, nie umiałam zamknąć ust. Nie mogłam zrozumieć tego, jak mogłam do tego dopuścić. To nie miało być tak. Miałam być zdrowa, on też. On nie mógł.
- Emilly co się stało. - zmartwiona opiekunka przykucnęła przy mnie.
- Jak Pani mogła.
- Co takiego?
-Nic mi Pani nie powiedziała,że on.. on. - podała mi chusteczkę.
- O czym? - spytała wyraźnie zdziwiona.
- O tym,że on nie żyje. -Przetarłam oczy i na nowo zaczęły spływać mi łzy.
- Kto?
- I Pani się jeszcze głupio pyta? No Max.
- Ale Max żyje i ma się dobrze. - Kamień spadł mi z serca.
- To dlaczego? - powoli uspakajałam się.
- Jest w szpitalu, ale ma się dobrze i niedługo wyjdzie. - uśmiechnęła się do mnie i otarła z moich policzków mokre miejsca. Otuliła mnie ramionami, powodując iż całkowicie przestałam płakać.
-Co mu było? - spytałam się jej do ucha.
-Sam ci to wyjaśni, jak go odwiedzisz. Chodź dam ci adres szpitala. - Powoli podniosłam się ruszyłam za nią. Z każdym oddechem dziękowałam w duchu,że jednak żyje.

CZYTASZ
,,Ponad Wszystko" (Above All) 2
JugendliteraturDalsze losy Emilly, dziewczyny chorującej na zaburzenia odżywania. (Kontynuacja ,,Ponad Wszystko ( Above all) ) ,,Marzyłam o domu, o szczęściu, o perfekcji bez wyrzeczeń. [..] Przecież miałam być zdrowa. Dlaczego? Dlaczego mnie zabijasz przyjaciółk...