XXIII

2.2K 210 2
                                    

Piątek dzień walki z samą sobą. Cały czas w głowie miałam imprezę Jess. Z jednej strony chciałam iść, jednak z drugiej nie mogłam już drugi raz spojrzeć w oczy Stuarta. Gdybym poszła byłabym sztywna i zdenerwowana, a jak nie pójdę możliwe,że nigdy więcej jej nie zobaczę, bo jeśli mam się wyprowadzić...

-Ohh dość tego - powiedziałam do siebie i wstałam z łóżka. Ubrałam się i wyszłam zaspana na korytarz.. Zjadłam trochę, chociaż nie chciałam, bo dzisiaj pójdę do Jess. To jest postanowione, muszę się z nią pożegnać. Chociaż na chwilę uścisnąć ją i pogratulować. Ona też by przyszła, gdyby wiedziała. Jednak nikt nie może się dowiedzieć,że zaraz stąd ucieknę. Nie chcę. Tak będzie lepiej.

Przed południem ojciec razem ze mną postanowił pojechać do domu i zabrać moje wszystkie rzecz, bym nie miała po co tam wracać. Zanim dojechaliśmy na miejsce, bardzo się denerwowałam. Świadomość,że zostawiam mamę samą była przerażająca. Tato mówił,że tak będzie lepiej. Przynajmniej mnie nie uderzy.

Zapukaliśmy do drzwi, czekając przez chwilę w milczeniu. Nagle usłyszeliśmy dźwięk przekręcanego zamka i skrzypienie otwierających się drzwi. Przez szparę uchyliła się głowa kobiety, ale nie mojej matki. Śmierdziało od niej alkoholem i papierosami. Jej skóra była szara, niczym popiół. Na jej ciele ubrania wisiały niczym worek na strachu na wróble. Wyglądała potwornie. Co ona ze sobą zrobiła? Ojciec ruszył przodem i wyraźnie wyzywał matkę. Ja nie chcąc tego słuchać, pobiegłam do pokoju i powoli pakowałam rzeczy z szafy. Idąc po kosmetyki niechcący zerknęłam w moje stare lustro wiszące na ścianie. Uwielbiałam je, bo w nim można było zobaczyć całą swoją postać. Warga zaczęła mi drgać z nerwów. Nie powinnam się patrzeć, wiem. Spokojnie, to co tam widzę jest normalne. Jestem normalna. Normalna i zdrowa. Sama sobie zaprzeczałam. Nie chciałam tego znów rozpoczynać, nie chciałam po raz kolejny być w piekle. Nie teraz. Teraz muszę o siebie dbać. Złączyłam nogi. Przerwa pomiędzy udami nie była już tak bardzo widoczna.

Gruba, gruba świnia.

Znów usłyszałam ten głos. Myślałam,że dał mi spokój, jednak zjawiał się przy najmniej odpowiednich okazjach.

-Dość Emilly. - krzyknęłam do siebie i zajęłam się pakowaniem. Kiedy już skończyłam opuściłam swój pokój i bez żadnego kontaktu wyszłam przez drzwi. Było mi wstyd. Wstyd za taką matkę. Nie chciałam już,by ktokolwiek wiedział,że jestem jej córką, a co najgorsze mam jej geny. Nie chcę się staczać tak jak ona. Oparłam się o maskę samochodu i czekałam z niecierpliwością na tatę. Nie chce nigdy więcej widzieć tego domu. Ani jej, ani mojego pokoju, ani lustra, niczego.

Wracaliśmy tą samą drogą co zawsze. Całą drogę wpatrywałam się w migające domu i bloki. Zastanawiałam się nad imprezą. Co będzie jeśli tam wejdę. Na pewno będę tam siedzieć i nic nie robić. Nigdy nie byłam zbytnio imprezowa. Nie lubiłam tłumu i hałasu. Wolałam zamknąć się w pokoju i myśleć, lub słuchać muzyki. Kiedyś sensem mojego życia była chudość, teraz nie mam co robić. Nudzę się życiem. Wtedy miałam cel, teraz go nie mam. Niby chcę wyglądać jak zdrowa dziewczyna, jednak to nie mój cel. Miałam ochotę się do kogoś przytulić, jednak gdy spojrzałam na wpatrującego się w drogę ojca, wiedziałam,że to nie czas na takie rzeczy. Ma swoje sprawy na głowie, ja mam swoje. Może błahe, jednak mam. Chcę wyzerować swoje życie. Chcę na nowo się narodzić. Podobać się sobie, nie zakochiwać się, nie wszczynać awantur. Po prostu.. wszystko naprawić. Może w Londynie uda mi się zapomnieć? Może tam po prostu będę kimś innym. Odrodzę się na nowo. Mam taką nadzieję.

____________________________________

5tyś. Szalejecie,kochani. Jak i wy, to i ja. W piątek dodatkowy rozdział Above. Mam nadzieje,że się ucieszycie.
Czy ta impreza będzie dobrym pomysłem?
Do zobaczenia w piątek,kochani ^^

,,Ponad Wszystko" (Above All) 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz