XI

2.5K 231 4
                                    

Po 2 dniach odłączyli mi to cholerstwo, jednak zagrozili, że jeśli jeszcze raz opuszczę jakikolwiek posiłek to znów wepchną mi tą rurkę do gardła.
Podczas tych dwóch dni odwiedziła mnie tylko Valerie. Przytyła. Niedługo wychodzi. Na samą myśl o tym, że opuszcza mnie do oczu cisną mi się łzy. Najprawdopodobniej już jej więcej nie zobaczę. Mieszka dosyć daleko matka mi nie pozwoli. Taa.. o ile po powrocie do domu będę z nią mieszkać. Nie wiedziałam, że ojciec na własne życzenie chce mnie zabrać od niej. Nagła zmiana, zabawne. Myślałam nad tym, ale szybko przestałam zadręczać sobie tym głowę, bo miałam poważniejsze problemy. Musiałam załatwić tabletki. Nie chciałam wymiotować po każdym zasranym posiłku, to by mnie wykończyło już maksymalnie. Jeszcze chce pożyć.
Teraz już w swoich czterech ścianach, mogę policzyć ile tabletek mi zostało. Wyciągnęłam z pod materaca kopertę. Wysypałam jej zawartość na stolik i dokładnie przeliczałam malutkie białe tabletki.
-6 - westchnęłam.- To za mało, co teraz?! - Spanikowałam. Złapałam się za głowę i ze wszystkich moich marnych sił wytężałam swoje szare komórki. Pierwszą osobą, która przyszłam mi na myśl to Valerie, ale ona nie może wiedzieć.. A może Max. Nie to głupi pomysł. No nie wiem.
Biłam się z myślami dobre 15 minut. Postanowiłam zaryzykować. Już po chwili znalazłam się pod jego drzwiami. Miałam pukać gdy nagle drzwi otworzył Max.
-Emilly? Miałem właśnie Cie poszukać. - Wpuścił mnie do środka. Weszłam do jego pokoju i usiadłam tam gdzie ostatnio.
-Max musisz mi pomóc -rzekłam lekko podłamana.
-O co chodzi? - Spytał niewzruszony.
-Masz może na zbyciu tabletki na odchudzanie? -Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem- Bardzo mi są potrzebne.. Nie myśl o mnie źle. Jesteś jedyną osobą, która mogłaby je mieć. - Unikałam jego przenikliwego wzroku. Na pewno myśli teraz o mnie,że jestem idiotką.
-Ty to na serio? - Uśmiechnął się, jednak gdy spojrzał na mój poważny wyraz twarzy od razu przestał. - Chyba sobie żartujesz. Zwariowałaś już do reszty? - Warknął niemile.
-Jeszcze nie zwariowałam. Wiedziałam, że to nie był dobrym pomysłem- wstałam i kierowałam się do wyjścia.
-Czekaj -zatrzymałam się - Pogadajmy -oznajmił. Odwróciłam się. Chłopak stał, patrząc się na mnie z troską. Wróciłam na miejsce, Max usiadł na łóżku.
-Emilly nie mogę Ci ich dać.. -Stwierdził.
-Dlaczego? Przecież powinniśmy sobie pomagać! -Oznajmiłam przejęta. Ma tabletki, to było teraz najważniejsze! Teraz tylko musiałam go jakoś przekonać, by mi je dał.
-Widzisz się w lustrze? Może i jestem chory, ale ja chce się wyleczyć i tobie też to radze. - Jego oczy nie odrywały się od mojej postaci.
-Kolejny oszukany przyjaciel Any! Nie wstyd Ci? - Prychnęłam.
-Nie? Już mam dość tego jak ona mnie niszczy. Na prawdę ty tego nie możesz zauważyć?
-Nie..
-Chciałabyś być zdrowa Emi, ale się boisz. Strach przejął nad tobą kontrole! Tak łatwo się dałaś, walcz dziewczyno! -Przemilczałam to - Widzę, że Ci na tych tabletkach zależy, ale ja chce cie uratować przed głupstwem, tak jak ty uratowałaś mnie. A teraz chodź -wstał i rozłożył ręce. Dawno się nie przytulałam, już w sumie nie pamiętam jakie to uczucie. Wtuliłam się w jego szarą bluzę. To było coś niesamowitego. To zwykłe, małe zbliżenie dało mi siłę. Gdy chciałam się odsunąć, Max objął mnie jeszcze mocniej.
-Jeszcze nie -szepnął mi do ucha i tym razem to on wtulił się we mnie. Czasem chyba warto przyjąć jakąkolwiek pomoc. Nawet taką,w postaci zwykłego poczucia bezpieczeństwa i opieki. Zaufać mu i Valerie? Czy Anie. Znów to samo.

,,Ponad Wszystko" (Above All) 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz