II

3.6K 249 8
                                        

Wyszłam z pokoju na śniadanie. postanowiłam zjeść troszeczkę by nie zaprowadzili mnie znów do pielęgniarki, lecz nie mogłam. Na sam widok białej papki zbierało mi się na wymioty. Valerie tez nie jadła. Gdy się na nią od czasu do czasu spoglądałam uśmiechała się, a w jej oczach zbierały się łzy. Wiedziałam, że dzisiaj będę musiała z nią porozmawiać. Po śniadaniu przyszedł czas na 2 godziny wolnego czasu. Przechadzałam się po korytarzach. Na dworze panowała burza, a miałam taka ochotę odetchnąć świeżym powietrzem. Zeszłam na dół i stanęlam przy drzwiach wejściowych. Tylko tam nie było krat. Były tam przejrzyste okna i znakomicie było tam widać bramę wjazdowa. Spoglądałam tak przez chwile na szary dwór gdy nagle zaczepił mnie jeden z opiekunów.
-Zamierzasz uciec? -odwróciłam się za siebie. Za mną z założonymi rękoma stal mężczyzna, patrząc się podejrzliwie.
- Jak na razie nie zamierzam.
- I tak ci się nie uda, jesteś osoba chora i powinnaś tu przebywać, a jeśli nawet byś uciekła to miałabyś jeszcze większe problemy. Zdajesz sobie z tego sprawę? - zapytał, a mnie w środku ściskało by nie wpaść z nim w sprzeczkę. Nie jestem chora.
- Wy wszyscy uważacie nas za szkodniki. Pewnie gdybyście mogli zlikwidowali byście nas wszystkich. Nienawidzicie nas. Uważacie się za silniejszych i gardzicie nami. Gdybyście dali nam trochę wsparcia, na pewno wielu z nas nie musiało by tu siedzieć. Niektórzy potrzebują pomocy, a niektórzy siedzą tu za nic. - nie wytrzymałam,musiałam to powiedzieć.
- Wy jesteście chorzy, wszyscy, Jesteś głupia smarkulą, która popadła w anoreksję chorobę dla zakompleksionych rozpuszczonych dzieciaków. Przemyśl to, bo kiedyś pożałujesz tego,ze w to wpadłaś. - syknął chłodno. Pewnie kłóciłabym się dalej gdyby nie samochód podjeżdżający pod bramę. Opiekun wyszedł na zewnątrz, a ja z zaciekawieniem spoglądałam przez szybę. Z samochodu wyszła zapłakana kobieta. Otworzyła tylnie drzwi samochodu i wtedy zza drzwi ujawnił się chłopak z czarnymi włosami. Wzrok miał skierowany w ziemię. Matka przytuliła go i ucałowała na pożegnanie. Podała mu torbę i patrzyła jak odchodzi z opiekunem. Mężczyzna wprowadził go na korytarz psychiatryka. Chłopak nawet mnie nie zauważył, choć stałam prawie obok niego. Był tajemniczy. Usłyszałam tylko jego imię gdy rozmawiał z opiekunem. Miał na imię Max. Nogi się pode mną ugięły. Max. Wszystkie wspomnienia wróciły. Z oczu same pociekły mi łzy. Natychmiast pobiegłam do pokoju i zaczęłam płakać. Długo nie pozostawałam w smutku ponieważ Usłyszałam pukanie do drzwi.
Drzwi uchyliły się, a do pokoju weszła Valerie.
-Cześć Emi, chciałabym pogadać, mogę?
-Jasne siadaj - uśmiechnęłam się i otarłam oczy.
- Coś się stało? - spytała siadając obok.
- Nie wszystko jest okej. O czym chciałaś pogadać?
- Myślałam dużo o naszej ostatniej rozmowie i chyba przyznam Ci rację. Chyba jestem chora i chce wrócić do domu,chce znowu jeść.. Chcę być szczęśliwa. -wyznała.
- J..Ja nie wiem co powiedzieć.
- Ja chyba zdania nie zmienię i dziękuje, ze mi to powiedziałaś. Dzięki tobie otrzeźwiałam. Cieszę się, ze mam taka wspaniałą osobę obok, a teraz muszę iść, bo mam zajęcia. - Uśmiechnęła się i wyszła,a ja nie wiedziałam co myśleć,co robić. Z jednej strony się cieszyłam, że Valerie będzie próbowała z tym walczyć, ale co ze mną?

_________________________________________
,,Ano,przepraszam.
Znów zawaliłam i pięć kilo przytyłam.
Nie opuszczaj mnie teraz bo tego nie zniosę. Tak bardzo cię proszę.
Ano,przyjaciółko mam jedno pytanie.
Dlaczego wyniszczasz mnie od środka, dlaczego teraz jestem samotna?
Zabrałaś mi ludzi obok siebie,zabrałaś rodzinę,już nie jest jak w niebie. Chciałaś mieć mnie na wyłączność, chcialaś bym była pod twoją kontrolą.
To nie prawdziwa przyjaźń, to wielkie kalectwo. Jedno mnie martwi,ze przestać nie mogę. Zaglebiam się dalej nikt mi nie pomoże. Ty jesteś fikcją, moim zmartwieniem, a jednocześnie moim wybawieniem."

,,Ponad Wszystko" (Above All) 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz