-Max! - wrzasnęłam do słuchawki.
- Cześć Emilly - odpowiedział spokojnie. Jego głos działał kojąco na moje lęki. Odwróciłam się w stronę Stuarta, który przyglądał się mojej osobie.
-Opowiadaj co u ciebie? - zapytałam przejęta.
-Wiesz... Nudno jak to w ośrodku, jakoś leci. - Jego głos był dziwnie podłamany,zauważyłam to jednak ciągnęłam rozmowę dalej.
-Kiedy wychodzisz?
- Za miesiąc prawdopodobnie..
-Max teraz tak na poważnie, co się dzieję? - Musiałam zapytać, to był mój tak jakby obowiązek.
- Nic takiego, a co u Ciebie? - Postanowiłam się już więcej niczego nie dopytywać. Jednak co teraz? Mam mu wyznać wszystko co mnie trapi, czy ukrywać to przed nim? Nie, nie mogę okazać słabości.
-Jest wszystko w porządku. - wyznałam udając szczęśliwą.
Rozmawiałam z nim dobre 10 minut. Jednak co mnie zmartwiło to to, że rozmowa się prawie w ogóle nie kleiła. Jeszcze całkiem niedawno mogłabym z nim przegadać całe noce i dnie, a teraz? Teraz tak nagle cała znajomość się rozpadła.
Wróciłam na miejsce obok Stuarta. Ten zauważając,że jestem zmartwiona złapał mnie za ramię.
-Co jest? Kto dzwonił?
-Dzwonił Max, mój przyjaciel z ośrodka. - spojrzałam na niego ukradkiem i znów spojrzałam w dół.
- I? - zapytał.
-I czuję,że coś jest nie tak. - wyznałam.
- Byliście ze sobą blisko? - zapytał troskliwym głosem.
- Był mi bardzo bliski.. - Moje oczy nabierały łez, na wspomnienia z ośrodka. Wtedy kiedy go uratowałam, kiedy on opowiadał mi co się stało z jego dziewczyną. Kiedy po prostu mi pomógł, bardzo pomógł.
Stu bez wahania objął mnie i gładził po włosach. Zaczęłam płakać z powodu Max'a i z powodu tych głosów. Po prostu się poddałam. Musiałam się wypłakać, to mi na pewno pomoże.
- Był twoim bliskim przyjacielem.. - odezwał się Stu.
-No tak, już mówiłam przecież - wypowiedziałam przez łzy.
-Zawiodłem po całej linii - odpowiedział przygnębiony. (przynajmniej tak mi się zdawało)
-Co ty gadasz? - Podniosłam się i spojrzałam na jego stalową twarz zwróconą w stronę ławki stojącej na przeciw nas.
- Zawiodłem, bo musiałaś sobie znaleźć nowego przyjaciela. - Szczęka mi opadła. Co on w ogóle myśli? Przecież to nie tak. Chociaż... Sama nie wiem. Tyle myśli teraz mam w głowie,że nie wiem co odpowiedzieć.
-N-nie.. - jąkałam się.
-Nie zaprzeczaj i tak wiem,że tak myślisz. - Mówił coraz bardziej podnosząc głos, tak jakby zaraz miał wybuchnąć. Był zdenerwowany, widać to było po tym,że co chwilę zmieniał pozycję.
- O co Ci chodzi?
- O to,że teraz już mi nie ufasz. Teraz masz już nowego przyjaciela, mnie nie potrzebujesz. - zaciskał zęby.
- Ty.. Ty jesteś zazdrosny. - Wstałam stając przed nim i przyglądając się jego reakcji.
-A nawet jeśli to co. - Również wstał jednak unikał spojrzenia mi w oczy. Zrobiło mi się gorąco.
-Nigdy o tobie nie zapomniałam. - złapałam go za twarz, zmuszając by na mnie spojrzał. Zacisnął mięśnie twarzy i niechętnie na mnie spojrzał. Moje czerwone od płaczu oczy znów napełniały się łzami. - Zawsze byłeś ważny. - wciągnęłam powoli powietrze, próbując powstrzymać się od płaczu.
- Nie chcę mi się gadać, przepraszam - odsunął mnie na bok i powoli stawiał kroki po ścieżce. Ścisnęło mnie w żołądku. Już nie mogłam ukryć łez, spływały bez wysiłku po moich czerwonych policzkach. Chciało mi się krzyczeć i uderzać pięściami w poduszkę. Czułam taką pustkę. Boję się,że go stracę. Tylko jak mam go zatrzymać? Co mam powiedzieć? On się oddala. Jest coraz dalej. Chcę wrzeszczeć ale boję się jego reakcji. Puściły mi nerwy, a emocje wzięły górę.
- Kocham Cię Stuart. - Wrzasnęłam za nim.
Natychmiast odwróciłam się w drugą stronę i zaczęłam biec ile sił w nogach. Nie odwracałam się, po prostu biegłam. Nie wierzyłam,że to zrobiłam. Było mi tak wstyd. Chcę się schować pod ziemię. Po co ja to mówiłam? Gdzie mam uciec? Chcę by to był sen. Brzydki sen z którego zaraz się obudzę.
CZYTASZ
,,Ponad Wszystko" (Above All) 2
Teen FictionDalsze losy Emilly, dziewczyny chorującej na zaburzenia odżywania. (Kontynuacja ,,Ponad Wszystko ( Above all) ) ,,Marzyłam o domu, o szczęściu, o perfekcji bez wyrzeczeń. [..] Przecież miałam być zdrowa. Dlaczego? Dlaczego mnie zabijasz przyjaciółk...