Cześć! Zanim rozdział, to przypominam o możliwości nowej formy komentowania! Od teraz możecie w komentarzach zadawać pytania poszczególnym bohaterom, a ja, wcielając się w nich i znając ich jak nikt, będę na nie odpowiadała :) Każda odpowiedź będzie szczera. Jeśli z jakichś powodów nie będę mogła wyjawić jakichś szczegółów, również dam znać.
Mam nadzieję, że taka forma przypadnie Wam do gustu!
Rozdział 8
Charlotte
DESPERACJA...
Po dokonaniu wszelkich formalności i przekazaniu najważniejszych kwestii nowojorskiemu oddziałowi mogłam uznać, że moja misja została zakończona.
Gdy tylko wróciłam do hotelu mój telefon rozdzwonił się, a na wyświetlaczu pojawiło się imię mojego szefa.
— Witaj, Trent.
— Mamy to?! — krzyknął, jakby czekał, aż osobiście potwierdzę mu znakomite wieści, mimo, że doskonale wiedział, że się udało. — Powiedz, że mamy, Charlotte!
Słałam jak jego stopy dość głośno zderzają się z podłogą, więc najpewniej właśnie nerwowo przechadzał się po swoim gabinecie. Znałam go na tyle dobrze, że byłam też pewna, że zaciska palce na krawacie, nieustannie go poprawiając. Taki tik, który w sytuacjach stresowych zawsze mu towarzyszył.
— Mamy — oznajmiłam. — Wszystko gotowe by sfinalizować transakcję.
Po drugiej stronie nastała chwilowa cisza, a po niej do moich uszu dotarło długie westchnienie. Jakby z tym powietrzem uleciało z Trenta całe napięcie, które zgromadziło się w nim w ostatnim czasie.
— Chryste, Char... Nawet nie masz pojęcia jak mi ulżyło. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale możesz sobie teraz jechać na urlop, czy gdzie tam chcesz. Cholera! Jesteś świetna!
Celowo pominęłam drobny szczegół, że ten sukces wcale nie zależał od moich umiejętności, a jedynie był wynikiem niechęci Lakewooda do Jonathana.
— Zostaję tu na noc, a w pracy...
— Zostań ile chcesz. — Wszedł mi w słowo śpiewnym tonem, a dźwięk uderzających o szkło kostek lodu powiedział mi, że mój szef właśnie zaczyna świętować. — W pracy widzimy się pojutrze. Albo jeszcze później. Odpocznij, należy ci się.
— Och... no dobrze. To do zobaczenia Trent.
— Do zobaczenia Charlotte.
Rzuciłam telefon na szafkę, a potem usiadłam na łóżku. Pierwszy raz od dawna nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Powinnam być szczęśliwa, bo kolejny zawodowy sukces wpadł na moje konto, ale myśl o wynikach nie pozwalała mi cieszyć z czegokolwiek. Normalnie zadzwoniłabym do męża, pochwaliła się, że znów dałam radę, ale bałam się, że mój głos mnie zawiedzie, że rozkleję się, gdy tylko usłyszę go po drugiej stronie. Świadomość, że on jeszcze o niczym nie wie, że w nim nadal tli się nadzieja, była jak ogromny głaz, który spoczywał na mojej piersi. I nic nie było w stanie go stamtąd zabrać.
Zerknęłam na zegarek. Powinnam zejść do restauracji na kolację, ale wcale nie byłam głodna. Właściwie to czułam się tak, jakbym wisiała gdzieś na chmurze, patrząc na wszystko z daleka. Na siebie, na Stevena. Na swoje życie. Sukcesy, niepowodzenia. Na wszystko i na wszystkich.
Telefon znów się odezwał. Tym razem na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Stevena.
Cholera!
CZYTASZ
Gdyby nie ty...
ChickLitCo znajdziecie w tej książce? ✔️Slow Burn🔥 ✔️Spotkanie po latach 🗓️ ✔️Skomplikowane relacje rodzinne😱 ✔️Trudna przeszłość głównego bohatera😢 ✔️ Małżeństwo💒 ✔️Zdrada, wynikiem której jest ciąża🛏️ ✔️Dużoooooo tajemnic "Łzy moczyły moje policzki...