Nie sprawdzony. Napisany - wrzucony.
Rozdział 13
Charlotte
ROZCZAROWANIE...
Pięć lat później...
Stałam przed lustrem w łazience i w skupieniu sunęłam czerwoną szminką po dolnej wardze. Tak dawno jej nie używała, że moje ruchy nie były już tak płynne, jak kiedyś, gdy mogłam robić to z zamkniętymi oczami.
— Charlotte... — Za plecami usłyszałam rozbawiony głos Stevena. — Poważnie?
Odłożyłam kosmetyk i kilkukrotnie zacisnęłam wargi, by wyrównać kolor. Zerknęłam na niego przez ramię. Stał oparty o futrynę, uważnie śledząc każdy mój ruch.
— A dlaczego nie? — Tym razem podchwyciłam jego spojrzenie w lustrze. Z całych sił próbował się nie roześmiać. — To cię bawi, Steven?
— Tak. Właściwie to tak. Nasza córka kończy dziś cztery lata. To zwykłe przyjęcie dla dzieciaków, a nie pokaz mody w Paryżu.
— A może ja właśnie chcę poczuć się jak na pokazie mody? — Odwróciłam się do niego i robiąc kilka kroków w jego stronę, dźgnęłam go palcem w tors. — Czy to ma dla ciebie jakieś znaczenie?
Nie wydawał się zaskoczony moją reakcją. Coraz częściej zdarzały mi się takie wybuchy i nie umiałam ich kontrolować, a Steven zazwyczaj je ignorował, by nie dopuścić do kłótni.
Nagle zmarszczył brwi i zrobił krok do tyłu.
— Nie chciałem być niemiły, po prostu... — urwał, a po chwili machnął ręką i wyszedł z łazienki.
Usiadłam na wannie i zaczęłam ścierać z ust pomadkę. Nie obchodziło mnie w tym momencie, że robię to palcami, a efekt pewnie okaże się tragiczny. Chciałam się jej pozbyć. Steven miał rację, to przyjęcie naszej córki, a nie wybieg. Nie wiem, co ja sobie myślałam.
Piętnaście minut później zeszłam na dół, potykając się na leżącej na podłodze lalce Barbie. Chyba tylko cudem nie wyłożyłam się na podłodze.
— Emma! — wrzasnęłam. — Emmo Anderson! Musimy poważnie porozmawiać! — Podniosłam lalkę i ruszyłam w stronę tarasu. — Em... — urwałam, widząc moją córkę samą w ogrodzie. — Emmo, gdzie tata?
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
Patrzyłam na nią każdego dnia i wciąż nie mogłam uwierzyć, że tu jest. Że ją mamy. Taką idealną, piękną. Emma od pierwszej chwili okazała się moją wierną kopią. Tuż po porodzie na jej maleńkiej główce można było dostrzec całe mnóstwo ciemnych włosków, znacznie dłuższych, niż te, z którymi przychodzą na świat noworodki. Z czasem stawały się nieco jaśniejsze, by teraz błyszczeć w lipcowym słońcu przywodząc na myśl cynamon.
— W domu — odpowiedziała, wpychając sobie do ust ciastko.
Podeszłam bliżej i kucnęłam tuż przy niej.
— Emmo, umawiałyśmy się, że nie będziesz jadła słodyczy, dopóki nie pojawią się goście — powiedziałam powoli, w myślach upominając się, by nie stracić cierpliwości. Ona nie mogła przyjmować na siebie moich emocji.
— Tatuś pozwolił. — Zamrugała. Dostrzegłam w jej brązowych oczach bunt.
Nie radziłam sobie. Kochałam ją całym sercem, ale Emma czasem bywała naprawdę trudna. Steven twierdził, że wyolbrzymiam, ale to nie on spędzał z nią każdą chwilę. Nie on był przy niej, gdy się budziła i nie on czytał jej bajki, gdy zasypiała. To ja dźwigałam na swoich barkach ciężar wychowania naszej córki.
CZYTASZ
Gdyby nie ty...
ChickLitCo znajdziecie w tej książce? ✔️Slow Burn🔥 ✔️Spotkanie po latach 🗓️ ✔️Skomplikowane relacje rodzinne😱 ✔️Trudna przeszłość głównego bohatera😢 ✔️ Małżeństwo💒 ✔️Zdrada, wynikiem której jest ciąża🛏️ ✔️Dużoooooo tajemnic "Łzy moczyły moje policzki...