28. Charlotte/ NIEPOKÓJ...

1.1K 298 164
                                    


Dajcie z siebie trochę więcej tej gwiazdkowej miłości :)

Rozdział 28

Charlotte

PANIKA...

Nic nie układało się po mojej myśli. Wszystko szło nie tak. Jared, którego miałam trzymać z daleka od Emmy uczył ją jeździć na rowerze, a mi – o zgrozo! – jego obecność wcale nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie – była przyjemna i towarzyszyło jej poczucie komfortu. Nagle przestałam się martwić, przestałam być spięta i czujna jak zwykle. Do tej pory musiałam mieć oczy dookoła głowy, bo Emma była żywiołowa, czasem psociła po cichu, czasem zalewała mnie lawiną pytań, a ja musiałam się z tym mierzyć. Tylko ja. Każdego dnia.

Aż do dziś.

Kładąc ją spać pomyślałam, że to był naprawdę dobry dzień. Nie chodziło o mnie, ale o nią. Nie pamiętam, kiedy ostatnio zasnęła tak szybko, a na kolację zjadła wszystko, co jej przygotowałam. Oczywiście dalej mówiła jedynie o Stevenie i o tym, że nie może się doczekać, kiedy pokaże mu to, czego się nauczyła, ale to nie miało dla mnie znaczenia. Liczył się szeroki uśmiech zdobiący jej twarz.

Cichutko zamknęłam drzwi do jej pokoju i udałam się prostu do sypialni. Siadając na łóżku wybrałam numer mamy.

— Tak, kochanie? — Usłyszałam jej ciepły głos.

— Cześć mamuś — przywitałam się. — Mam do ciebie ogromną prośbę... Jutro musze pojechać do mojej dawnej pracy. Umówiłam się na rozmowę, szef chce mnie z powrotem, ale są kwestie, które musimy omówić osobiście. Pomyślałam, że może mogłabym z samego rana przywieźć do ciebie Emmę.

— Och, Charlotte... — Mama westchnęła, a ja już wiedziałam, że coś jest na rzeczy. — Tak bardzo bym chciała, ale jutro muszę pokazać się u lekarza. To złamanie, mimo, że już dawno się zrosło ciągle mi dokucza. Może spróbuję...

— Nie, nie — przerwałam jej natychmiast — daj spokój. Steven na pewno zostanie z nią w domu — skłamałam.

— No nie wiem, on jest taki zapracowany.

— Nie martw się, damy sobie radę. — Kolejne kłamstwo opuściło moje usta. Powinnam raczej powiedzieć, że ja dam sobie radę. A na koniec dodać: "jak zwykle". Tylko, że mama nie miała pojęcia jak wyglądało moje życie. Mimo wszystko chyba ją uspokoiłam. Wyjaśniłam moją nagłą decyzję o powrocie do pracy, oczywiście bez zbędnych szczegółów. O tym, że jestem przebodźcowana i zestresowana nie pisnęłam ani słówkiem. Mama miała tendencję do zamartwiania się, więc pewnie już następnego dnia zastałabym ją w progu naszego domu, gotową nieść pomoc. Tylko, że ja nie chciałam, by ktokolwiek dowiedział się o przyczynie moich problemów.

Steven powinien być w domu godzinę temu, ale nadal się nie pojawił. Mogłam oczywiście do niego zadzwonić, ale chciałam, żeby poczuł się niepotrzebny. Tak. Niepotrzebny i niechciany. Rano postawię go przed faktem dokonanym i oznajmię, że musi zająć się Emmą. Dziś jednak nie chciałam zaprzątać sobie tym głowy. Zrobiłam kolację, a potem wzięłam długą kąpiel, po której nakremowałam dokładnie całe ciało. Na twarz nałożyłam maseczkę, a na włosy odżywkę. Wizyta w biurze była bodźcem, który popchnął mnie do działania. Znów miałam szansę być dawną Charlotte...

Ta myśl sprawiła, że momentalnie się skrzywiłam. Dawna Charlotte. To słowa Stevena, to on chciał, bym była żoną sprzed pięciu lat. Czasem miałam wrażenie, że jest zazdrosny o moją relację z Emmą, co było absurdem, bo kochałam go całym sercem, a dziecko... Ono miało nas zbliżyć jeszcze bardziej, a stało się nagle murem nie do pokonania.

Gdyby nie ty...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz