3. Charlotte/ STRACH...

1.1K 226 79
                                    


Rozdział 3

Charlotte

STRACH...

Przez dwa dni unikaliśmy siebie nawzajem, udając, że wszystko jest w porządku.

Teraz, gdy to wszystko stało się realne, dokładnie rozumiałam strach Stevena przed badaniem. Podejrzewanie, że któreś z nas jest bezpłodne, a potwierdzenie tego to dwie zupełnie inne sprawy. I choć starałam się myśleć pozytywnie, spychając w kąt strach i niepewność, to gdzieś w głębi duszy, jakaś maleńka cząstka mnie wiedziała, że nic już nam nie pomoże. Że wszystko przesądzone i wynik będzie jedynie potwierdzeniem tego, co oboje od dawna podejrzewamy.

Niemal całą ubiegłą noc spędziłam na rozmyślaniu. Udając, że śpię, otulona ramionami męża, zadręczałam się, co stanie się, gdy przyjdzie nam pogodzić się z tym, że nigdy nie zostaniemy rodzicami. Jak zareaguje Steven? Co zrobi, jeśli okaże się, że wina leży po mojej stronie? Albo, że to on jest bezpłodny? Choć czy można tu mówić o winie? To przecież los decyduje za nas.

— Dawno wstałaś? — Steven wszedł do kuchni i obrzucając mnie uważnym spojrzenie. W jego oczach dostrzegłam dokładnie to, czego się spodziewałam, niepewność.

— Godzinę temu. Chcesz kawy?

— Niekoniecznie. Powinienem wziąć prysznic, za godzinę musimy być w klinice.

Przytaknęłam i wstawiłam filiżankę do zmywarki. W tym czasie on zdążył ulotnić się po cichu, a po kilka minutach usłyszałam szum lejącej się wody w łazience na górze. Sama również postanowiłam się ubrać, więc udałam się na górę.

Nadszedł moment, w którym nie mogliśmy się już unikać, tylko po prostu przez to przejść. Ramię w ramię. Jak zawsze.

Droga do centrum w porannych godzinach była zakorkowana. Mieszkanie na obrzeżach miasta miało wiele plusów, ale dotarcie do pracy na czas, często graniczyło z cudem. Decydując się na kupno domu na przedmieściach kierowaliśmy się przede wszystkim dobrem dzieci. W tej kwestii byliśmy zgodni i od samego początku wiedzieliśmy, że potrzebujemy dużego domu w spokojnej okolicy, z dostępem do ogrodu i szkołą w dogodnej lokalizacji.

— Wszystko w porządku? — Steven przerwał nagle panującą między nami ciszę. — Jeśli się rozmyśliłaś... — urwał, zaciskając nerwowo palce na kierownicy. Jego strach był niemal namacalny.

— Nie. Po prostu nie mogę przestać o tym myśleć. Co zrobimy, jeśli okaże się, że...

— Że nie możemy mieć dzieci? — Zerknął na mnie przelotnie. — Nic, Charlotte. Absolutnie nic. Uważam, że powinniśmy odpuścić. Wyjechać gdzieś, odpocząć. A potem żyć normalnie, ciesząc się, że mamy siebie.

Wyjechać? Odpocząć? Zapomnieć?

— A leczenie? — spytałam z niedowierzaniem. — Co z leczeniem? Słyszałam o tym i wiem, że w niektórych przypadkach może okazać się skuteczne. Wiem, że to wcale nie musi...

— Nie, skarbie — przerwał mi spokojnie. — Przykro mi. Uważam, że jeśli okaże się, że któreś z nas jest bezpłodne, powinniśmy ruszyć dalej. I nie oglądać się za siebie.

Poczułam jak żółć podeszła mi do gardła. O czym on mówił? Ja rozważałam milion innych możliwości, a on? Zamierzał się poddać? Tak po prostu? Nie walczyć już dłużej? Mogłam zrozumieć niechęć do adopcji, to ogromne wyzwanie i nie każdy jest na niegotowy, ale leczenie... choćby jedna maleńka próba...

Gdyby nie ty...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz