Rozdział 29
Jared
GNIEW...
Nie wiem, czy radziłem sobie z Emmą dobrze, czy nie, ale skoro nie płakała, uznałem, że całkiem świetna ze mnie opiekunka. Zjadła śniadanie, a potem, tak jak obiecałem, wyciągnąłem z szafy aparat. Podekscytowanie sprawiało, że podskakiwała w miejscu, ale mimo wszystko, nadal w jej spojrzeniu czaiła się nieśmiałość. Mało mówiła, raczej starała się pokazywać, co chciałaby, żebym zrobił, ale nie przeszkadzało mi to. Liczyło się tylko to, że nie marudziła. Zrobiliśmy mnóstwo zdjęć jej lalek, ale prawdziwą radość dostrzegłem na jej twarzy dopiero, gdy obiecałem, że będzie mogła włożyć je do ramek i ustawić na szafce w swoim pokoju.
Emma rozluźniła się i zaczęła gadać jak najęta dopiero wtedy, gdy pojawiła się Susan. Potem czułem się jak na festynie. W powietrzu fruwały sukienki mojej siostry, a Emma przymierzała prawie każdą. Prawie, bo gdy Susan zauważyła, że jej najdroższa kiecka ciągnie się po podłodze za Emmą, natychmiast ją zabrała. Ale nawet wtedy obyło się bez płaczu. Pojawił się on dopiero, gdy Em zaplamiła swoją ulubioną bluzeczkę, którą miała na sobie. Łzy natychmiast wypełniły jej oczy, usta wykrzywiły się, a dolna warga zadrżała. Gdyby Su nie była ze mną, wpadłbym w panikę. Ona jednak bez słowa udała się na górę i po chwili pojawiła się z czystą bluzką dla Emmy, którą kiedyś przez przypadek zostawiła u niej Char.
— Zobacz, co mam — powiedziała, unosząc skrawek różowego materiału w górę. — Musimy cię przebrać. Mama powinna niedługo się pojawić. No chodź — ponagliła ją Su, widząc niechęć na jej buźce.
Szlochając, Emma podeszła do mojej siostry i pozwoliła zdjąć z siebie ubranie.
Oblał mnie zimny pot, a żółć podeszła go gardła, gdy mój wzrok spoczął na jej plecach. Łudziłem się, że żaden cios od losu już mnie nie dosięgnie, ale wtedy zobaczyłem jej znamię. Identyczne jak to, które sam miałem. A potem w jednej chwili zdałem sobie sprawę z tego, że byłem cholernie naiwny, ignorując własną intuicję, która podszeptywała, że to dziecko jest moje.
Emma była moja córką.
Nie Stevena, tylko moją...
— Gotowe! — Susan poprawiła jej kucyki. — Możesz bawić się dalej, a ja zapiorę tę plamę, bo coś mi mówi, że nie tak łatwo będzie się jej pozbyć.
Susan chwilę potem zniknęła za drzwiami łazienki, a Emma nadal biegała jak szalona po salonie. Wokół mnie wszystko wirowało, czułem się tak, jakby ktoś zamknął mnie w ciasnej klatce, bez możliwości uwolnienia się. Oddychałem ciężko i coraz trudniej było mi przełknąć ślinę.
— Już jestem... — Usłyszałem niepewny głos Charlotte, ale nie byłem w stanie na nią spojrzeć. Nie teraz. Nie dziś. Czułem na sobie jej wzrok, a mimo to nie powiedziała nic więcej. Stała kilka kroków ode mnie i przyglądała mi się, ciężko oddychając.
— Mamusia! — krzyknęła nagle Emma. — Ciocia pozwoliła nosić swoje suknie. Wszystkie. Tylko najpiękniejszą zabrała. — Na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia, ale po chwili znów się rozpromieniła. — I jadłam naleśniki i piłam sok. Ciocia pozwoliła. I będę miała zdjęcia i one będą w ramkach, jak te u nas w domku, na których jesteś z tatusiem.
Na słowo "tatuś" powoli uniosłem głowę i spojrzałem wprost w lśniące od łez oczy Charlotte. Powinienem się wściec. Powinienem wygarnąć jej wszystko i zażądać testów na ojcostwo, ale...
Jej widok...
Twarz ściągnięta bólem i żalem, dłonie, których drżenie starała się ukryć i przerażenie w oczach, którego nie dało się pomylić z niczym innym... To wszystko kazało mi się zamknąć i ochłonąć. Na poważną rozmowę przyjdzie czas.
CZYTASZ
Gdyby nie ty...
ChickLitCo znajdziecie w tej książce? ✔️Slow Burn🔥 ✔️Spotkanie po latach 🗓️ ✔️Skomplikowane relacje rodzinne😱 ✔️Trudna przeszłość głównego bohatera😢 ✔️ Małżeństwo💒 ✔️Zdrada, wynikiem której jest ciąża🛏️ ✔️Dużoooooo tajemnic "Łzy moczyły moje policzki...