12. Charlotte/ SZCZĘŚCIE...

1.1K 235 65
                                    

Cześć! Przed Wami kolejny rozdział!

Następny przedstawi Wam wydarzenia po przeskoku czasowym. Dowiecie się co u nich po upływie pięciu lat :) Jeżeli poczujecie niedosyt w tym rozdziale, to wyjaśniam, że ciąża, jej przebieg i wszystko co istotne pojawi się w formie wspomnień Charlotte, które zgrabnie wplotę w fabułę.

Rozdział 12

Charlotte

SZCZĘŚCIE...

Moje dni mijały na kuleniu się pod ciężarem przytłaczającego poczucia winy i udawaniu, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Planowaliśmy naszą podróż do Europy od dwóch tygodni i musiałam przyznać, że mimo ponurych myśli, jakie mnie nawiedzały od nocy spędzonej z Jaredem, cieszyłam się. Wierzyłam, że dwa tygodnie spędzone ze Stevenem pozwolą mi skupić się na mężu i na naszym małżeństwie. Przecież to było najważniejsze. Chciałam wydrzeć z głowy każde wspomnienie tamtej nocy, a tylko tak mogło się to udać.

Jedliśmy wspólne śniadanie, gdy zadzwonił telefon Stevena.

Skrzywił się, a potem posłał mi jedno z tych spojrzeń pod tytułem: "jestem teraz kimś ważnym w firmie, a oto konsekwencje". Ja z kolei uśmiechnęłam się do niego łagodnie, by nie czuł żadnych wyrzutów sumienia. Byłam z niego dumna, nawet jeśli to oznaczało, że miał mniej czasu dla mnie. Steven od zawsze był ambitny i podcinanie mu skrzydeł spławiłoby, że byłby nieszczęśliwy. A ja robiłam wszystko, by go zadowolić. On nie był mi dłużny. Uszczęśliwialiśmy siebie nawzajem.

Odprowadziłam go wzrokiem, a gdy zniknął w korytarzu, zapewne kierując się do gabinetu, sięgnęłam po filiżankę z kawą. Wyjrzałam przez okno, obserwując jak Susan zgrabnie wślizguje się na siedzenie kierowcy, przyciskając telefon ramieniem do ucha. Od jakiegoś czasu była inna. Bardziej radosna, optymistyczna. Całkiem niedawno nawet wyjechała gdzieś na cały weekend, twierdząc, że zamierza nadrobić stracony czas. Jej tajemniczość mnie zaskoczyła, ale wiedziałam, że jeżeli będzie chciała się zwierzyć - zrobi to. Nigdy żadna z nas nie naciskała tej drugiej. W przyjaźni ceniłyśmy sobie niezależność, choć i tak wiedziałyśmy o sobie wszytko.

Podeszłam do okna.

Zauważyła mnie i uśmiechnęła się szeroko, machając do mnie, a potem rzuciła telefon na siedzenie pasażera i odpaliła silnik mercedesa. Trochę jej pozazdrościłam. Odkąd Lakewood przystał na naszą ofertę, Trent był tak szczęśliwy, że wysłał mnie na urlop, żebym należycie odpoczęła. Na początku ten pomysł bardzo mi się spodobał, ale im dłużej siedziałam w domu, tym bardziej tęskniłam za pracą.

— Jestem. — Usłyszałam głos męża. Odwróciłam się i zauważyłam, że miał już na sobie krawat i marynarkę. — Wybacz, skarbie, ale muszę lecieć.

— Już?

— Niestety. Obowiązki wzywają, a skoro mamy wyjechać, muszę wszystkiego dopilnować.

Odstawiłam pustą filiżankę na stół i podeszłam do niego. Wygładziłam dłońmi jego śnieżnobiałą koszulę i zrobiłam nadąsaną minę.

— Ta firma mi cię zabiera — mruknęłam. — Mogę liczyć na jakieś odszkodowanie? — spytałam zaczepnie.

Na jego ustach pojawił się zadziorny uśmiech. Ten, który zawsze zwiastował tylko jedno - seks i jeszcze więcej seksu. Udał, że się namyśla, a potem pochylił się i trącił nosem o mój nos, mrucząc przy tym seksownie. Już miałam się odezwać, gdy nagle poczułam coś zaskakującego. W jednej chwili zrobiło mi się niedobrze, a cała treść żołądka podeszła mi do gardła. Odsunęłam się od niego, dla pewności zasłaniając dłonią usta i przerażona spojrzałam na Stevena. Wyglądał na równie zaniepokojonego.

Gdyby nie ty...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz