Rozdział 5
Charlotte
ODPRĘŻENIE...
Kolacja w stylu Susan nigdy nie była zwykłą kolacją, na której pojawiali się najbliżsi. To zawsze był pełen śmiechu, entuzjazmu i przepysznego jedzenia czas, podczas którego każdy na niej obecny zapominał, że wokół istniały jakieś problemy.
Weszliśmy do domu Susan kilka minut po dziewiątej, a mimo to już z salonu słychać było gwar rozmów i radosny śmiech Gwen Patterson.
— Och! Jesteście! — Susan widząc nas zerwała się z krzesła i ruszyła prosto na mnie. Nie umknęło mi, że dziś była jakaś inna, bardziej radosna, a jej uśmiech szerszy niż zazwyczaj. Oczy natomiast błyszczały jej dziwnym podekscytowaniem. Po prostu wydawała się szczęśliwa. — Cudownie was widzieć! — Porwała mnie w ramiona, jakbyśmy nie widziały się przez całe wieki, a nie tylko dwa dni. Nie musiałam widzieć miny Stevena, ale byłam niemal pewna, że właśnie przewrócił oczami. Lubił Su, ale czasem bywała naprawdę głośna i zdarzało, że niekiedy irytowała mojego męża dość mocno.
— Witaj. — Steven pocałował ją w policzek i wręczył butelkę czerwonego wina, które przywieźliśmy w ubiegłym roku z Włoch. Długo zastanawiał się, czy zabrać je ze sobą, bo to ostatnia butelka, jaka nam została. — Zaskoczyłaś nas tym zaproszeniem, coś się stało? Zazwyczaj planujesz te spędy z przynajmniej tygodniowym wyprzedzeniem... — powiedział nieco kąśliwie. Susan faktycznie z wyprzedzeniem organizowała spotkania.
— Nie tylko ty jesteś zaskoczony — rzucił wesoło Tim, mąż Gwen. — Do nas zadzwoniła z samego rana i kazał pojawić się punktualnie o dziewiątej — roześmiał się.
Postanowiłam, że na razie nie będę wypytywać Susan, co takiego wydarzyło się, że niemal unosiła się nad ziemią, ale gdy tylko zostaniemy same przejdę do ataku. Mówiłyśmy sobie o wszystkim, więc nie było szans, żebym nie dowiedziała się, w czym rzecz.
Przy długim stole siedziała Gwen, Tim, oraz Karen, która podobnie jak Su była zatwardziałą singielką i która w swoim trzydziestoletnim życiu złamała już nie jedno serce. Była oszałamiająco piękna i uparcie twierdziła, że nie może zmarnować swojej urody tylko na jednego mężczyznę.
Przywitaliśmy się z każdym i zasiedliśmy do stołu. Susan zniknęła w kuchni i chociaż kusiło mnie, by pójść za nią, ostatecznie zrezygnowałam.
Zazwyczaj spotykaliśmy się właśnie w takim gronie. Gdy tylko przeprowadziliśmy się tu ze Stevenem niemal natychmiast w pakiecie zyskaliśmy kilkoro naprawdę świetnych przyjaciół. To znaczy ja zyskałam, bo mój mąż, choć zazwyczaj bywał otwarty i zabawny, ciągle trzymał dziwny dystans. Czasem miałam wrażenie, że poza mną nie potrzebuje w życiu nikogo więcej.
— Coś jest na rzeczy... — Gwen uniosła do ust kieliszek z winem i spojrzała wymownie w stronę kuchni, gdzie Susan dość głośno stukała naczyniami, rzucając od czasu do czasu jakieś przekleństwo. — Dawno nie była taka podekscytowana. — Zerknęła na mnie znacząco.
To fakt, Susan bywała ekscentryczna, ale w normalnych warunkach nie zachowywała się tak, jakby coś roznosiło ją od środka.
— To prawda — zgodziłam się i sięgnęłam po dzbanek z wodą, napełniając szklankę.
— Może w końcu się zakochała? — rzucił głupkowato Tim i szturchnął żonę łokciem. — Każdego to w końcu czeka.
Karen słysząc te słowa prychnęła z obrzydzeniem, jakby ktoś podstawił jej pod nos zdechłego szczura. Tej kobiety nikt nie zmusi do ożenku, nawet grożąc bronią przytkniętą do jej skroni. Gdy na nią patrzyłam, na jej długie jasne włosy, niebieskie oczy i kształtne usta, zawsze miałam ważnie, że to prawdziwy anioł. Była nieskazitelna. Anielskiego wyglądu dodawał też jej strój, bo niemal zawsze nosiła białe ubrania. Bez względu na porę roku. I choć to mogło wydawać się dziwne w połączeniu z jej bladą cerą i platynowym odcieniem blondu, ona prezentowała się doskonale.
CZYTASZ
Gdyby nie ty...
ChickLitCo znajdziecie w tej książce? ✔️Slow Burn🔥 ✔️Spotkanie po latach 🗓️ ✔️Skomplikowane relacje rodzinne😱 ✔️Trudna przeszłość głównego bohatera😢 ✔️ Małżeństwo💒 ✔️Zdrada, wynikiem której jest ciąża🛏️ ✔️Dużoooooo tajemnic "Łzy moczyły moje policzki...