17. Jared/ SZOK...

912 240 92
                                    

Wtorek? - Jest!

Jared? - Jest!

Kochani, nie zapominajcie o gwiazdkach. Oprócz tego, że motywują do działania, to bardzo pomagają przy wydawaniu książek. Są wyznacznikiem tego, że dana książka się podoba. To tak niewiele, a każdy rozdział z trudem dobija do 200...

A może jest w tej książce coś, co Wam się nie podoba i stąd taka reakcja? 

Rozdział 17

Jared

SZOK...

Nazwanie tego jak się czułem było trudniejsze, niż sądziłem. Gdy tylko Susan oznajmiła mi, że ma zamiar wyprawić jakieś głupie przyjęcie na moją cześć, pomyślałem, że chyba zwariowała. Przyjęcie? Na moją cześć? Nie przyjechałem tu, by cokolwiek świętować, ani bratać się z jej znajomymi, ale coś w tych ludziach było urzekającego. I nie potrafiłem określić, co.

— Hej, Jared! — zawołała Karen, gdy przekręcałem mięso na grillu. — Jesteś tak dobrym kucharzem, jak Susan?

Roześmiałem się, a moja siostra zakrztusiła się winem słysząc to pytanie.

Zerknąłem na moją Daphne.

— Powiedzieć jej?

— O czym? — Karen nie dawała za wygraną.

— Mój brat potrafi tylko grillować — oznajmiła Su rozbawiona. — Poza sezonem jest kompletnie nieprzydatny.

— Nie wierzę... — Usłyszałem szuranie krzesła za plecami, a po chwili Karen stanęła obok mnie. — To prawda? — Zatrzepotała rzęsami, zanurzając usta w winie. Jej palce swobodnie tańczyły na nóżce kieliszka, obracając go raz w prawo, raz w lewo. Mógłbym przysiąc, że flirtowała ze mną, chociaż stuprocentowej pewności nie miałem. W końcu w tej dziedzinie życia poddałem się wiele lat temu. Można śmiało uznać, że wypadłem z obiegu.

— Niestety — przyznałem szczerze, układając na ruszcie wołowinę na burgery.

— Nie nazwalałabym tego wadą... — kontynuowała. Przysunęła się do mnie bliżej, ocierając biustem o moją rękę i chociaż udawała, że to absolutny przypadek, wiedziałem, że każdy jej ruch był przemyślany.

Skłamałbym, gdybym powiedział, że to nie było przyjemne. Było, tylko ja jeszcze nie potrafiłem zagrać w tę grę. Kompletnie zapomniałem, jakie panują w niej zasady i jak nie dopuścić do tego, by dać się ograć.

Moim wybawieniem okazał się dzwonek do drzwi i Susan, bo najwidoczniej dostrzegła, że Karen odrobinę mnie osaczyła.

— Jared, otworzysz? — spytała moja siostra. — Ja muszę skoczyć do kuchni... po coś...

— Jasne! — opowiedziałem natychmiast. Być może ze zbyt dużym entuzjazmem.

— Ten soczysty kawałek będzie dla mnie... — mruknęła Karen. Pojęcia nie miałem, czy chodziło jej o mięso, czy o mnie, ale jej uwodzicielski ton kazał mi myśleć, że ja byłem w jej menu, nie grillowane mięso.

Spojrzałem jej w oczy.

— Nie tracisz czasu, co? — Pokręciłem głową. To mi schlebiało, onieśmielało i drażniło jednocześnie.

— Ani sekundy — przyznała rozbawiona i wróciła na miejsce, odprowadzając mnie wzrokiem.

Dzwonek kolejny raz zabrzęczał.

Gdyby nie ty...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz