11. Jared/ ODRĘTWIENIE...

1K 249 93
                                    

Nie motywujecie do częstego dodawania rozdziałów... nic, a nic...

Mówi się trudno :)

Rozdział 11

Jared

ODRĘTWIENIE...

Przekręcałem się z boku na bok nie mogąc zasnąć.

Nie przypuszczałem, że wydarzenia z nocy spędzonej z tą kobietą aż tak bardzo na mnie wpłyną. Nie sądzę jednak, by chodziło o nią. Raczej przyczynił się do tego fakt, że od tak dawna nie byłem blisko z żadną kobietą. Właściwie już nie pamiętałem jak to jest czuć na własnych ustach czyjąś rozgrzaną skórę.

Pierwsze promienie jesiennego słońca wpadały przez okno do mojej sypialni, a ja nie mogłem znieść myśli, że zamiast do hotelu przyszedłem właśnie tutaj, chociaż obiecałem sobie, że więcej się tu nie pojawię. Tylko, że poranek z Charlotte rozbudził we mnie coś paskudnego. Coś, co kazało udać się do miejsca, które było kiedyś moim domem. Do miejsca, gdzie byłem szczęśliwy. Może to dlatego sen nie nadszedł tej nocy? Może to miejsce nie pozwoli mi już nigdy odetchnąć.

Jęknąłem, gdy rozdzwonił się mój telefon. Sięgnąłem po niego i zobaczyłem na wyświetlaczu znajomy numer. Natychmiast przesunąłem palcem po ekranie.

— Obudziłaś mnie...

— Jared! Jared jak mogłeś do mnie nie zadzwonić! — wrzasnęła tak głośno, że musiałem odsunąć telefon od ucha. — Skopię ci tyłek! — ostrzegła.

Moja siostra to najlepsze, co mnie w życiu spotkało. Była przy mnie, gdy odnosiłem sukcesy i gdy spadałem na samo dno. Moja iskierka, nadzieja i ostoja.

— Wiem, powinienem zadzwonić wczoraj, ale... — urwałem, zastanawiając się jak ubrać w słowa to, co chciałbym powiedzieć. Nic mnie nie tłumaczyło, a przynajmniej byłem pewien, że nic nie usprawiedliwi mnie przed nią. — To był szalony dzień — dokończyłem.

Nie minąłem się z prawdą. Nie okłamałem jej, choć nie tylko dzień okazał się szalony, noc również.

— Jestem na ciebie wściekła! Nie tak się umawialiśmy.

— Dramatyzujesz — ziewnąłem — jak zwykle zresztą. Jest dobrze. Nie powinnaś się martwić swoim starszym braciszkiem — zażartowałem, mocniej akcentując słowo "starszym".

Sapnęła głośno tylko po to, bym wiedział, że była oburzona. Faktycznie mieliśmy spędzić razem czas, ale po dość szybkiej analizie doszedłem do wniosku, że nie było sensu jej tu ściągać.

— Gdzie jesteś? — spytała już znacznie spokojniej.

— U siebie — odpowiedziałem, czekając na jej wybuch złości. Obiecałem, że nie pojawię się w tym miejscu i zapomnę o przeszłości raz na zawsze.

— W apartamencie? — pisnęła. Usłyszałem też jakiś trzask, po którym do moich uszu dotarło ciche przekleństwo.

— Tak, jestem u siebie. — Słowa zostawiły gorzki posmak na moim języku. "U siebie"... Miałem ochotę wyć ze śmiechu. A może z bólu. Nie miałem pewności.

Tym razem nie odpowiedziała. Zamilkła na dłuższą chwilę, a ja zerknąłem na telefon tylko po to, by upewnić się, że nadal była na linii.

— Posłuchaj — zacząłem spokojnie — wiem, że miałem tu nie wracać, ale nogi same mnie tu przyniosły. Nie umiem ci tego wyjaśnić. Po prostu ... — przetarłem twarz ręką — cholera po prostu tu przyszedłem.

Gdyby nie ty...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz