23. Jared/TĘSKNOTA...

1.4K 249 49
                                    

Rozdział 23

Jared

TĘSKNOTA...

Kolacja u Andersonów zbliżała się nieuchronnie, a ja jedyne, co czułem, to niechęć, by tam właśnie spędzić wieczór. Nie chodziło o Charlotte, ani o Stevena, czy małą Emmę, ale o mnie. Z każdym dniem coraz częściej myślałem o córce sąsiadów, jak o dziecku, które mogłoby być moje i było mi z tym źle. Oczywiście równie często wypierałem tę myśl z głowy, ale tylko po to, by uspokoić nerwy. A nerwowy bywałem coraz częściej. Susan ciągle zwracała mi uwagę, że chodzę zamyślony, nie słucham jej. Miała rację. Nie potrafiłem skupić się na niczym. Wieczorami wychodziłem do ogrodu i jak kretyn gapiłem się na dom Andersonów. Sam nie wiem, co chciałem tam zobaczyć. Po prostu siedziałem i patrzyłem w ich okna jak ostatni kretyn.

Być może to właśnie dlatego w końcu uległem Karen i dałem się namówić na wspólną kolację. Nie randkę.

— Jesteś niesamowity — stwierdziła, upijając łyk wina i posyłając mi uwodzicielskie spojrzenie.

— Nie wiem — wzruszyłem ramionami i również sięgnąłem po kieliszek. Karen miała w sobie coś, co mimo jej urody i niezaprzeczalnej klasy – odpychało. — Sądzę, że mnie przeceniasz.

Jej twarz rozświetlił uśmiech, a szczupłe palce powędrowały w kierunku luźno opadającego kosmyka jasnych włosów. Bawiła się nim przez chwilę, by potem wsunąć pasmo za ucho.

Grała.

Mimo tych niewinnych gestów jej oczy płonęły z pożądania i nie sposób było sie w nich doszukać niewinności, którą starała się emanować. Pewnie dziesięć lat temu byłbym zachwycony, ale teraz marzyłem tylko o tym, aby wyjąć z lodówki zimne piwo i usiąść w ogrodzie, znów bezmyślnie gapiąc się na dom Charlotte. Najgorsze było to, że w tym całym zamieszaniu zaczynałem myśleć o tej kobiecie w sposób, w jaki nie powinienem.

— Jared... — Karen pochyliła sie nad stolikiem, eksponując biust. — Słuchasz mnie?

Jezu, nie...

— Wybacz, coś mi się przypomniało. Co mówiłaś?

Roześmiała się perliście odrzucając głowę w tył, a po chwili znów całą swoją uwagę skupiła na mnie. Chyba mi to przeszkadzao, dawno nikt nie był tak pochłonięty... mną.

— Wydajesz się taki inny. Nieoczywisty. Zagadkowy... — powiedziała z zachwytem.

Gdybyś tylko wiedziała...

— Nie ma we mnie niczego specjalnego — powiedziałem, rozglądając się za kelnerem, żeby poprosić o rachunek. Nie mogłem dłużej tu siedzieć. — Wracamy? — Zatrzymałem wzrok na jej pustym talerzu i kieliszku, w którym znajdował się ostatni łyk wina.

Karen popatrzyła mi w oczy i to wystarczyło, bym zrozumiał, że odebrała moje słowa w nieodpowiedni sposób, jak zaproszenie.

— Jasne. Właściwie miałam zaproponować to samo. — Nie umknęło mi jej zadowolenie i błysk w oku, gdy na mnie spojrzała. Była pewna, że dziś wylądujemy razem w łóżku.

Przywołałem kelnera i uregulowałem rachunek, a potem wyszliśmy z Green Garden. Nie rozumiałem fenomenu tego miejsca, ale Susan nie mogła się nachwalić jedzenia, które tu serwowali. Owszem, było dobre, ale lokal nie zrobił na mnie wrażenia.

Karen, nawet jeśli nie wyglądała na zachwyconą moim autem, nie powiedziała tego wprost. Gdy otworzyłem jej drzwi, wślizgnęła się na miejsce pasażera eksponując znacznie więcej, niż powinna. Ze śmiechem pokręciłem głową. Z pewnością nie umknęło jej to, ale miałem wrażenie, że bawią ją takie gierki. Cóż, rozgrywka za moment dobiegnie końca.

Gdyby nie ty...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz