16. Charlotte/ CIEKAWOŚĆ...

1.2K 232 91
                                    

Rozdział 16

Charlotte

CIEKAWOŚĆ...

Podczas gdy Steven od niemal dwóch godzin siedział w swoim gabinecie, ja po raz dwudziesty podchodziłam do okna, które wychodziło na dom Susan. Czułam się z tym okropnie, ale z drugiej strony nie umiałam się powstrzymać, wciąż tłumacząc sobie, że przecież nie robię niczego złego.

Późnym popołudniem w piątek, zauważyłam zaparkowany na jej podjeździe samochód. Nie należał do kogoś, kogo znam, tę opcję mogłam wyeliminować już na wstępie. Zatem czyj był Chevrolet od ponad doby stojący przed domem mojej przyjaciółki? Nie wspominała, że spodziewa się gości, a na dodatek nie odezwała sie do mnie przez cały weekend. To zdarzało się niezwykle rzadko. Jak tak dalej pójdzie, powyrywam sobie wszystkie paznokcie, a nie tylko skórki.

— Odbiło ci? — Usłyszałam za plecami głos Stevena. — Zamierzasz cały niedzielny poranek spędzić w szlafroku, stojąc przy oknie i podglądając swoją najlepszą przyjaciółkę?

Nie myślałam o tym w ten sposób, ale gdy Steven powiedział to na głos, rzeczywiście brzmiało niedorzecznie.

— Po prostu jestem ciekawa... — To było marne usprawiedliwienie, ale nie stać mnie było na lepsze.

Roześmiał się i podszedł do mnie, przyciągając mnie do swojego torsu. Spojrzał na dom Susan.

— Może w końcu znalazła sobie faceta i postanowiła go przygarnąć — zażartował.

— W to akurat nie uwierzę. To nie to...

— Zadzwoń do niej — stwierdził, całując mnie w tył głowy. — Czy to nie będzie najlepsze rozwiązanie?

Mężczyźni i ich logika. Jakim cudem osiągali takie sukcesy, skoro rozumowali w ten sposób.

— Żartujesz?! I co niby miałabym jej powiedzieć? "Hej, Su, czyje auto blokuje ci podjazd? Bo wiesz, skręca mnie z ciekawości." — Odsunęłam się od niego, gromiąc go spojrzeniem.

Dla mojego męża wszystko było takie proste. Chcesz się czegoś dowiedzieć – spytaj. Potrzebujesz pomocy – poproś o nią. Niestety ja nie potrafiłam patrzeć na życie w ten sposób.

— W takim razie przestań gapić się za okno i... — uśmiechnął się — chodź ze mną na górę.

Motyle w moim brzuchu zatrzepotały skrzydłami, wzbijając się w górę. Odruchowo przygryzłam dolną wargę i rozplątałam pasek szlafroka.

— Na górę? — Udałam, że się zastanawiam.

—Yhm... — wymruczał, robiąc krok w moją stronę.

Niespodziewanie chwycił mnie w ramiona, a ja przylgnęłam do niego całym ciałem, zaplatając nogi wokół jego talii. Był niesamowicie podniecony. Zresztą nie tylko on. Ja też czułam wzbierającą wilgoć między nogami. Pragnęłam go. Potrzebowałam. Odkąd urodziła się Emma nasze życie seksualne się zmieniło. Szybkie numerki gdy spała przestawały sprawiać nam przyjemność. Zamiast pożądania przepełniała nas tylko frustracja. Nie cieszyliśmy się z dotyku, pocałunków. Goniliśmy własne spełnienie, jakby w tym wszystkim tylko ono się liczyło.

Steven ostrożnie wniósł mnie po schodach i skierował się prosto do naszej sypialni. Tam rzucił mnie na łóżko i pozbył się swoich ubrań. W jego spojrzeniu czaiło się pragnienie. Obsypywał moje ciało zachłannymi pocałunkami, mocno zaciskał palce na piersiach, ssał i podgryzał sutki.

A ja nagle poczułam... rozczarowanie. Nadal byłam podniecona, moje ciało potrzebowało więcej, ale umysł domagał się uwagi, pieszczot, czułych słów wyszeptanych wprost do ucha. Nie wiem, dlaczego tak bardzo mi tego brakowało, przecież kiedyś mi na tym nie zależało, ale od jakiegoś czasu...

Gdyby nie ty...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz