James siedział w biurze, patrząc przez okno na tętniące życiem miasto. Wieżowce w oddali wydawały się tonąć w porannym świetle, a ludzie poniżej przypominali mu mrówki, spieszące do pracy. Jego biurko było zasłane papierami, a laptop emitował cichy szum, jakby wciąż przypominając mu o nieskończonej ilości maili, które czekały na odpowiedź. Ale on sam był dziś gdzieś daleko myślami, zupełnie oderwany od codziennych obowiązków. Myślał o Ayme.
Wciąż czuł na sobie jej spojrzenie z dnia, kiedy spotkali się w kawiarni, i jej delikatny uśmiech, który potrafił rozjaśnić nawet najbardziej pochmurny dzień. Było w niej coś, co przyciągało go w sposób, którego nie potrafił wytłumaczyć. Nie była jak kobiety, z którymi zazwyczaj się spotykał — nie interesowały jej pieniądze ani blichtr, co sprawiało, że była jeszcze bardziej intrygująca. Była autentyczna.
Telefon na biurku zawibrował, wyrywając go z zamyślenia. Spojrzał na ekran. Wiadomość od Ayme. „Może jednak porozmawiajmy. Co powiesz na kawę jutro? Wiesz, gdzie mnie znaleźć."
James poczuł, jak ciepło rozlewa się po jego ciele. Uśmiechnął się do siebie, ale zanim zdążył odpisać, drzwi do jego biura otworzyły się z hukiem.— Stary, jesteś? — w drzwiach stanął jego najlepszy przyjaciel, Nico, szeroko uśmiechnięty. Nico, z którym znał się od lat, miał w sobie nieodparty urok i luz, którego James zawsze mu zazdrościł. — Wyglądasz, jakbyś widział ducha. Co się dzieje?
James odłożył telefon na biurko i wskazał krzesło naprzeciwko. Nico zajął miejsce, rozsiadając się wygodnie.
— Nic, po prostu... zastanawiam się nad czymś — odpowiedział James, starając się ukryć swoje zamyślenie.
— Zastanawiasz się? Nad czym? — Nico zmrużył oczy, jakby próbował odczytać myśli Jamesa. — Chodzi o pracę? Bo nie wyglądasz na kogoś, kto myśli o kolejnej fuzji biznesowej.
James przez chwilę milczał, nie wiedząc, jak zacząć. Nico zawsze był bezpośredni, ale potrafił też dać dobrą radę, choć czasem jego sposób bycia był dość szorstki.
— Chodzi o kobietę — powiedział w końcu, nie patrząc na Nico.
Nate uniósł brew, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
— No proszę, proszę! — zaśmiał się. — Czyżby nasz niezdobyty kawaler w końcu znalazł kogoś, kto przykuł jego uwagę? Mów wszystko, chcę to usłyszeć.
James westchnął i zaczął opowiadać o Ayme. O tym, jak ją spotkał, jak jej córka niemal wbiegła pod samochód, o tym, jak spędzili czas w kawiarni, i o tym, że od tamtej chwili nie potrafił przestać o niej myśleć.
— Jest w niej coś... innego — powiedział powoli. — Nie wiem, jak to wyjaśnić, Nico. Ona nie chce ode mnie niczego. Nie próbuje zaimponować, nie próbuje się przypodobać. Po prostu jest sobą, a to wystarczy, żeby sprawić, że nie mogę przestać o niej myśleć.
Nico, który zwykle był żartownisiem, nagle spoważniał. Przez chwilę milczał, jakby analizował to, co powiedział James.
— Brzmi jak wyjątkowa dziewczyna — stwierdził w końcu. — Ale co cię tak niepokoi? Wyglądasz, jakbyś miał wątpliwości.
James przez chwilę bawił się długopisem, zanim odpowiedział.
— Boję się, że to się nie uda. Jej życie jest zupełnie inne. Samotnie wychowuje córkę, pracuje w kawiarni. To świat, który ma niewiele wspólnego z naszym. A ja... ja nie chcę być kimś, kto wkracza w jej życie, robi zamieszanie, a potem znika.
Nico pokiwał głową, jakby rozumiał więcej, niż James chciał przyznać.
— A może to nie o różnice w waszych światach chodzi? Może boisz się, że nie będziesz w stanie dać jej tego, czego potrzebuje? — zapytał Nico spokojnie. — Znam cię, James. Jesteś odpowiedzialny, ale czasem zbyt odpowiedzialny. Zastanów się, czy to naprawdę ty nie chcesz, czy może po prostu boisz się, że jej rozczarujesz.
James nie odpowiedział od razu, bo te słowa trafiły w samo sedno. Może rzeczywiście bał się, że nie spełni oczekiwań Ayme. Że ich różnice okażą się zbyt duże, by mogli stworzyć coś trwałego. Był przyzwyczajony do swojego uporządkowanego życia, w którym wszystko miało swoje miejsce, a emocje rzadko miały znaczenie. Tymczasem spotkanie z Ayme otworzyło w nim zupełnie nową przestrzeń, której dotąd nie znał.
— Nie wiem, Nico. Może masz rację. Ale jest jeszcze jedna rzecz... — James zawahał się. — Ona ma córkę. Pola. Jest świetną dziewczynką, ale to dodatkowa odpowiedzialność. Nie chcę wejść w ich życie tylko po to, żeby potem się wycofać. Nie mogę zrobić czegoś takiego.
Nico uśmiechnął się lekko.
— Stary, jeśli naprawdę ci zależy, to nie uciekniesz. To nie chodzi tylko o to, co ty chcesz, ale o to, czego oboje potrzebujecie. Jeśli naprawdę widzisz w Ayme coś wyjątkowego, to te różnice przestaną mieć znaczenie. A jeśli nie... — wzruszył ramionami — to przynajmniej będziesz wiedział, że próbowałeś.
James wziął głęboki oddech, czując, że rozmowa z Nico pomogła mu ułożyć myśli. Wiedział, że jego przyjaciel ma rację. Nie mógł pozwolić, żeby strach przed porażką powstrzymał go przed czymś, co mogło okazać się wyjątkowe.
— No dobra, masz rację. Muszę spróbować — powiedział, patrząc na Nico. — Umówiłem się z nią na kawę jutro.
Nico uśmiechnął się szeroko i poklepał go po ramieniu.
— Tego właśnie chciałem usłyszeć! Bądź sobą, James. Nie musisz udawać kogoś innego. A jeśli to ma się udać, to i tak się uda, niezależnie od tego, czy będziesz bogatym gościem w garniturze, czy zwykłym facetem, który wpadł na kawę.
James uśmiechnął się i poczuł, jak opada z niego ciężar. Wiedział, że czeka go trudna rozmowa z Ayme, ale teraz czuł, że jest na to gotowy. Może ich światy rzeczywiście były różne, ale to, co go do niej przyciągało, miało szansę stworzyć coś nowego.
— Dzięki, Nico. Potrzebowałem tego — powiedział, wstając.
— Zawsze do usług — odparł Nico z uśmiechem, zanim opuścił biuro, zostawiając Jamesa samego z myślami.
James spojrzał na wiadomość od Ayme po raz ostatni, a potem napisał odpowiedź: „Jutro pasuje. Do zobaczenia, Ayme."
Mamy kolejny rozdział. Na dziś to już ostatni. Jak myślicie o czym będą rozmawiać. Zostawcie coś po sobie do zobaczenia jutro.
CZYTASZ
Miłość w kroplach deszczu
Storie d'amoreOna-samotna matka czteroletniej dziewczynki, potrzebująca pomocy, ledwo wiążącą koniec z końcem. On- właściciel firmy , milioner, kobiety lgną do niego, jak pszczoły do miodu, nigdy nie szukał miłości aż do pewnego momentu. Czy spotkanie i pomoc n...