Rozdział VIII

8 2 0
                                    


30 maja 2016

Dziś byłam na kolejnej wizycie u pani psycholog. Muszę przyznać, że wychodząc, czułam się rozgoryczona i... zmęczona. Pani psycholog próbowała delikatnie wrócić do tematu wypadku, ale... no właśnie, jakiego wypadku?!Niczego nie pamiętam. Ani wypadku, ani nawet mamy! To wszystko wydaje mi się takie odległe, jakby ktoś opowiadał mi o życiu obcej osoby. Nie wiem, jak mam to zrozumieć. Jak to jest, że można nie pamiętać własnej matki?

Zapytała, co czuję na myśl o wypadku i czy próbuję sobie coś przypomnieć, ale jaka to różnica, skoro w mojej głowie jest tylko pustka? Odparłam wprost, że nie pamiętam ani jednej sekundy tamtego dnia. Ani jednej. Co więcej, sama myśl o tym, że powinnam coś czuć, jest dla mnie nieznośna, bo... nie czuję nic. Tylko ten brak. Jakbym czytała książkę, w której brakuje pierwszych kilku rozdziałów, i wszyscy wokół mnie doskonale wiedzieli, co tam się wydarzyło, tylko ja nie.

Pani psycholog sugerowała, żebyśmy dały sobie czas. Powiedziała to tak, jakbym miała w swoich myślach znaleźć jakąś odpowiedź. Ale o czym mam myśleć? O niczym? Może Eva miałaby jakieś odpowiedzi, ale nawet gdy z nią rozmawiam, to czuję się, jakbym mówiła o filmie, który zaczęłam oglądać w połowie. Znacie to uczucie? Kiedy wszyscy znają bohaterów, wiedzą, jakie były początki, a ja... stoję obok, nie mając pojęcia, co było wcześniej.

Z drugiej strony, rok szkolny dobiegł końca i to chyba jedyna rzecz, która mnie cieszy. Ten ostatni dzień był dość zabawny. Chłopcy z ostatniej klasy, jak co roku, musieli coś wymyślić. Tym razem postanowili zrobić dowcip naszemu historykowi, panu Nicholsowi. Zamknęli go na całą przerwę w sali, a potem puścili fałszywy alarm pożarowy, żeby zobaczyć, jak będzie reagował. Oczywiście wszyscy mieli ubaw, a pan Nichols, jak to on, udawał, że się wściekł, ale podejrzewam, że w głębi duszy podobało mu się to, że chociaż raz ktoś zwrócił na niego uwagę.

A potem... Dereck. Ten chłopak z ostatniej klasy. Chyba nigdy wcześniej go nie zauważyłam, ale podczas apelu zerknął na mnie i... no, uśmiechnął się. Ten jego uśmiech... Przypominał promienie słońca w pochmurny dzień. Może przesadzam, ale naprawdę to tak wyglądało. Zresztą, nie jestem pewna, czy to nie była jakaś kolejna zagrywka chłopaków, ale jego ciemne, kręcone włosy i przeszywające oczy sprawiły, że przez moment naprawdę zastanawiałam się, czy coś za tym uśmiechem nie kryło się więcej.

Nie wiem, może kiedy wrócimy po wakacjach, dowiem się więcej o tym Derecku. Może to wszystko to tylko głupi dowcip, a może... coś więcej. Zobaczymy. Na razie chyba pora przestać się tym zamartwiać.

Bo przecież... mam dużo innych rzeczy na głowie.

A.

Spotkamy się na moście miłości [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz