Poprzedni dzień, choć ciepły, był odrobinę pochmurny, jakby niebo podzielało ból wszystkich obecnych. Cmentarz wypełniony był znajomymi twarzami, choć dla Amelii, zamkniętej w szpitalnej sali, wszystko to wydawało się odległe. Nie mogła być na pogrzebie swojej matki – zbyt osłabiona, zbyt krucha, wciąż niezdolna do opuszczenia szpitala. Jedynie wyobrażała ją sobie w snach, w przelotnych wspomnieniach, choć nie była pewna, czy to rzeczywistość, czy jej wyobraźnia próbująca wypełnić puste miejsca.
Na pogrzebie pojawił się Mariusz. ojciec Amelii, po raz pierwszy od wielu lat. Przyjechał z Kanady, przywołując ze sobą wspomnienia dawnych czasów, kiedy ich rodzina była jeszcze cała. Stał obok babci Amelii, milczący, z wyrazem twarzy, który mieszał w sobie żal i winę. Dla niego to było nie tylko pożegnanie żony, ale również zamknięcie rozdziału życia, w którym jego miejsce w rodzinie było coraz bardziej odległe.
Po ceremonii nikt nie mówił zbyt wiele. Cichy szelest wiatru przeplatał się z szeptami kondolencji, a kwiaty, które składano na grobie, były jak nieme pożegnanie. Pani Maria trwała nieruchomo, z twarzą wykrzywioną bólem, choć ani jedna łza nie spłynęła po jej policzku w tym momencie. Zdawała się silniejsza niż ktokolwiek by przypuszczał. Ale wewnątrz niej wszystko się łamało.
*
W szpitalnej sali cisza była niemal przytłaczająca. Bruno siedział z boku, obserwując Amelię, która wpatrywała się w okno, jakby próbowała doszukać się odpowiedzi w letnim, choć wietrznym widoku za oknem. Jej niepewne ruchy, zagubione spojrzenie, delikatne drżenie rąk – wszystko to świadczyło o tym, że była daleko, w miejscu, do którego nikt nie miał dostępu. Bruno przyglądał się jej do momentu, aż jej powieki zaczęły delikatnie opadać i Amelia, ze zmęczenia, powoli zasnęła. Nagle drzwi do pokoju otworzyły się cicho, wpuszczając do środka powiew chłodnego powietrza i znajomą postać — panią Marię, babcię Amelii.
Babcia weszła, z trudem ukrywając troskę na swojej twarzy, a za nią szedł wysoki, elegancki mężczyzna. Ojciec Amelii, którego Bruno znał tylko z opowieści. Zmarszczył czoło, widząc, jak mężczyzna z kamienną twarzą rozgląda się po pokoju, aż w końcu jego wzrok zatrzymuje się na córce, leżącej w łóżku. Od pierwszego momentu było jasne, że to nie była prosta wizyta.
Pani Maria skinęła głową na Bruna, wskazując, że powinni porozmawiać. Wyszli cicho na korytarz, zostawiając śpiącą Amelię w towarzystwie ojca.
– Myślałam, że nie przyjedzie – zaczęła pani Maria, spoglądając przez szklane drzwi na wnuczkę. Jej dłonie lekko drżały. – Mariusz od lat nie miał z Amelią kontaktu. Po tym, jak wyjechał do Kanady, skupił się na swojej karierze. Długo myślałam, że zapomniał o nas. Ale teraz... teraz, kiedy Amelka potrzebuje pomocy, nagle się pojawia. Nie wiem, Bruno, co o tym myśleć.
Bruno patrzył na panią Marię z mieszanką współczucia i wściekłości. Ojciec Amelii przez tyle czasu o niej nie pamiętał, a teraz wraca? Kiedy wszystko już się rozsypało, kiedy jej życie rozpadło się na kawałki? Ale jednocześnie wiedział, że to nie był moment na osądy.
– Może... może chce się zrehabilitować – powiedział cicho, choć sam nie wierzył w te słowa.
Pani Maria westchnęła głęboko, przecierając oczy.
– Chciałabym w to wierzyć, Bruno. Ale jego decyzje zawsze były egoistyczne. Teraz mówi, że zabierze ją do Kanady, bo tam ma najlepszą opiekę. Że tam lepiej jej pomogą. A ja nie wiem, co robić.
Bruno zamarł. Do Kanady? Czy to oznacza, że Amelię zabiorą z jego życia na dobre?
– A co lekarz mówi? – zapytał, próbując zachować spokój, choć jego serce biło zbyt szybko.
CZYTASZ
Spotkamy się na moście miłości [ZAKOŃCZONE]
Romantizm[bez redakcji] 16+ Amelia i Bruno byli nierozłączni, dopóki tragiczny wypadek nie rozbił ich życia na kawałki. Ona - pełna marzeń szesnastolatka - traci matkę i pamięć, zostaje zabrana przez ojca do Kanady, zostawiając wszystko, co kochała. On - zak...