Rozdział XXXIII

8 2 2
                                    

Wieczór w domu Meli był pełen ciepła i spokoju. Po kolacji babcia poszła się położyć, zostawiając Melę i Bruna w salonie. Siedzieli razem na kanapie, otoczeni swoimi zwierzętami. Lucy, kotka Meli, rozłożyła się wygodnie na poduszce obok nich, mrucząc cicho w swoim małym królestwie, podczas gdy Dora, suczka labradora, leżała na stopach Meli, od czasu do czasu poruszając łapą w śnie kotów.

Bruno odchylił głowę na oparcie kanapy, patrząc na Melę z delikatnym uśmiechem. Chwila ciszy między nimi nie była niezręczna – przeciwnie, miała w sobie coś kojącego.

– Nie mogę uwierzyć, że jesteś tutaj – powiedziała cicho Mela, głaszcząc Dorę po aksamitnym uchu. – Że jesteśmy tutaj razem.

Bruno spojrzał na nią z czułością.

– Czasem sam nie wierzę, jak wiele się zmieniło – odpowiedział, sięgając po jej dłoń.

Lucy, jakby z lekką dezaprobatą dla ich gestu, przeciągnęła się i mruknęła, po czym zwinęła się w ciasny kłębek, ignorując ich całkowicie. Dora natomiast podniosła głowę, jakby chciała upewnić się, że wciąż wszystko jest w porządku, po czym położyła ją z powrotem na stopach Meli.

Mela uśmiechnęła się, obserwując to wszystko. W końcu jednak zdecydowała się poruszyć temat, który nie dawał jej spokoju od ich powrotu do Wrocławia.

– Bruno – zaczęła, a w jej głosie było słychać nutę niepewności. – Co dalej?

Spojrzał na nią przez chwilę, jakby ważył każde słowo.

– Myślałem o tym dużo, zanim jeszcze wyleciałem na Cypr – odpowiedział w końcu. – Nawet rozważałem odejście z kliniki i oddanie jej całkowicie w ręce Ewy. Rozmawiałem z nią o tym. Miała sprawdzić, czy byłaby w stanie podjąć się takiego kroku finansowo.

Mela zmarszczyła brwi, zaskoczona, ale nie przerwała mu.

– A co wtedy planowałeś? – zapytała po chwili, patrząc na niego z ciekawością i lekkim niepokojem.

Bruno uśmiechnął się lekko, ściskając jej dłoń.

– W pierwszej kolejności wynajmę swoje mieszkanie w Warszawie.

– A potem? – dopytywała, nie kryjąc nadziei w głosie.

– Myślałem o tym, żeby wrócić do Wrocławia – powiedział spokojnie. – A potem, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, może otworzę coś swojego tutaj.

Lucy uniosła głowę i spojrzała na niego tak, jakby chciała wyrazić swoje zdanie na temat jego decyzji, po czym wróciła do swojego snu. Dora natomiast machnęła ogonem, jakby chciała poprzeć jego pomysł.

Mela zaśmiała się cicho, widząc tę reakcję zwierząt, i wtuliła się w Bruna.
– Brzmi idealnie – szepnęła.

Bruno objął ją ramieniem i przez chwilę siedzieli w ciszy, pozwalając ciepłu tego wieczoru wypełnić cały pokój. Z kominka biło łagodne światło, rzucając cienie na ściany. Lucy przeciągnęła się leniwie, a Dora, jakby wyczuwając, że to moment idealny na odrobinę czułości, podniosła głowę i polizała Melę po dłoni.

– Chyba Dora też uważa, że wszystko jest idealne – zauważył Bruno z uśmiechem.

– Ona zawsze wie, co robić, żeby podnieść człowieka na duchu – odparła Mela, pochylając się, by pogładzić psa za uchem.

Za oknem widać było spokojny ogród, spowity delikatnym światłem księżyca. Bruno podniósł wzrok i spojrzał na ten widok, a potem wrócił spojrzeniem do Meli.

– Wiesz, co jest w tym wszystkim najlepsze? – zapytał.

– Co takiego?

– Że w końcu mamy czas, żeby być razem. Bez pośpiechu, bez rozstań, tylko my.

Spotkamy się na moście miłości [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz