Rozdział XXVII

7 2 1
                                    


Dwa dni później Eva stała na lotnisku przy wyjściu z bramki, niosąc walizkę i bukiet kwiatów. – Kwiaty dla ciebie, a wino mam w walizce. Ale jak mi powiedziałaś, że nalewka babci to złoto, uznałam, że wino zostanie nam najwyżej na kaca – Eva wytrajkotała na jednym wdechu, po czym rzuciła się Meli na szyję z radości. – Tak się cieszę, że cię znowu widzę!

– Ja też tęskniłam! – Mela krzyknęła z udawanym oburzeniem, odbierając od Evy kwiaty. – Ale pamiętaj, że w domu czeka jeszcze jedna stęskniona istota!

– Na szczęście o Lucy też pamiętałam! – Eva poklepała grzbiet walizki, sugerując, że czeka tam jeszcze niespodzianka dla kotki. – Mam tylko nadzieję, że szybko do ciebie dotrzemy, bo przyznam ci się szczerze, że... chyba padam z nóg. Ale wystarczy mi mocne espresso i dłuższa drzemka i będę cała twoja!

– Najpierw odpocznij, a później zobaczymy na ile wystarczy ci energii. A i pamiętaj, że babcia już od rana pichci w kuchni, żeby poczęstować cię samymi smakołykami!

– OMG! Wiedziałam, że robię dobrze przyjeżdżając do Polski! Aż nie mogę się doczekać tych pyszności! – Eva złapała się za brzuch w oczekiwaniu na nadchodzącą ucztę, nie odmawiając sobie słodkiego mlaskania, które zaczęło zwracać uwagę mijających je pasażerów.

– Wariatka! – Mela parsknęła śmiechem, po czym pociągnęła ją za ramię. – Chodź, czeka na nas Uber i mam nadzieję, że nigdzie nie odjechał, bo musiałam mu zapłacić, zanim weszłam na lotnisko.

Po wykaraskaniu się z tłumów na lotnisku i półgodzinnej jeździe, pełnej ochów i achów, a także ciągłego chichotania, Mela wraz z Evą w końcu dotarły do domu. Kiedy tylko kierowca wyciągnął walizkę Evy, babcia uchyliła drzwi, sprawdzając niecierpliwie czy aby na pewno dziewczyny dotarły do domu całe i zdrowe. A Eva – jak to Eva, widząc tylko uśmiechniętą twarz babci Marii, podbiegła szybko do drzwi, otwierając je szerzej, po czym rzuciła się jej na szyję, wprawiając babcię w małe zakłopotanie – Pani babciu! Tyle dobrego o pani słyszałam, że nie mogłam się powstrzymać! – Babcia wybuchnęła śmiechem, którego nie mogła powstrzymać za nic w świecie. Spojrzała tylko na Melę radosnymi oczami:

– Wychodzi na to, że od dzisiaj mam jeszcze jedną wnuczkę!

*

Wieczorem, kiedy babcia oznajmiła, że czas dla niej na ma mały odpoczynek, a owocowa nalewka wypełniła małe kieliszki, obie kobiety siedziały na podłodze, przeglądając zdjęcia z czasów, kiedy Mela jeszcze była w Kanadzie.

– Wiesz co, Mela? – Eva machnęła kieliszkiem, prawie rozlewając trunek. – Życie to jedno wielkie rozczarowanie. Ale przynajmniej mamy alkohol i Justina Biebera.

Mela wybuchnęła śmiechem. – Justin Bieber? Ty?

– A co, myślisz, że ja tylko jazz i klasyka albo... metal? – Eva włączyła piosenkę "Love Yourself", a obie zaczęły śpiewać na cały głos, najpewniej zaskakując nie tylko babcię, ale i sąsiadów.

Szybko okazało się również, że długa rozłąka nie była w stanie wpłynąć negatywnie na ich relację, a ich rozmowy o złamanych sercach w połączeniu z babciną nalewką, wprawiały je w istną emocjonalną huśtawkę – raz płakały, raz się śmiały, ale jedno było pewne, tematy do rozmowy im się nie kończyły.

– I co teraz zamierzasz zrobić, Melka? – zapytała Eva, krążąc palcem po kieliszku, aby po chwili zamoczyć go w słodkim trunku.

– Szczerze? Nie mam pojęcia. Zresztą, zdajesz sobie sprawę, że ja w zasadzie każdego dnia zadaję sobie to pytanie? I jeszcze Janek...

Spotkamy się na moście miłości [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz