Rozdział XVII
6 lipca 2016
W końcu przeszedł ten dzień. Dereck miał przyjść do mnie do domu (ale jestem podekscytowana!!!). Oczywiście tata powiedział, że mi ufa, ale nie zna tego chłopaka, więc będzie w domu, ale nie będzie nam przeszkadzać (jeszcze Dereck nie przyszedł, a ojciec już trzy razy był u mnie w pokoju, ale w sumie to nawet całkiem miłe i zabawne).
Dereck przyszedł punktualnie. Stałam przy drzwiach jak na szpilkach, z sercem bijącym chyba w tempie maratonu i kiedy tylko usłyszałam dzwonek, niemal wybiegłam, żeby otworzyć. Na jego widok automatycznie się uśmiechnęłam, a on odwzajemnił uśmiech, chociaż wydawał się trochę zdenerwowany. Ale to dodawało mu uroku, szczególnie z tym jego lekko zmierzwionym włosem i tym nieśmiałym uśmiechem, który pojawił się, gdy wręczył mi mały bukiet stokrotek (wiedział, że to moje ulubione!).
Gdy tylko przekroczyliśmy próg, wiedziałam, że tata będzie się czaić w salonie, jak zawsze, kiedy tylko ktoś nowy się pojawia. Rzeczywiście – tam był, siedział niby obojętnie, ale widać było, że nas obserwuje kątem oka, jak czujna zwierzyna. Kiedy szliśmy na górę, tata nie powstrzymał się i rzucił Dereckowi jedno z tych swoich „ostrzegawczych" spojrzeń, jakby chciał mu przypomnieć, że ma mnie pod opieką. Ale w ostatnim momencie nie wytrzymał i sam parsknął śmiechem. Przewrócił oczami, dodając:
– Tylko nie róbcie nic, co zmusiłoby mnie do wejścia i spalania buraka w progu, dobra?Dereck, choć tata zachował się naprawdę spoko, oblał się takim uroczym rumieńcem, że prawie chciałam go przytulić na miejscu. Wyglądał, jakby nie wiedział, czy się śmiać, czy przepraszać, a ja tylko chichotałam pod nosem, bo... no, serio, to było słodkie!
Kiedy weszliśmy do mojego pokoju, czułam się trochę, jakbyśmy byli bohaterami jakiejś komedii romantycznej. Byłam pełna nerwów, ale i tak rozluźniona, bo przy Derecku jakoś wszystko wydawało się łatwe i naturalne. Rozłożyłam się na podłodze, rozrzucając poduszki, a on usiadł obok mnie, przeglądając półkę z książkami.
– Widzę, że chyba lubisz trochę fantastykę – uśmiechnął się, wyciągając mój ulubiony tom „Władcy Pierścieni". – Czytałaś to pewnie ze sto razy, prawda?
– Co najmniej – odpowiedziałam, śmiejąc się. I nagle, zanim się zorientowałam, byliśmy całkowicie pochłonięci rozmową o ulubionych książkach, muzyce, a nawet marzeniach. Powiedział mi, że chciałby kiedyś zobaczyć wszystkie najpiękniejsze wodospady świata.
Czas leciał jak szalony. Tata zaglądał tylko raz czy dwa – i to całkiem dyskretnie, jak na niego! A Dereck, mimo początkowego stresu, rozluźnił się i w końcu śmiał się głośno, opowiadając mi o swoim najgorszym faux-pas na szkolnym meczu hokeja. Pod koniec dnia czułam się, jakbyśmy znali się od zawsze.
Kiedy Dereck musiał już iść, stanął przy drzwiach, przez chwilę niepewny, jak się pożegnać. Patrzyłam na niego, a on... spojrzał mi głęboko w oczy. Potem odchrząknął, chyba nadal odrobinę speszony obecnością taty w tle, i po prostu powiedział:
– To był... najlepszy dzień.Ja też poczułam, że nie chcę, żeby się kończył. I gdy już miałam się pożegnać, po prostu szybko przytuliłam go na moment, nie przejmując się, że tata może gdzieś czai się w okolicy.
Kiedy zamknęłam drzwi, czułam, że dosłownie unoszę się kilka centymetrów nad ziemią.
Wciąż czuję, jak bardzo jestem szczęśliwa. Cały dzień myślę tylko „Dereck, Dereck, Dereck!". Kiedy zamknęłam za nim drzwi, musiałam jeszcze raz westchnąć, próbując zapanować nad emocjami. Ale nie wytrzymałam – czym prędzej pobiegłam na górę, sięgnęłam po telefon i napisałam do Evy.
Amelia: Dereck jest taki... cudowny!!! 😍
Eva: Haha! Wiedziałam, że tak będzie! Powiedz, co tym razem cię tak oczarowało?
Amelia: Cały czas był tak uroczy i zestresowany, że co chwila się rumienił, a na koniec dnia powiedział, że to był najlepszy dzień. MYŚLĘ, ŻE UMIERAM Z RADOŚCI!
Eva: No to dobrze, że żyjesz, bo właśnie wracam od Lucasa i muszę ci coś powiedzieć!
Amelia: AAAA! Opowiadaj, co się działo! 😍
Eva: Było idealnie. Gadaliśmy, śmialiśmy się, no i.... doszło do pocałunku. I wiesz, jak poczułam się odrobinę niepewnie, on momentalnie to zauważył.
Amelia: O matko! I co zrobił?
Eva: Przytulił mnie, spojrzał mi w oczy i powiedział, że niczego nie oczekuje. Że będziemy gotowi, kiedy będziemy gotowi, a na razie on chce mnie lepiej poznać i chciałby najpierw czegoś w życiu dokonać, bo czuje się jak dzieciak, który musi się ogarnąć. Totalny dżentelmen!
Amelia: A NIE MÓWIŁAM!!! 😍 Wiedziałam, że Lucas to świetny chłopak! Cieszę się z tobą na maxa!
Eva: Ty się cieszysz ze mną? A ja z tobą! Obie mamy cudownych chłopaków – myślę, że to nasze najlepsze chwile ever.
Amelia: Masz rację, najlepsze! Teraz każda chwila jest taka ekscytująca! Nie mogę doczekać się kolejnego spotkania z Dereckiem.
Nagle zadźwięczał mój telefon.
Dereck: Już tęsknię.
OMG 😍
Amelia: Ja też już tęsknię!!!
CZYTASZ
Spotkamy się na moście miłości [ZAKOŃCZONE]
Romance[bez redakcji] 16+ Amelia i Bruno byli nierozłączni, dopóki tragiczny wypadek nie rozbił ich życia na kawałki. Ona - pełna marzeń szesnastolatka - traci matkę i pamięć, zostaje zabrana przez ojca do Kanady, zostawiając wszystko, co kochała. On - zak...