Rozdział XXIV

8 2 2
                                    


Kiedy Mela dotarła do Centrum Chorób Serca, natychmiast odnalazła swoją babcię – Marię, która jak zwykle była zwarta i gotowa, a także radośnie trajkotała z lekarzem oraz pielęgniarką. Pomimo typowego szpitalnego wystroju, klinika zadbała o przyjazne detale: na ścianach wisiały obrazy przedstawiające malownicze krajobrazy, a na stolikach stały donice z zielonymi roślinami, które łagodziły surowy klimat pomieszczeń.

Maria podziękowała personelowi za opiekę chyba po raz dziesiąty, nie mogąc się nachwalić ich pracy. Mela patrzyła na nią z rozrzewnieniem, zauważając z jaką wdzięcznością spoglądała na każdego, kto poświęcił jej choć chwilę uwagi. Gdy babcia w końcu ją dostrzegła, jej twarz rozpromieniła się jeszcze bardziej.

– Jest i moja wnuczka! – wykrzyknęła, klaszcząc w dłonie. – Amelko, chodź kochanie, przedstawię cię panu doktorowi i wspaniałej siostrze Marylce!

Mela z lekkim ociąganiem, ale zachęcona ciepłym głosem babci, podeszła bliżej. Babcia uściskała ją mocno, całując ją serdecznie w oba policzki, jakby każda chwila rozłąki była dla niej wiecznością.

– To jest właśnie moja Amelia – mówiła z dumą, zwracając się do lekarza i pielęgniarki. – Dziękuję wam za wszystko, naprawdę. Mam nadzieję, że każdemu pacjentowi jest tutaj tak dobrze, jak mi.

– To my dziękujemy, pani Mario – odpowiedział lekarz z uśmiechem. – Z tak wdzięcznym pacjentem praca to przyjemność.

– Amelko, przyznam ci się, że ci lekarze to prawdziwe anioły – szepnęła babcia, pochylając się ku niej konspiracyjnie. – A pani Maryla to już szczególnie. Uratowała mi chyba z dziesięć razy życie, przynosząc te wszystkie pyszne herbatki!

Maryla zaśmiała się, machając lekceważąco ręką, lecz na jej twarzy malowało się zadowolenie. Mela wzięła torbę babci, a gdy się pożegnali, skierowały się ku wyjściu.

Kiedy tylko znalazły się na świeżym powietrzu, babcia zaczęła zadawać pytania z prawdziwym entuzjazmem:

– No opowiadaj, kochanie, jak ta twoja przeprowadzka? I jak Lucy? Tęskniła za babcią?

– Przeprowadzka w porządku, tylko rozpakowywanie... cóż, trochę mnie przytłoczyło – przyznała Mela z uśmiechem. – A Lucy? Ma się świetnie, chociaż chyba obraziła się, że na chwilę zostawiłam ją samą.

– No widzisz – zaśmiała się babcia. – Kto jak kto, ale koty są pamiętliwe! Wiesz, czasem sobie myślę, że są bardziej lojalne niż ludzie...

Nagle Mela poczuła dziwną melancholię, która skryła się głęboko w jej sercu. Spoglądając na babcię, zauważyła jej ciepłe spojrzenie pełne cichej mądrości. Babcia jednak niczego nie komentowała, przechodząc na lżejszy temat.

– Ach, Amelko, tęskniłam za tobą tak bardzo, ale muszę cię pochwalić, że nie przyjeżdżałaś za często. Naprawdę czułam się tutaj bezpiecznie! – uścisnęła jej rękę mocno. – Ale teraz, jak już jesteśmy razem, nie puszczę cię tak szybko.

Wsiadły do wcześniej zamówionego samochodu Ubera i ruszyły w drogę. Mela, patrząc przez okno, miała wrażenie, że dawno nie rozglądała się po tej okolicy. Dostrzegała teraz małe szczegóły – przytulne kawiarenki na rogu, znajome podwórka i uliczki, których dawno nie odwiedzała. Poczucie, że coś ją ominęło, przygniotło ją, a uścisk babci przywołał ją do rzeczywistości.

– Babciu, przepraszam, że tak rzadko przyjeżdżałam... – szepnęła, ściskając mocniej jej dłoń.

Babcia spojrzała na nią z czułością, po czym otuliła ją ramieniem.

Spotkamy się na moście miłości [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz