Rozdział XXI

18 2 4
                                    


Jan z zapałem zakasał rękawy i zakrzyknął z energią, że nie ma co się zastanawiać, tylko czas się brać za kartony. Przy okazji jednak nie omieszkał pogłaskać kotki Lucy, która ocierała się z czułością o jego nogi. Kiedy tylko wynosił kolejne pudła, Lucy lojalnie odprowadzała go do drzwi, jakby chciała przypilnować, czy przypadkiem niczego nie zostawił.

Mela jednak całą sobą walczyła z niepokojem. Miała poczucie, że czas najwyższy wyznać prawdę, ale nie mogła się zdecydować, jak zacząć. Postanowiła poczekać na rozmowę, która miała nastąpić w trakcie jazdy do Wrocławia, licząc, że atmosfera podróży pozwoli jej znaleźć odpowiednie słowa.

Kiedy w końcu ostatni karton trafił na pakę, Mela włożyła Lucy do transportera i zabrała jej zabawki, kocyk, i wodę. Stanęła jeszcze na progu mieszkania, jakby żegnając się z jego wnętrzem. Kolejny zamknięty rozdział, pomyślała, po czym przekazała transporter Janowi, uprzedzając go z uśmiechem, aby dobrze go trzymał.

– Janek, błagam cię, uważaj na Lucy, dobrze? Już raz przez nią mało nie zawału dostałam! – rzuciła półżartem, przypominając sobie, jak Lucy wypadła jej kiedyś z transportera prosto pod koła roweru.

Jan z rozbrajającym uśmiechem, przyłożył dłoń do serca i odpowiedział:

– Mela, słowo honoru, żaden kłak z głowy jej nie spadnie, za bardzo mi się podoba, żeby rzucić lwom na pożarcie! – A Lucy tylko wymruczała, zdając się rozumieć wszystkie jego słowa.

Mela zaśmiała się, schowała klucze do torebki i podążyła za Janem do auta. Ucieszyła się ponownie na widok imponującego Dodge'a RAM-a na podjeździe – w końcu nie dość, że wszystkie kartony udało się zabrać za jednym razem, to jeszcze wizja wygodnej podróży dodawała jej otuchy.

Kiedy usiedli w samochodzie, Jan rzucił lekko:

– No dobra, czas w drogę. Muzyka ci nie przeszkadza, mam nadzieję? Lucy pewnie też nie ma nic przeciwko, co?

– Pamiętaj, że ja tu jestem tylko gościem – odpowiedziała, uśmiechając się lekko. – A Lucy? Jak tylko usłyszy warkot silnika, pewnie od razu zaśnie.

Zamocowana w transporterze Lucy faktycznie szybko zasnęła, jakby podróż w ogóle jej nie dotyczyła. Kiedy tylko rockowe dźwięki wypełniły wnętrze auta, Jan rzucił żartobliwie:

– Jakie to dziwne, co? Że tak oto Bruno połączył nas dzisiaj...

Mela z uśmiechem na ustach, ale z nieco napiętą miną spojrzała na Jana, który zerkał na nią z przymrużonym okiem.

– Wiesz, że to właśnie ten... Bruno? – zapytała ostrożnie, jakby chciała go wysondować.

Jan spojrzał na nią wyrozumiałym spojrzeniem, a po chwili powiedział spokojnie:

– Mela, widząc cię w drzwiach od razu domyśliłem się, że to ten sam Bruno, chociaż nie powiem, był lekko... zaskoczony.

Mela pokiwała głową, lekko zakłopotana, ale wyraźnie zadowolona z jego spostrzegawczości. Zrobiła się zamyślona, ale po chwili podjęła temat:

– Wiesz, Janek... Muszę mieć pewność, że to, co ci mówiłam podczas naszych sesji... jest objęte tajemnicą zawodową, prawda?

Jan kiwnął głową.

– Oczywiście. Cokolwiek mi opowiedziałaś, zostaje między nami – odpowiedział z powagą, odrywając na chwilę wzrok od drogi, żeby spojrzeć jej w oczy.

Mela westchnęła, czując lekką ulgę, po czym zdobyła się na kolejny krok:

– Skoro znasz moją historię, to... czy Bruno również opowiedział ci swoją?

Spotkamy się na moście miłości [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz