Rozdział XVI

10 3 2
                                    


Bruno siedział przy stole w kuchni, wpatrując się w okno, choć wzrok miał nieobecny. Wczorajsze wydarzenia wracały do niego jak uporczywe echo – atak paniki, który go zaskoczył, i uczucie paraliżującej bezradności, jakie ogarnęło jego ciało i umysł. Od dłuższego czasu czuł, że stracił nad sobą kontrolę, a te nieproszone emocje wyczerpywały go do granic. W końcu oparł głowę na dłoniach i zamknął oczy, próbując choć na chwilę uciec od własnych myśli, gdy jego telefon nagle zawibrował. Nie miał ochoty na rozmowy, więc tylko machinalnie zerknął na ekran, zrezygnowany, że to pewnie Kasia albo Ewa, które znów próbowały go jakoś wesprzeć.

Na wyświetlaczu pojawiło się jednak imię, które sprawiło, że serce nagle przyspieszyło, jakby wybudzone z otępienia: Mela. Wiadomość była krótka, lecz miała w sobie coś, co zbiło go z tropu: „Wiem, że nie było cię dzisiaj w klinice i nikt nie może się z tobą skontaktować. Jeśli jesteś w domu i chcesz porozmawiać, podaj mi adres."

Bruno przeczytał wiadomość jeszcze dwa razy, nie dowierzając. Przez ten krótki czas, od kiedy się znali, ich rozmowy w klinice zawsze były naturalne, pełne śmiechu, ale nigdy nie oczekiwał, że Mela wyjdzie z inicjatywą, aby do niego przyjść. Wciąż niepewny, co odpowiedzieć, szybko wpisał swój adres, nim jeszcze zdążył się nad tym zastanowić. Potem odłożył telefon i poczuł, jak pod skórą narasta dziwny niepokój – jakby coś miało się zmienić.

Siedział bez ruchu, kiedy telefon znów się odezwał: „Będę za 40 minut. Przywiozę coś do jedzenia. Mam nadzieję, że lubisz chińczyka?"

Chwycił telefon i błyskawicznie odpisał krótkie „Tak", ale wewnątrz czuł, jak każda minuta zaczyna ciążyć, sprawiając, że powietrze w mieszkaniu zdawało się stawać coraz gęstsze. Podniósł się i rozejrzał wokół, oceniając, w jakim stanie zostawił mieszkanie. W salonie, na ulubionej poduszce, rozłożyła się Dora – jego leniwa suczka o złocistej sierści, która właśnie przewróciła się na bok, machając ogonem, jakby wyczuwając jego napięcie. Na kuchennym blacie siedział Stefan, ich kot, patrzący na niego ze spokojną, niemalże filozoficzną obojętnością. Zdawało się, jakby ten mały koci towarzysz analizował go z subtelnym politowaniem. W chwilach takich jak ta Stefan przypominał mu, że może życie nie zawsze musi być tak skomplikowane, jak mu się wydaje. Bruno poklepał Stefana po głowie, a kot wydał cichy pomruk aprobaty, nim powrócił do swojej nieruchomej obserwacji.

Wiedział, że oczekiwanie go zżera, więc bez zastanowienia poszedł wziąć szybki prysznic, próbując wyrzucić z głowy chaos, który tam się rozgościł. Jednak nawet strumień wody nie mógł uspokoić dudniącego serca. Przecież jeszcze tydzień temu byli niemal obcymi ludźmi – on tylko zaopiekował się jej kotką, Lucy, a teraz stało się coś, co przyciągało ich bliżej. Czy mogła naprawdę być dla niego wsparciem? Czy on był w stanie zaakceptować czyjąś bliskość, nawet jeśli ona była tylko delikatną przyjaźnią?

Wracając do salonu, poczuł się nieco lżejszy, chociaż nadal wyczuwał w sobie niepokój. Kiedy dzwonek do drzwi w końcu zadzwonił, serce biło mu jak oszalałe. Wziął głęboki oddech i podszedł do drzwi, czując, jak emocje kotłują się wewnątrz. Otworzył drzwi i napotkał spojrzenie Meli. Miała na sobie luźną kurtkę, a w rękach trzymała torby z jedzeniem. Widok jej spokojnej twarzy wywołał w nim mieszankę ulgi i wdzięczności, jakby właśnie w tej chwili odkrył, że nie jest zupełnie sam. Mela wyglądała inaczej niż zwykle, nieco bardziej pewnie, a jednocześnie w jej oczach wciąż widział tę ciepłą, znaną mu delikatność, którą zauważył podczas ich pierwszych rozmów.

– Hej – powiedziała cicho, uśmiechając się z nutą niepewności. – Mam nadzieję, że jesteś głodny.

Bruno skinął głową, choć słowa utknęły mu w gardle. Czuł, jak trudne staje się oddychanie, jakby jej obecność wymagała od niego więcej odwagi niż był w stanie zebrać. Wprowadził ją do środka, próbując nie zwracać uwagi na roztrzepaną Dorę, która z wyczekiwaniem uniosła łeb i zamachała ogonem na widok gościa, oraz Stefana, który powitał Melę jedynie krótkim mrugnięciem, po czym znów wrócił do swoich rozmyślań na kuchennym blacie.

Spotkamy się na moście miłości [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz