Rozdział 12

57 10 1
                                    

Victoria

Korytarz wydawał się bezkresny. Tłum uczniów przesuwał się wokół mnie, a ja czułam, jak ich obecność mnie przytłacza. Głosy, śmiech, rozmowy – wszystko to wydawało się odległe, jakbym znajdowała się w jakiejś bańce, odizolowana od reszty świata. Wciąż nie mogłam przyzwyczaić się do tego miejsca, do tej szkoły. Wszystko tu było takie obce, jakby każde spojrzenie, każdy gest nosił w sobie ukryty przekaz, którego nie potrafiłam odczytać. Byłam nowa i zagubiona.

Starałam się zachować spokój, nie pokazywać, jak bardzo jestem zdenerwowana. Elena szła obok mnie, rozmawiając o czymś, czego nie potrafiłam skupić. Mówiła o szkole, ludziach, miejscach, których jeszcze nie znałam. Z jakiegoś powodu, jej słowa nie docierały do mnie – byłam zbyt skupiona na otoczeniu, na tym, żeby nie sprawiać wrażenia zagubionej. Może to było coś, co zawsze mnie prześladowało – strach przed tym, że zostanę zdemaskowana.

Nagle, poczułam czyjąś obecność zbyt blisko. Dylan. Jego głos brzmiał nieprzyjemnie, kiedy zaczął mówić. Nawet nie zarejestrowałam, co dokładnie powiedział, ale ton jego głosu mówił mi wszystko, co powinnam wiedzieć. Był jednym z tych chłopaków, którzy lubią grać w swoje gierki – sprawdzać, jak daleko mogą się posunąć. Elena przestała mówić, jakby wiedziała, że coś jest nie tak. Mogłam to poczuć. Dyskomfort rozlał się we mnie jak lodowata woda.

Próbowałam się uśmiechnąć, udając, że nie robi na mnie wrażenia, ale czułam, jak moje ciało się napina. Serce przyspieszyło, a dłoń mimowolnie zacisnęła się na pasku torby, którą miałam przewieszoną przez ramię. Nie chciałam żadnych problemów. Chciałam tylko przetrwać ten dzień, te pierwsze tygodnie, a potem może – z czasem – przestanę się tak bardzo wyróżniać.

– Hej, spokojnie – powiedziałam, próbując zignorować jego zaczepki. Miał ten uśmiech, który mówił, że nic sobie nie robi z moich słów. Wiedziałam, że to go nie powstrzyma. Wiedziałam, że jest jednym z tych, którzy muszą udowodnić swoją siłę, zwłaszcza przy nowej dziewczynie. To było nieuniknione, prawda?

Dylan się zbliżył, a ja poczułam, jak napięcie w moim ciele się nasila. Wtedy, zanim zdążyłam odpowiedzieć na jego kolejne słowa, zobaczyłam go. Logan. Stał na końcu korytarza, obserwując wszystko z wyrazem twarzy, który sprawił, że poczułam nagłe uderzenie ulgi. Jego obecność była nieoczekiwanym oparciem, jakby sam fakt, że tam był, zmniejszył wagę tej sytuacji. Logan wydawał się... inny. Wycofany, cichy, ale jednocześnie każdy jego ruch wydawał się znaczący.

Nasze spojrzenia się spotkały na krótką chwilę, ale to wystarczyło, żebym poczuła się inaczej. Jakby coś w nim było w stanie przeniknąć przez mój pancerz, przez tę fasadę, którą starałam się trzymać w ryzach. Zanim zdążyłam zareagować, Dylan nagle odpuścił. Może zauważył Logana? Może po prostu stracił zainteresowanie, ale odszedł, zostawiając mnie z mieszanką ulgi i frustracji.

– Co za kretyn – mruknęła Elena, ale ja tylko pokręciłam głową. Nie chciałam tego komentować. Miałam już dość dramatów na dzisiaj.

Zerknęłam w stronę Logana, ale on był zajęty rozmową z kimś innym – dziewczyną, której nie znałam. Jessica, chyba tak miała na imię. Wyglądała na zdenerwowaną, jej słowa były szybkie, intensywne, ale Logan pozostawał niewzruszony. Wyglądał, jakby chciał zakończyć tę rozmowę jak najszybciej. Jessica jednak nie wydawała się gotowa odpuścić.

Czując nagły impuls, odwróciłam się od nich, starając się nie myśleć o tym, co się właśnie wydarzyło.

– Musimy iść – powiedziałam cicho do Eleny. Ruszyłyśmy dalej korytarzem, choć myślami wciąż wracałam do tego, co zaszło.

Coś w tej szkole było inne. Coś sprawiało, że nie potrafiłam zachować takiego dystansu, jaki miałam w innych miejscach. Być może to była atmosfera, ludzie, albo po prostu... Logan. Może to jego obecność wpłynęła na mnie w sposób, którego nie potrafiłam jeszcze zrozumieć.

Na chwilę spojrzałam w jego stronę, gdy wychodził ze szkoły. To dziwne, ale jego obecność wydawała się czymś więcej niż tylko przypadkiem. Czymś, co mogło zmienić mój pobyt tutaj. Nie wiedziałam dlaczego, ale czułam, że to nie koniec. Dopiero zaczynam poznawać tę szkołę, a już miałam wrażenie, że coś dużego czeka za rogiem. Nie, czułam, że on tam będzie.

Szłam korytarzem z Eleną, ale moje myśli były gdzie indziej. To, co zaszło przed chwilą, nie dawało mi spokoju. Dylan... jego obecność była jak ciemna chmura, której nie mogłam zignorować. Z jednej strony, czułam ulgę, że odpuścił, ale z drugiej – świadomość, że to był tylko początek. W tej szkole wszystko wydawało się testem, niekończącą się próbą sił i pozycji, a ja byłam nową zmienną w tej równaniu.

Nie mogłam pozbyć się myśli o Loganie. Nie znałam go – nie tak naprawdę – ale jego spojrzenie utkwiło we mnie dłużej, niż powinno. Czułam to, gdy nasze oczy się spotkały, jakby zobaczył coś we mnie, czego inni nie dostrzegali. Może dlatego jego obecność była taka kojąca, choć ledwie zamieniliśmy kilka słów.

– Victoria? – głos Eleny wytrącił mnie z zamyślenia. Spojrzałam na nią, próbując przywołać uśmiech, ale wiedziałam, że nie wyszło to zbyt przekonująco.

– Tak, przepraszam, trochę się zamyśliłam – odparłam szybko, mając nadzieję, że nie będzie drążyć tematu. Na szczęście Elena zdawała się zajęta czymś innym, a ja mogłam na chwilę zniknąć w swoich myślach.

Logan. Coś w nim było... skomplikowane. I to nie tylko przez Jessicę, która w oczywisty sposób próbowała zdominować przestrzeń wokół niego. Nie znałam dokładnie ich relacji, ale nawet z daleka widać było, że była ona pełna napięcia. Jessica była jedną z tych dziewczyn, które zawsze wiedzą, jak kontrolować sytuację. Przerażała mnie.

Gdy szłyśmy dalej, przeszłyśmy obok miejsca, gdzie jeszcze chwilę temu stali Logan i Jessica. Czułam, jak coś w środku mnie napina się na myśl o tej ich wymianie zdań, jakby to miało coś wspólnego ze mną. I mimo że starałam się nie myśleć o tym, wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Logan z pewnością nie należał do niej, mimo że Jessica zdawała się przekonana o czymś zupełnie przeciwnym.

Kiedy dotarłyśmy do sali lekcyjnej, zająłam miejsce przy oknie, próbując się skupić na nadchodzących zajęciach. Ale wciąż czułam ten dziwny niepokój. W moim życiu nieczęsto zdarzało się, żebym czuła coś takiego w tak krótkim czasie. Nowe miejsce, nowe twarze... a jednak to właśnie Logan zdawał się być czymś, co przełamuje tę monotonię niepewności.

Czy chciałam poznać go bliżej? Sama nie wiedziałam. Ale jedna myśl nie dawała mi spokoju: jak daleko była gotowa posunąć się Jessica, żeby utrzymać swoją pozycję?



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam was. Przepraszam, że rozdziału nie było, ale miałam urwanie głowy. Jak wam się podoba rozdział. Zostawcie coś po sobie, gwiazdkę , komentarz do następnego 

Adoptowane Marzenia | TOM 1|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz