Logan
Mecz dobiegł końca, a wokół mnie wszyscy wiwatowali. Adrenalina jeszcze buzowała w moich żyłach, a hałas tłumu dodawał energii. Wiedziałem, że Victoria była na trybunach, i przez całe spotkanie starałem się skupić, ale w myślach wciąż widziałem jej twarz. Chciałem z nią porozmawiać, znaleźć ją w tłumie, gdy tylko przebrzmi ostatni gwizdek.
Zamierzałem przejść przez grupę kibiców, gdy nagle znikąd pojawiła się Jessica. Uśmiechała się szeroko, pewna siebie, jakby wiedziała coś, czego ja jeszcze nie rozumiałem.
– Logan, wiedziałam, że wygracie! – powiedziała, nachylając się bliżej, jej głos ledwie słyszalny w ogólnym hałasie.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo zanim w ogóle zorientowałem się, co się dzieje, Jessica złapała mnie za koszulkę i przyciągnęła do siebie, łącząc nasze usta w nagłym, niespodziewanym pocałunku. Zamarłem, zaskoczony i kompletnie wybity z rytmu. To była Jessica, nie Victoria. Potrzebowałem krótkiej chwili, aby oprzytomnieć, ale kiedy w końcu to zrobiłem, natychmiast odsunąłem ją od siebie.
– Co ty robisz, Jessica? – zapytałem, odsuwając ją na bezpieczną odległość.
Jessica wyglądała, jakby była pewna, że tego właśnie chciałem, że czekałem tylko na jej ruch. Byłem w szoku, patrząc na nią, a jednocześnie świadomość tego, co się stało, zaczęła do mnie docierać. Victoria. Przecież Victoria mogła to widzieć. Próbowałem złapać oddech, czując, że sytuacja wymknęła się spod kontroli.
Obróciłem się, rozglądając się w tłumie. Gdzieś w oddali zauważyłem ją. Stała, patrząc w moją stronę – jej twarz wyrażała niedowierzanie, ból, jakby właśnie zobaczyła coś, czego nie była w stanie zrozumieć. Zrobiłem krok w jej stronę, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Victoria odwróciła się i zaczęła iść w stronę wyjścia.
Poczułem, jak panika ściska mnie za gardło. Ruszyłem za nią, odtrącając ludzi, którzy jeszcze chcieli mnie zaczepić, pogratulować. Nie zwracałem na nikogo uwagi. Liczyło się tylko to, żeby wyjaśnić Victorii, że to wszystko było nieporozumieniem, że nie miałem z Jessicą żadnych zamiarów.
– Victoria! Zaczekaj! – wołałem za nią, ale ona nie zatrzymała się nawet na chwilę.
Widok jej pleców, oddalających się w tłumie, sprawiał, że czułem się kompletnie bezradny. Wiedziałem, że muszę ją dogonić, znaleźć słowa, które wytłumaczą jej, że to nie tak, jak to wyglądało.
Parę dni później
Kilka dni po meczu wciąż nie mogłem przestać myśleć o tej nocy. Trybuny pełne wiwatujących ludzi, adrenalina, kiedy przebiegałem przez obronę przeciwników, a wreszcie uczucie triumfu, kiedy zdobyłem decydujące punkty. Wszystko to ciągle wracało do mnie, jak film, który przewijał się raz za razem. Czułem satysfakcję, ale było też coś, co burzyło ten obraz – coś, co nie dawało mi spokoju. Mimo że nie mogłem sobie przypomnieć wszystkich szczegółów, tamta chwila, kiedy Jessica podeszła i mnie pocałowała, była wyryta w mojej pamięci, jak scena, której nie sposób wyrzucić z głowy.
Po meczu nie miałem pojęcia, co się dzieje. Byłem zaskoczony, zamroczony całym hałasem i euforią, a Jessica wywołała w mojej głowie kompletny chaos. Nie zareagowałem wystarczająco szybko, nie odsunąłem jej, gdy na to miałem okazję – i właśnie to nie dawało mi teraz spokoju. Na początku może i byłem oszołomiony, ale teraz poczułem coś innego – głębokie poczucie winy, które nie pozwalało mi odpocząć.
To nie tak miało wyglądać. Po meczu chciałem podejść do Victorii, powiedzieć jej coś wyjątkowego, może wyznać, że przez cały czas to ona była w mojej głowie. Przez ostatnie dni czułem, że między nami iskrzyło coś niezwykłego, coś, czego nie miałem z nikim innym. Byłem prawie pewien, że ona też to czuje. Ale potem przyszła Jessica, pojawiła się w moim życiu jak burza i pozostawiła po sobie tylko bałagan. W duchu miałem nadzieję, że Victoria zrozumie, że to było nieporozumienie, że nie miałem zamiaru zranić jej uczuć.
CZYTASZ
Adoptowane Marzenia | TOM 1|
RomanceMałżeństwo nie mogące mieć dzieci, pragnie zaadaptować dziecko i dać mu prawdziwy dom Ona- 16 letnia dziewczyna wychowanka domu dziecka. Przemoc w rodzinie była na porządku dziennym. Chodź życie postawiło się do niej uśmiechnąć. On- syn ich przyja...