Rozdział 25

24 6 0
                                    

Victoria

Wieczór minął szybciej, niż się spodziewałam. Logan był pełen uroku i swobody, a rozmowa z nim była jak zanurzenie się w nieoczekiwanie przyjemną rzekę: ciepłą, płynącą bez przeszkód, na której powierzchni odbijały się iskierki czegoś nowego, choć jeszcze niezdefiniowanego. Zaskoczył mnie swoją lekkością bycia i tym, jak naturalnie potrafił rozmawiać – o wszystkim i o niczym. Czułam, że między nami iskrzy coś wyjątkowego, coś, co mnie poruszało i jednocześnie onieśmielało. W tamtej chwili, otuleni nocą, rozumiałam, że zaczynał dla mnie znaczyć coś więcej.

Gdy wróciłam do domu, Elizabeth czekała na mnie w kuchni, mimo że było już późno. Siedziała przy stole z kubkiem herbaty i tym spokojnym uśmiechem, który mówił, że wie więcej, niż chciała pokazać. Jej spojrzenie było pełne ciepła i czułości, jak zawsze, kiedy wracałam z czymś nowym na myśli. Elizabeth była osobą, do której mogłam zwrócić się o poradę, osobą, której ufałam jak nikomu innemu.

Z jednej strony byłam podekscytowana wieczorem z Loganem, z drugiej – pełna wątpliwości. Wydawało mi się, że Elizabeth zauważyła ten wewnętrzny konflikt w moim spojrzeniu, bo zanim zdążyłam usiąść, już gestem zaprosiła mnie, bym się rozgościła i spokojnie wypowiedziała, co mi leży na sercu.

– Jak było, kochanie? – zapytała, upijając łyk herbaty.

Spojrzałam na nią, na jej pełne zrozumienia oczy, które w jednej chwili odgoniły wszystkie moje obawy. Odkąd mnie adoptowała, była nie tylko matką, ale też przewodniczką po życiu, zawsze gotową słuchać i wspierać. Opowiedziałam jej o wieczorze, o naszej rozmowie w kafejce, o tym, jak śmialiśmy się, jak poczułam się przy nim lekko, swobodnie. Powiedziałam jej też o naszej wspólnej chwili w kinie – o tej subtelnej bliskości, która narodziła się między nami, kiedy spletliśmy palce w półmroku sali.

Kiedy skończyłam, poczułam ulgę. Mówiąc to wszystko, zdawałam sobie sprawę, jak ważne były dla mnie te chwile. Elizabeth uśmiechnęła się ciepło, jej spojrzenie zdradzało, że rozumie moje obawy i radość.

– Victoria, wydaje mi się, że odnalazłaś kogoś, z kim czujesz się dobrze. I to jest piękne. Czasem miłość – albo coś, co do niej prowadzi – pojawia się wtedy, kiedy się jej najmniej spodziewamy – powiedziała cicho, z delikatnym uśmiechem, którego nie widziałam na jej twarzy od dawna.

– Tylko nie wiem, co dalej – odpowiedziałam, pozwalając jej w pełni zobaczyć to, co mnie martwiło. – Czuję, że Logan jest dla mnie kimś ważnym, ale nie chcę się zbytnio zaangażować, zanim nie będę pewna, czy on czuje to samo.

Elizabeth przyjęła moje słowa ze zrozumieniem, po czym odłożyła kubek na stół i spojrzała na mnie z tą łagodnością, którą zawsze tak w niej ceniłam.

– Rozumiem twoje obawy, ale czasem warto dać się ponieść. Bez względu na to, co przyniesie przyszłość, każda relacja uczy nas czegoś nowego o nas samych – odpowiedziała, a jej słowa brzmiały jak echo tego, co czułam głęboko w sobie, choć nie miałam odwagi, by to wyrazić.

Czułam, że Logan może być początkiem czegoś nowego, czegoś, co pomoże mi odkryć inną stronę siebie. Elizabeth patrzyła na mnie z dumą, a jednocześnie z pewnym smutkiem, jakby rozumiała, że czas, kiedy zaczynam podejmować własne decyzje, już nadszedł.

– Chcę tylko, żebyś pamiętała, że niczego nie musisz przyspieszać – powiedziała w końcu. – Jeśli Logan jest tym, kim myślisz, że jest, sam pokaże ci swoją prawdziwą stronę. Nie bój się otworzyć, ale rób to w swoim tempie, bez oczekiwań.

Przyglądałam się jej przez chwilę, zaskoczona tym, jak trafnie zrozumiała to, czego nawet ja nie potrafiłam w pełni nazwać. Logan był kimś, kto wszedł do mojego życia niespodziewanie, ale może właśnie dlatego miał w sobie coś, co mnie przyciągało. Czułam wdzięczność, że mogę podzielić się tym z Elizabeth i dostać od niej wsparcie, którego tak bardzo potrzebowałam.

Siedziałyśmy jeszcze przez chwilę w ciszy, a ja, choć przyszłam z pytaniami, zaczęłam znajdować odpowiedzi w jej obecności i słowach. Czułam, że mogę powoli otwierać się na to, co nadchodzi, że mam przy sobie osobę, która rozumie mnie bez słów i jednocześnie daje mi przestrzeń do własnych wyborów.

Kiedy w końcu podniosłam się od stołu, Elizabeth objęła mnie, jej ramiona otuliły mnie ciepłem i miłością. Wiedziałam, że Logan nie zastąpi jej miejsca w moim życiu, ale poczułam, że mogę sobie pozwolić na te nowe, nieznane uczucia.

Z jej radą w sercu i spokojem, który przekazała mi przez tę rozmowę, poczułam, że jestem gotowa zrobić kolejny krok w stronę tego, co może przynieść przyszłość.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mamy kolejny rozdział. Trochę krótki, ale znamy już pewne emocje, które Victoria odczuwa. Zostawcie coś po sobie. Do następnego buziaki

ps. chcecie jeszcze jeden rozdział

Adoptowane Marzenia | TOM 1|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz