Rozdział 28

25 5 1
                                    

Victoria

Elena wpadła do mojej sypialni z takim impetem, że przez chwilę myślałam, że zaraz ogłosi coś naprawdę przełomowego – że szkoła się pali albo że ktoś wygrał na loterii. Zamiast tego zobaczyłam ją z szerokim uśmiechem i wyciągniętym w moją stronę biletem.

– Victoria, nie zgadniesz! – zaczęła, prawie podskakując z ekscytacji. – Mam bilety na dzisiejszy mecz. No i pomyślałam, że może... poszłabyś ze mną?

Spojrzałam na nią z lekkim niedowierzaniem. Mecz szkolnej drużyny futbolowej. Wiem, że to duże wydarzenie i że cała szkoła tym żyje, ale nigdy szczególnie mnie to nie interesowało. Przez chwilę chciałam odmówić, znaleźć wymówkę i zostać w domu. Ale wtedy pomyślałam o Loganie. Pamiętałam, jak opowiadał o nadchodzącym meczu i o presji, która na nich ciąży.

– Wiem, co sobie myślisz – przerwała moje rozważania Elena, patrząc na mnie z miną znawcy. – Ale nie możesz tak po prostu przegapić tego wydarzenia. No i, przyznaj się, chodzi o Logana, prawda?

Jej słowa wywołały na mojej twarzy mimowolny uśmiech. Może i miała rację – odkąd spędziliśmy razem tamten wieczór, Logan nie przestawał mi chodzić po głowie. W końcu wzruszyłam ramionami i wzięłam bilet.

– No dobrze, przekonałaś mnie – powiedziałam, a Elena wydała triumfalny okrzyk, który prawie zagłuszył moje obawy.

Kiedy dotarłyśmy na stadion, atmosfera była niesamowita. Trybuny wypełnione ludźmi, wszędzie flagi w barwach naszej szkoły, muzyka i okrzyki kibiców. Z każdej strony dochodziły dźwięki trąbek i bębnów, a uczniowie byli pomalowani na niebiesko-biało, nasze barwy. Elena ciągnęła mnie za rękę, prowadząc na trybuny.

– Spójrz na nich – powiedziała, wskazując na drużynę Logana, która właśnie wyszła na murawę. Stali ramię w ramię, ich twarze pełne skupienia i determinacji. Logan wyglądał inaczej niż zwykle – był w pełni skoncentrowany, z wyrazem zaciętości, który dodał mu pewności siebie.

Poczułam dziwną falę emocji. Czułam, jakby ten mecz miał większe znaczenie, jakby to była sprawa życia i śmierci – może nie tylko dla szkoły, ale i dla Logana, a teraz, jak się okazało, także dla mnie. Byłam świadoma, że na boisku stanie się coś ważnego.

Pierwszy gwizdek. Gra rozpoczęła się z impetem – chłopaki wpadli w akcję jakby od tego zależało wszystko. Przeciwnicy byli dobrze przygotowani, ale nasza drużyna szybko pokazała, że potrafią utrzymać kontrolę nad piłką. Widać było, że Logan i jego koledzy świetnie się rozumieją, a każde ich zagranie było przemyślane i skoordynowane.

Kiedy Logan złapał piłkę i zaczął biec, na chwilę zatrzymałam oddech. Jego szybkość i precyzja były niesamowite, a każdy jego krok wzbudzał okrzyki zachwytu z trybun. Przedzierał się przez obronę przeciwników z taką łatwością, jakby robili mu miejsce. W końcu dotarł do końca boiska i zdobył punkty dla naszej drużyny.

Trybuny eksplodowały głośnym wiwatem, a ja, mimo że zazwyczaj spokojna, dałam się ponieść emocjom. Poczułam, jak serce bije mi szybciej, a w klatce piersiowej rozlewa się duma. Elena szturchnęła mnie łokciem, mrugając porozumiewawczo.

– Wiesz, że on na pewno widzi, że tu jesteś, prawda? – szepnęła z uśmiechem.

Nie byłam tego taka pewna, ale kiedy Logan spojrzał na trybuny, miałam wrażenie, że nasz wzrok się spotkał. Może to było tylko moje wyobrażenie, ale przez ułamek sekundy poczułam, że jestem dla niego jakimś wsparciem, że moje bycie tutaj coś dla niego znaczy.

Gra nabierała tempa. Przeciwnicy zaczęli grać brutalniej, a na boisku widać było coraz więcej spięć. Logan parę razy dostał mocne uderzenie, ale za każdym razem podnosił się, gotowy do dalszej walki. Jego determinacja była imponująca, a ja po raz pierwszy zaczęłam dostrzegać, jak wiele wysiłku i poświęcenia wymaga od niego gra.

W ostatnich minutach meczu obie drużyny szły łeb w łeb, a wynik był naprawdę napięty. Całe trybuny wstrzymały oddech, kiedy Logan ponownie złapał piłkę i biegł w stronę pola punktowego. Tym razem jednak przeciwnicy byli na niego gotowi. Gdy był już blisko końcowej linii, jeden z nich rzucił się na niego z taką siłą, że Logan upadł na ziemię.

Przez chwilę zamarłam. Widziałam, jak wolno podnosi się z ziemi, krzywiąc się z bólu, ale widać było, że nie zamierza się poddać. Kolejna próba była ostatnią szansą na zdobycie punktów, które zapewniłyby zwycięstwo naszej drużynie. Logan i jego zespół ustawili się do ostatniej akcji, a kiedy piłka ponownie znalazła się w jego rękach, wykonał zwinny unik, mijając obrońców jak duch. Całe trybuny eksplodowały okrzykami, kiedy zdobył decydujące punkty.

Zwycięstwo! Stadion dosłownie zatrząsł się od euforii, a ja czułam, jak łzy wzruszenia napływają mi do oczu. Widząc jego triumfalny uśmiech i uniesioną pięść, czułam, że jestem częścią tego sukcesu, nawet jeśli tylko jako kibic.

Elena, zachwycona wygraną, objęła mnie, krzycząc z radości. Jednak moja uwaga skupiła się wyłącznie na Logan, który stał tam, w otoczeniu kolegów z drużyny. Patrzyłam na niego, dumna i szczęśliwa, że mogłam być tutaj, by zobaczyć jego triumf.

W pewnym momencie zobaczyłam, jak przez tłum przebija się Jessica. Jej widok sprawił, że poczułam dziwne napięcie. Wcześniej próbowała mnie zniechęcić do Logana, ale nie przypuszczałam, że pojawi się tutaj. Zanim zdążyłam w pełni zareagować, Jessica podbiegła do Logana. W jednej chwili stanęła tuż przed nim, a potem... pocałowała go.

Czułam, jak cały świat wokół mnie na chwilę się zatrzymuje. Moje serce zaczęło bić szybciej, ale nie z radości. Widok ich razem był jak cios prosto w żołądek. Patrzyłam na Logana, który wydawał się zaskoczony, niemal oszołomiony jej gestem, ale niczego nie zrobił, by się odsunąć. Jessica patrzyła na niego z uśmiechem pełnym satysfakcji, jakby chciała pokazać wszystkim – a zwłaszcza mnie – że to ona tutaj rządzi.

Elena, widząc moją minę, chwyciła mnie za ramię i próbowała mnie uspokoić.

– Victoria, to tylko Jessica... Ona robi to specjalnie, widzę to po jej minie. Logan nie wyglądał, jakby tego chciał – powiedziała, próbując mnie pocieszyć, ale ja nie mogłam oderwać wzroku od nich.

Jessica patrzyła na Logana, jakby już zapomniała, że wokół jest tłum ludzi. A Logan... cóż, jego twarz była pełna dezorientacji. Odsunął się od niej, co mnie nieco uspokoiło, ale ból nie ustępował. Nie czekając na rozwój wydarzeń, poczułam, że muszę stąd odejść.

— Victoria...— szepnęła, starając się mnie uspokoić, ale ja tylko pokręciłam głową, czując, że muszę stąd odejść.

Bez słowa, zanim Elena zdążyła mnie zatrzymać, odwróciłam się i zaczęłam przedzierać się przez tłum. Czułam, że muszę uciec, że potrzebuję chwili samotności, by zrozumieć, co właściwie się wydarzyło. Ból i rozczarowanie wypełniały moją duszę, a obraz Logana i Jessiki stał przed moimi oczami jak koszmar, z którego chciałam się jak najszybciej obudzić.

Kiedy wyszłam ze stadionu, chłodne nocne powietrze przypomniało mi, że nie jestem w stanie kontrolować wszystkiego – ani swoich emocji, ani działań innych ludzi.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Maraton 3/5

Chcecie jeszcze jeden rozdział dziś.  Wybaczcie mi za taki rozwój sytuacji, ale nie może być wiecznie kolorowo. Jak wam się  podoba, zostawcie coś po sobie. Buziaki do następnego

Wolicie bardziej perspektywy Logana czy Victorii?

Adoptowane Marzenia | TOM 1|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz